wtorek, 2 kwietnia 2013

Direction : Seventeen ♥



hej misiaki.x
rozdział napisałam w sobotę, ale po pierwsze
chciałam go poprawić, co myślę, że mi się udało
 i po drugie nie miałam czasu dodać.
starałam się, żeby wyszedł jak najlepiej.
Do oceny zostawiam go wam :3
ummm, ah! Po prawej stronie macie ankietę.
myślałam o takich dodatkowych rozdziałach.
pisałabym w nich jak poznała się Pezz i Zaybear, albo coś takiego.
co myślicie?
do napisania.xxX
___________
~Harry~
Ukradkiem zerknąłem na srebrny zegarek, spoczywający na moim nadgarstku. 3:45. Przetarłem dłonią twarz, nie chcąc zasypiać. Byłem zmęczony dzisiejszą nocą, wczorajszym dniem. Zasypiałem na stojąco i bolały mnie wszystkie mięśnie od siedzenia na niewygodnym krześle. Razem z Danielle pilnuję zrozpaczonego Zayna. Znamy się prawie cztery lata, a ja nigdy nie widziałem go tak pozbawionego życia i pogrążonego jak teraz.

Niall od razu trafił w ręce pielęgniarek, które zajęły się jego potłuczoną głową. Co prawda nie była tak potłuczona, jak poharatana była ręka Malika, który pod pretekstem wyjścia do łazienki, znalazł się w niej i roztłukł całe trzy metrowe lustro. Nie obyło się bez szycia prawego, wytatuowanego przed ramienia , czemu przyglądałem się niechętnie. Nie odezwał się do nikogo od dziesięciu godzin, odkąd Perrie...um, wiecie.
Płakał. Szarpał swoje kruczoczarne włosy, zwijał się w kłębek i zagrzebywał w pościeli. Wył z bólu, jaki zadał mu Allah odbierając jego księżniczkę znacząco dla niego wszystko.
Cierpiał i nikt nie mógł mu pomóc.
 - Zabijcie mnie.-szepnął po raz pierwszy od dziesięciu godzin. Strużki błyszczących łez, wypaliły ścieżkę na jego ciemnym policzku.-Zabijcie mnie błagam. Chce być przy niej. Tylko o tyle proszę.-wyszlochał tonąc w uścisku kręconej szatynki, której oczy zaraz się zaszkliły. Odwróciłem się chcąc uniknąć zbędnych pytań, dlaczego i ja się rozpłakałem.
~~~
El i Lou siedzieli przy Niallu, który był w totalnej rozsypce i do nikogo się nie odzywał po usłyszeniu...po usłyszeniu, że nasza księżniczka.. nie żyje. Na szczęście spał, bo Louie nie chciał, by jego przyjaciel znów płakał. Wystarczył fakt, że Eleanor splotła ich ciała, cicho szlochając w jego kaszmirowy sweter, który podarowała mu Perrie. Od tak, po prostu. Bez okazji. Lubiła robić niespodzianki przyjaciołom wydając na nie połowę swojej pensji.
Co z panią Debby? Umm...fakt, że jej ukochana córka odeszła od nas dziesięć godzin temu stara się trzymać, co jej kompletnie nie wychodzi. Nie ma się co dziwić – straciła jedyną córkę*, a Jonnie jej nie zastąpi.
Kilka razy gdy wychodziła z sali, albo do dziewczynek po przebyciu pewnego odcinka korytarza, zatrzymywała się i osuwając się na kolana, wybuchała płaczem. Mimo, że byłem dla niej zupełnie obcym człowiekiem, o którym zapewne słyszała same najgorsze rzeczy, zagarniałem ją w uścisk i pozwalałem by jej emocje wyszły na wierzch.
 - Harry?-szepnęła Danielle, która od godziny siedziała przy łóżku Muzułmanina i całowała jego czoło, mierzwiła włosy, bądź delikatnie gładziła plecy. Spojrzałem na nią, zaszklonymi oczyma. - Mógłbyś sprawdzić co z maleństwami? Sama nie pójdę bo nie chcę zostawiać go samego.-kiwnęła na ciało dziewiętnastolatka.
 - Jasne, nawet miałem cię o to pytać.-odszepnąłem chrypiącym głosem.
 - Umm, i Harry?
 - Tak, Danielle?-zwróciłem się do niej. Z kieszeni wyjęła niebieskiego iphone'a i podała mi go.
 - Proszę, zadzwoń do Liama. Na pewno się martwi, a ja nie odbierałam od niego wcześniej telefonu.-wziąłem od niej komórkę i podnosząc się z niewygodnego krzesła obok łóżka Zayna, wyszedłem z sali 113.
Wolnym krokiem skierowałem się w stronę pomieszczenia, w którym obecnie przebywały bliźniaczki. Przejechałem palcem po ekranie komórki i wybrałem numer Li. Nie musiałem długo czekać by odebrał.
 - Na Boga, Danielle! Nareszcie! Wiesz jak ja się martwiłem?!  Gdzie ty w ogóle jesteś? I to o trzeciej nad ranem?!-wściekły głos Liama,  jednocześnie był niesamowicie troskliwy. -Halo, Danielle? Danielle jesteś tam?
Oh, o nią się ktoś w ogóle martwi, prawda Styles?
 - Hej Li.-szepnąłem do telefonu drżącym głosem.
 - Hazz?-zdziwił się.
 - Dani jest ze mną. To znaczy z nami. W sali, to znaczy w szpitalu.-wyjaśniłem, starając się choć trochę uspokoić Liama.
 - W szpitalu?! Coś jej się stało?!-spanikował.
 - Nie, z Danielle wszystko okej. Perrie po prostu zaczęła rodzić i … i ...-momentalnie się rozpłakałem przypominając sobie co miało miejsce o dziewiętnastej. Osunąłem się po pobliskiej ścianie.
 - Harry? - w słuchawce rozbrzmiewał głos szatyna.-Harry jesteś tam?
Nie odzywałem się. Nawet gdybym chciał nie wydusiłbym z siebie żadnego słowa. W moim gardle urosła ogromna gula, która ledwo przepuszczała jęki bólu i rozpaczy.
 - Gdzie jesteście? W którym szpitalu?-zapytał Payne.
 - St. Louis.-wybełkotałem przez płacz, a Li się rozłączył.
~~~
-Hazza!-melodyjne echo wypełniło smutny, szpitalny korytarz.-Harry, co robisz na korytarzu?  Gdzie jest Danielle? Na pewno nic jej nie jest? Wszystko okej?-zasypał mnie lawiną pytań, a ja nawet nie zwróciłem na niego uwagi.-I kurwa dlaczego nie patrzysz na mnie jak do ciebie mówię?!-warknął potrząsając moimi ramionami. Uniosłem lekko głowę, pozwalając mu zobaczyć mokre, błyszczące oczy.-Co jest?
Otworzyłem lekko usta, ale ich drżenie uniemożliwiło mi wyjaśnienia. Chłopak przyciągnął mnie do siebie, pozwalając wybuchnąć spazmatycznym płaczem.
Zacisnąłem kurczowo dłonie na jego torsie. Chciałem by choć raz ktoś wysłuchał mnie. Wysłuchał co leży mi na sercu. Po to właśnie był Liam.. i nadal jest. Kochany braciszek.
 - Harry, skarbie co się dzieję?- pogładził mnie po plecach. Zacisnąłem mocno powieki, chcąc powstrzymać cisnące się w kącikach oczu - po raz kolejny – łzy. - Ej, kociaku, wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko, tak? Jesteśmy braćmi.
Odsunąłem się lekko, trzęsąc niemiłosiernie i spojrzałem w brązowe, mądre tęczówki Payne'a,
 - Zakochałem się.-szepnąłem cichutko.
 - To wspaniale, Hazz.-pogładził moje ramię lekko się uśmiechając.
 - W Perrie.-zrzedła mu mina. Uniósł brew.- Podczas naszego pierwszego spotkania. To była najpiękniejsza chwila w moim życia Leeyum. Kochałem i kocham w niej dosłownie wszystko. Jest cudowna, była cudowna. A wiesz, za co ją kocham najbardziej?-zapytałem zszokowanego chłopaka.-Że potrafiła oddać własne życie za swoje dzieci.-rozpłakałem się, w jego ramionach. Chciałem by mnie przytulił, ale on mnie odepchnął i odsunął się.
 - Boże...-zakrył usta dłonią, cofając się w tył..-Zayn...On, on sobie nie poradzi...Boże, boże..-schował twarz w dłoniach.
 - Li..-spojrzałem na niego. Stał w miejscu jak sparaliżowany i wpatrywał się we mnie.
 - Jesteś podłym skurwielem, Styles.-zmroził mnie wzrokiem.
 -Li, ja..-jestem podłym skurwielem. I kurwa, Liam ma rację.
 - Mówisz, że ją kochasz, odkąd ją poznałeś, a zrobiłeś jej takie świństwo. Nastawiłeś wszystkich przeciwko niej. Uderzyłeś ją. Skłóciłeś nas. Rozwaliłeś zespół. Przez ciebie straciliśmy członka rodziny. Zayn...on przez ciebie cierpiał! Perrie przez ciebie cierpiała! Wszystko przez ciebie!-krzyczał szarpiąc mnie za koszulkę.-Rozwaliłeś całą naszą rodzinę! Zayn nas nienawidzi przez ciebie! Louis nas nienawidzi przez ciebie! Niall od nas odszedł przez ciebie! Straciłem przez ciebie trójkę przyjaciół! Wszystko zepsułeś ty! Ty cholerny, pierdolony, egoistyczny kutasie! -jego ręka znalazła się na moim policzku, zostawiając po sobie czerwony ślad.
 - Liam!-wrzask Danielle, uderzył we mnie z ogromną siłą. Podbiegła do swojego chłopaka, który zaraz został przez nią odciągnięty.-Liam, uspokój się.-chwyciła jego twarz w dłonie.-Spokojnie.
Pocałowała go delikatnie i przytuliła do siebie. Chłopak oddał uścisk i siadając na krześle, przygarnął do siebie jeszcze mocniej ciało tancerki. Wyglądali na tak zakochanych, tak idealnych da siebie.
~~~                                                             listening
~Zayn~
Kolejna godzina bez ciebie. To już jedenaście godzin, odkąd cię nie ma, kochanie.
Jedenaście godzin, odkąd nie widziałem naszych córeczek. Nie chcę ich na razie oglądać. Nie chcę widzieć twoich oczu, to za bardzo boli.
Wiesz...czuję się strasznie pusty i taki obolały. Nie mam na myśli swojej ręki, którą rozbiłem lustro i musieli mi ją zszywać. To mnie nie boli. Najgorszy ból sprawia mi uczucie, że nie mam serca. Że ktoś mi je wyrwał. A ty zabrałaś je razem ze sobą.
Chciałbym po prostu zatrzasnąć drzwi, zgasić światło i być z tobą. Poczuć twoja miłość, leżeć obok ciebie. Chciałbym ci pokazać jak mocno bije mi serce gdy jesteś obok mnie. Być może o tym wiedziałaś, ale chciałbym ci to powiedzieć prosto w oczy. Czas uciekał, a ja tego nie zrobiłem. Strasznie żałuję.
Drżącymi dłońmi dotknąłem skórę, na swoich ramionach, a to sprawiło, że łzy spływają mi  po twarzy .
Gdybyśmy tylko mogli zatrzymać nasze życie choć na chwilę, gdybyśmy tylko mogli cofnąć czas.
Oh, Perrie, tak bardzo za tobą tęsknię. Jesteś moim życiem, moim głosem, moim powodem by żyć.
Moja miłość, moje serce oddycha przy tobie. A teraz nie mam tlenu. Duszę się. Bez ciebie.
Jeśli nie mogę cię mieć z powrotem, to cofnijmy się. Cofnijmy się bym mógł znaleźć odpowiednie słowo, którym powiem jak bardzo cię kocham, zanim mnie opuścisz.
Może zasuńmy drzwi i wyrzućmy klucz? Bądźmy razem. Nie przejmujmy się innymi. Kochajmy się. Trwajmy ze sobą. Razem. Już na zawsze.
Nie chcę, byś była tylko moim wspomnieniem, postacią ze zdjęć. Nie chcę, byś była tak postrzegana. Nie chcę żyć bez ciebie.
Moja wola jest zachmurzona, jak niebo tej nocy gdy odeszłaś. Cały świat cierpi razem ze mną. Płacze. Wróć do nas. Wróć do mnie.
Zawołałbym cię jak Rose, po śmierci Jack'a.** Mam krzyczeć 'come back!' ? Proszę.
COME BACK!
Moje ciało drży. Jedynie dłonie nie poruszają się, jakby były martwe. A może są? Może ja jestem?
Krzyczę. Głośno. Chcę pozbyć się cierpienia. Chce wykrzyczeć cały ból. Ale to staje się nagle takie trudne. Głos jest odrętwiały. Chrypnę. To sprawia, że łzy znów są na mojej twarzy.
Danielle wbiega do sali, w której jestem. Patrzy jak wiję się na tym cholernie niewygodnym łóżku i krzyczę. Krzyczę, a ból w piersi koi moją duszę. Czuję się pusty. Nie czuję nic. Jedynie mokre strużki łez, na swoich policzkach.
Cofnijmy czas. Cofnijmy się choć o jeden dzień. Bym mógł powiedzieć ci jeszcze raz jak bardzo cię kocham, Perrie.
Szatynka z kręconymi włosami, próbuje przytrzymać moje ramiona. Próbuje mnie uspokoić. Wyrywam się. Zaciskam dłonie na włosach. Szarpię je. Wyrywam. Rozrywam paznokciami szwy. Krew przedziera się przez słabo zrośnięta skórę. Boli. Ale chcę czuć ból. Czuć to co czułaś ty, gdy mnie opuszczałaś.
Jaskrawe światła w moim umyśle, przywracają wspomnienia. Nasze zabawy na ulicy, kopanie piłki. Tańczenie na palcach niczym Rose z Titanica, podczas zabaw pod pokładem. Nasze stanie na krawędzi i wszelkie ryzyko. Kupkę moich ubrań, porozrzucanych na twoim idealnie zaścielonym łóżku i twoja minę gdy wtedy na mnie krzyczałaś.
Moment, w którym czułem, że upadam, nie dam rady, a ty przemieniałaś go w żart.
Brakuję mi ciebie. Chce być z tobą.
Dołączę do ciebie. Już niedługo, kochanie.
__________________________
*W opowiadaniu mama Perrie ma tylko ją i Jonniego.
**Rose w Titanicu, wołała 'Come Back' do ludzi z łodzi. Chciała by zawrócili i ją uratowali, ale dla potrzeb opowiadania zmieniłam to na 'Come Back', ale jako wołanie by ukochany wrócił. Dobra, nie umiem tłumaczyć xD

6 komentarzy:

  1. BOSKI!!!!!!!Tylko że cały czas ryczałam ;(
    A jeśli chodzi o ten ostatni wers : "Dołączę do ciebie. Już niedługo, kochanie." To czy dobrze myślę że chcesz i jego uśmiercić , chcesz żeby on popełnił samobójstwo???Mam nadzieję że nie.Powiedz że nie mam racji!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. ;( No nie! Wiesz co? Zabiłabym Cię za to, ale ktoś musi pisać te opowiadanie :( Ryczałam jak dziecko! Weź Ty nie mów, że tak już będzie, ok? Niech przylecą wróżki o cofną czas, no i niech Malik i Styles staną się jednością, bo nie wytrzymam, kocham i jednego i drugiego tak samo, soł...

    OdpowiedzUsuń
  3. Kto jak kto ale ty potrafisz mnie załamać, cały dzień zacieszałam jak głupia do sera,a teraz ryczę jak głupia i czuję, że prędko się nie uspokoję. Co do rozdziału to...Boski, Świetny, Zajebiaszczy, szkoda, że nie ma Pezz, ale chyba się już z tym pogodziłam. Czekam na nn i życzę weny ;DD

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę nie mogę się przyzwyczaić ,że Pezz już nie ma w opowiadaniu ,ale to nie zmienia faktu ,że roździał super :) Szkoda mi Zayna ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział, kocham twoje opowiadanie.Szkoda, że uśmiercilaś Petrie bez niej juz nie będzie takie samo, mam nadzieje ze zayn sobie nic nie zrobi i nie zostawi swoich dzieci samych

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG. Dlaczego to tak boli? KC Rozdział jest ydawrhcivkreerttyyyllkjjsjdjdjskosoqoqakmzndbxhdsjjxisisnx

    OdpowiedzUsuń