miał być wczoraj wiem.
ugh, nienawidzę nie mieć internetu ;/
ale to mnie zmotywowało do napisania dłuższego rozdziału i kilku do przodu.
niestety muszę je mocno poprawić.
oh, tak w ogóle to dobry wieczór skarbeczki.x
zmieniłam wygląd. podoba się?
bo mi baaaardzo, huh.
co do rozdziału.
mam nadzieję, że zauważcie coś 'dziwnego' w zachowaniu Harry'ego.
próbowałam to tak ująć by było w miarę 'widoczne'.
no, cóż. mam tylko nadzieję, że nie nawaliłam.
kocham was bardzo za te komentarze, wiecie?
dobra,dobra, bo się rozczulę, a tego nie chcemy.
więc w rozdziale będzie piosenka, która kocham w owym wykonaniu i szczerze to przy niej płaczę jak głupia. nie wiem czy przez ten głos czy przez samego wykonawce ♥
tak na marginesie jeśli wam się skończy to włączcie ją again,again,again.
i gdybyście chcieli mnie follownąć to @Zerrie_x69
do następnego.xxX
~Perrie~
W pełni zadowolona i dumna ze swojej nowej fryzury
siedziałam w taksówce, przed domem Stylesa. Poprawka – przed willą. O ile to
nie był pałac. Spojrzałam jeszcze raz na biały budynek i zastanowiłam się jakby
to było z nim mieszkać. Przecież Zaynowi było tutaj dobrze. Blondynkowi i Lou
też. Wszystko zepsułam ja. Głupia blondynka, która zakochała się w jego
przyjacielu. Hazz jest naprawdę świetnym
chłopakiem. Może i nie przekonałam się o tym na własne oczy, ale w głębi serca
byłam tego pewna. Kobieca intuicja? Możliwe.
Przeanalizowałam dokładnie ostatnią rozmowę z Niallem o Loczku i przemyślałam wszystko dokładnie. Jeśli rzeczywiście się pogubił, a ja będę w stanie mu pomóc to, to zrobię. Nawet jeśli Malikowi i Horanowi się to nie spodoba. Jestem Perrie Edwards, która pomaga ludziom, a nie patrzy jak cierpią. Lekkie kopnięcie w moim potężnym brzuchu wystarczyło, żebym znowu wróciła do punktu wyjścia. Iść czy nie? Następne kopnięcie. To znaczy, że nie? Ugh. Dziewczynki nie pomagacie.
Przeanalizowałam dokładnie ostatnią rozmowę z Niallem o Loczku i przemyślałam wszystko dokładnie. Jeśli rzeczywiście się pogubił, a ja będę w stanie mu pomóc to, to zrobię. Nawet jeśli Malikowi i Horanowi się to nie spodoba. Jestem Perrie Edwards, która pomaga ludziom, a nie patrzy jak cierpią. Lekkie kopnięcie w moim potężnym brzuchu wystarczyło, żebym znowu wróciła do punktu wyjścia. Iść czy nie? Następne kopnięcie. To znaczy, że nie? Ugh. Dziewczynki nie pomagacie.
-Panienko śpieszę się.-upomniał się taksówkarz, któremu
już po chwili wcisnęłam w dłoń
dwadzieścia siedem funtów. Zdzierstwo.
-Mógłby mi pan pomóc wyjść? Sama nie dam rady.-zaśmiałam
się wskazując na brzuch, a kierowca tylko westchnął głośno i z grymasem wysiadł
zza kierownicy. Otworzył moje drzwi i chwytając moją dłoń wyciągnął mnie z
auta.-Dziękuję.-mężczyzna nie odpowiedział tylko trzasnął drzwiami i odjechał z
piskiem opon.-Co za kretyn.-mruknęłam pod nosem. Gdy zrobiłam pierwszy krok ku
domowi Hazzy, zadzwonił mi telefon. Zaczęłam szperać w torebce, wywracając
wszystko do góry nogami.
-Halo?-warknęłam do słuchawki, zdając sobie sprawę, że
chyba prędko nie dotrę do drzwi Stylesa.
-Hej Księżniczko, jesteś w domu?-usłyszałam słodki głos
Niallera, który sprawił, że cała złość uciekła.
-Cześć Blondynku. Obecnie nie, a o co chodzi?-spytałam.
-Siedzę właśnie w gabinecie u dentystki, swoją drogą
całkiem niezłej i dopiero zorientowałem się, że nie wziąłem książeczki wizyt, a
za Chiny nie chce mnie bez niej wpuścić.-potok słów wypływający z jego ust tak
mnie zahipnotyzował, że nie zauważyłam kiedy skończył mówić.-Pezz? Halo, jesteś
tam?
-Tak, tak jestem.-szybko potrząsnęłam głową.-Więc co w
związku z tym, Nini?
-Wspominałem, że jestem na drugim końcu miasta i zanim
dojadę do domu i wrócę z powrotem minie dwie godziny?-zaśmiał się.-Byłabyś tak
dobra i przewietrzyła tyłek i dowiozła mi go? Wyślę Sam'a.
-Nialler, przykro mi, ale nie jestem w domu.
-Wyszłaś na dwór?! Jest z tobą Zayn?!-krzyknął, a ja
musiałam odsunąć telefon od ucha.
-Nie.-mruknęłam.
-A Debby?!
-Nie, jestem sama.
-Zdurniałaś do reszty?-zapytał już łagodnie.-Co jak
zaczniesz rodzić? Tak nagle?
-Nialler nie kracz, bo ci nogi z dupy powyrywam.
-Gdzie jesteś?-westchnął, zapewne wywracając oczami, jak
to miał w zwyczaju.
-Nie ważne.
-Perrie? Jak to nie ważne? Gdzie jesteś?
-Obiecasz, że nie powiesz Zaynowi?-zapytałam cicho.
-Co ty kombinujesz?-czy on zawsze gdy słyszy słowa 'nie
powiesz Zaynowi?, musi panikować.
-U....Harrego.-szepnęłam, wyobrażając sobie jak Horan
teraz kopie w jakieś krzesło i klnie pod nosem z jej głupoty.
-Perrie! Jak mogłaś tam pójść!? W dodatku sama?!-jego
delikatny, anielski głos zamienił się na głośny krzyk. Nie to, że lubiłam złego
Nialla, ale ten spokojny był słodszy.
-Nie krzycz na mnie, proszę.-poprosiłam.-Niall ja chcę mu
pomóc. Zadzwonię później. Kocham cię, pa.-rozłączyłam się i wypuściłam z płuc
powietrze. Powolnym krokiem ruszyłam do ciemnych drzwi, domu Loczka.
_____________
-Dasz radę, Pezz.-powtórzyłam sobie dziesiąty raz pod
nosem i sięgnęłam do dzwonka prędko go naciskając, byle nie spanikować. Minęło
kilka chwil i gdy już miałam odchodzić, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
Odwróciłam się i spojrzałam na wysoką postać w drzwiach. Burza kręconych
włosów, była w tym momencie tak urocza, iż zapragnęłam wtopić w nie swoją dłoń.
Lekko zmarszczone czoło, dodawało uroku nastolatkowi, a zgrabny nosek go
dopełniał. Wydatne, malinowe usta, ułożone były teraz w idealne kółeczko.
Na koniec spojrzałam w jego szmaragdowo zielone oczy.
Patrzyły na mnie z wymalowanym zdziwieniem i szokiem. Po chwili na twarzy Hazzy
pojawiła się wściekłość. Może rzeczywiście nie powinnam była tu przychodzić?
-Cześć Harry.-posłałam mu niepewny uśmiech, na który -co
mnie nie zdziwiło- nie odpowiedział.
-Wynoś się stąd.-warknął, posyłając mi groźne spojrzenie,
na które mimowolnie zadrżałam.
-Hazz, proszę możemy porozmawiać?-zerknęłam na niego.-To
ważne.-poprosiłam i zauważyłam, że spiął mięśnie.
-Słucham.-założył ręce na piersi. Westchnęłam cicho i
zaczęłam monolog.
~Hazza~
-Słucham.-założyłem ręce, którymi w tym momencie miałem
ochotę owinąć jej zgrabne, blade ciało. Dziewczyna westchnęła cicho i uchyliła
swoje różowe wargi.
-Wiem, że mnie nienawidzisz...-ugh, Perrie. Nawet nie
wiesz jak bardzo nienawidzę tego, że nie możesz być moja, jęknąłem w duchu,
jednocześnie karcąc się za to, że w ogóle o czymś takim pomyślałem.- I wiem, że
przysporzyłam ci mnóstwo problemów...-masz na myśli problemy takie jak to, że
oglądając twoje zdjęcia mimowolnie...yhm mój kolega staje na baczność? Tak to
zdecydowanie jest problem.-...że przeze mnie straciłeś trójkę przyjaciół.-to mogę
ci wybaczyć. Mam Nicka, Eda Liama i dziewczyny i..
Styles, no wyliczaj,wyliczaj. Chyba, że...ojej! Nie masz
więcej przyjaciół?
Czy musisz zjawiać w najmniej odpowiednich momentach?
Nienawidzę cię ty pedalski głosie.
Też cię kocham, Harry.
-Przepraszam, że przeze mnie Zayn odszedł z zespołu.
I...-mówiła trzęsącym się głosem.
-Wejdź, zaraz zrobię ci herbaty.-jęknąłem, widząc jak
trzęsie się cała z zimna. W końcu londyńska zima czasami daje w kość mimo, że
jest ciepła. Gdy zdjęła bawełnianą, beżową czapkę skarpetkę i przeczesała
smukłymi palcami włosami, słowo daję szczęka mi opadła.-Do twarzy ci w
różowym.-rzuciłem przepuszczając ją w drzwiach i zatrzaskując je. Podszedłem do
Perrie, pomagając zdjąć jej płaszcz.
-Dziękuję.-posłała mi uroczy uśmiech, który sprawił, że
moje cholerne, pieprzone, kretyńskie, idiotyczne, zdradzieckie wargi uniosły
się w górę.
Uhuh, Harry dlaczego użyłeś tylu epitetów? Denerwuje cię
jej obecność?
Zamknij się ty pieprzony...właściwie kim ty w ogóle
jesteś?
Powiedzmy, że jestem twoją wróżką.
Jesteś żałosny.
Mi nie miękną kolana przy lasce LEPSZEGO od ciebie
faceta.
Spieprzaj.
-Idź do salonu.-mruknąłem znikając w drzwiach kuchni.
Wcisnąłem pomarańczowy przycisk na elektrycznym czajniku, wyjąłem przypadkowy
kubek i wrzuciłem do niego torebkę Yorkshire Tea, pamiętając o tym, że Pezza
pije tylko taką.
Harry, co ty wyprawiasz? I skąd wiesz jaką herbatę piję
ta..ta...
Nie kończ.
Oh, Harry broni kobiety MALIKA, jakie to
słodkie, zadrwił ze mnie, a ja spiąłem mięśnie i zamknąłem oczy.
Spadaj.
Momentalnie łzy napłynęły mi do oczu.' Kobiety
Malika..'. Nie musiał mi o tym przypominać. Tak właściwie to, czy ja gadam
z wewnętrznym sobą?
Delikatne kliknięcie czajnika, pomogło mi wrócić na
ziemię. Otarłem wilgotne oczy i zalałem gorącą wodą herbatę dla ślicznej
blondynki. Harry, ona ma teraz różowe włosy, przypomniałem sobie. Swoją drogą,
ten róż dodawał jej uroku. Wyglądała teraz jak mała,bezbronna dziewczynka,
która powinna ubierać się w cukierkowego koloru sukienki i w ręce ciągle
trzymać czerwonego lizaka, a nie nosić dzieci tego pakistańskiego kretyna z
okładki Vogua.
Na którym TY nie byłeś. I wiesz co? Pewnie córki Edwards,
będą tak ubierane.-zauważył z przekąsem.-Oops! Zapomniałem – to nie
tylko dzieci Perrie, ale i MALIKA.
Nie dobijaj mnie, proszę.
Powiedz jej.
Co mam jej powiedzieć?
-Harry!-usłyszałem krzyk Pers i chwytając kubek, szybko
wróciłem do salonu. Widząc chwytającą się za brzuch dziewczynę, wmurowało mnie
w podłogę. Ciężkie oddechy dziewiętnastolatki przeraziły mnie doszczętnie.
-Co-co jest?-spytałem przerażony, odstawiając kubek na
etażerkę i siadając obok narzeczonej Malika.
Narzeczonej, słyszysz?-podkreślił
drugi Harry.
-Nie wiem, po prostu mocniej kopnęły.-wysapała. Położyłem
dłoń na jej ramieniu i spojrzałem w nieziemsko błękitne oczy.
-Spokojnie Perrie, poczekamy jeszcze chwilkę i jeśli
będzie gorzej zawiozę cię do szpitala, dobrze? A teraz się połóż.-nastolatka
kiwnęła głową i posłusznie ułożyła się na białej sofie. Podłożyłem jej kilka
poduszek pod plecy i okryłem jaskrawoniebieskim kocem...skąd się tu wziął koc
Malika?!-Podać ci herbatę?-spytałem, a widząc pozytywną reakcję, podałem
błękitny kubek dziewczynie. Gdy nasze palce spotkały się, zadrżałem.
Harry, skarbie dlaczego się trzęsiesz?
-Dziękuję.-uśmiechnęła się pogodnie. Upiła łyk i
spojrzała na mnie pytająco.-Skąd wiedziałeś, że lubię pić tę herbatę?
-Emm...powiedzmy, że Lou lubił opowiadać o swoich
'herbacianych klientkach'.-uśmiechnąłem się i spuściłem wzrok.
-'Herbacianych klientkach'?-wybuchnęła śmiechem, a po
chwili do niej dołączyłem.
-No wiesz, Louis lubi rozpowszechniać swoją 'Yorkshire
Tea Infection'.-mrugnąłem okiem, a Perrie się lekko uśmiechnęła.
-Harry mogę cię o coś spytać?-kiwnąłem głową.-Dlaczego
mnie tak nienawidzisz? Jeśli robię coś nie tak, powiedz mi. Postaram się to
zmienić, naprawdę. Nie chcę żyć z tobą w niezgodzie i patrzeć jak wszyscy
skaczecie sobie do gardła.-szepnęła ciągle patrząc mi w oczy.
Ojej! Harry, to ty jej nienawidzisz? Myślałem, że chcesz
sprawić, aby jęczała z rozkoszy pod twoim gorącym ciałem.
Takie marzenia pozostaw dla siebie.
Zaskoczyła mnie tym pytaniem. Co ja mam jej powiedzieć? '
Ej mała, ja cię wcale nie nienawidzę. To tylko moja idiotyczna duma, boi się,
że odrzucisz takiego dupka jak ja.' To nawet nie wchodzi w grę.
Boże, Styles jaki ty jesteś żałosny. Przecież żadna laska
ci się nie oprze. Prędzej czy później wskoczyłaby ci do łóżka.
-Widzisz...to nie takie proste.-zacząłem. Chciałem
jej powiedzieć co leży mi na sercu, ale przerwała mi jej dzwoniąca komórka.
Nie zapominaj, że nie masz serca, nie znasz tego terminu
i jesteś pieprzonym, samolubnym dupkiem.
-Hazz, podasz mi go, proszę?-ta dziewczyna zdecydowanie
nadużywa słowa 'proszę'.
-Co znowu?-mruknęła znudzona, gdy podałem jej
telefon.-Niall, mówiłam ci, że masz mu nie mówić!-pisnęła do słuchawki.-Jesteś
głupi, wiesz?! Jak mogłeś?! Wiesz, co ja będę miała po powrocie do domu?! Nie
kurwa, to ja oberwę za to, że jestem tutaj,a nie ty. A z resztą, co ja się
przejmuję? Zayn jest dzisiaj na sesji,a potem ma zajechać do Bradford.-przypomniała,
cwaniacko się uśmiechając. Awww, te dołeczki, zachwyciłem się.-Jak to wraca do
Londynu? Za ile będzie? Godzinę?-jak Boga kocham , jej oczy wyglądały teraz jak
guziki od mojego płaszcza. A są naprawdę duże.-Przysięgam ci, że więcej z tobą
nie będę spała.-warknęła i odrzuciła telefon na fotel obok.
-Śpisz z Niallem?-uniosłem brew.
-To zależy czy mam ochotę na seks czy spanie cały
dzień.-rzuciła, a ja udławiłem się śliną.
-Ymm...co miałaś na myśli mówiąc, że 'co ja będę miała po
powrocie do domu.'?-zapytałem.
-Zayn da mi jakąś karę.
-Karę?-zdziwiłem się.-On ci coś robi?-zmartwiłem się
wyobrażając sobie najgorsze.
-Nie mów mi, że pomyślałeś, że on mnie kiedykolwiek
uderzył.-powiedziała, a ja spaliłem buraka.-Posłuchaj Harry.-westchnęła.-Zayn nigdy,
przenigdy mnie nie uderzył. Nie jest
złym człowiekiem i nie robi nikomu krzywdy. A jego kara dla mnie to co
najwyżej, kilka dni bez jakichkolwiek pieszczot. Ugh, to naprawdę jest
straszne.-jęknęła.
-Przepraszam.-szepnąłem.
-To możemy wrócić do mojego pytania? Zależy mi żebyś mi
na nie odpowiedział i będę uciekać, bo wiesz..Zayn.-wywróciła oczami.
-To nie jest proste.-po raz który, spuściłem dzisiaj
wzrok?
-Coś się dzieję?-położyła swoją zgrabną, małą dłoń, na
mojej, będącej zupełnym przeciwieństwem.-Nie chcę być wścibska czy coś, ale
dlaczego płakałeś?
-Nie płakałem.-zaprzeczyłem szybko.
-Hazz, nie jestem ślepa.-wywróciła oczyma. Czy ona
zauważa wszystko? To kompletnie nie fair.-Harry możesz mi zaufać.-pogładziła
kciukiem wierzch mojej dłoni. Odnalazłem wzrokiem jej piękne oczy i utonąłem w
ich błękicie. Czy ta drobna dziewczyna się o nie martwiła? Czy w ogóle ktoś się
o mnie martwił? No dobra, Liam może pytał mnie czasem o samopoczucie, ale to
nie to samo.
-Perrie to nie tak, że ja cię nienawidzę. Bo jest
zupełnie odwrotnie.-zacząłem.-Jesteś wspaniałą dziewczyną. Będziesz miała
śliczne córeczki, męża. Masz przyjaciół, którzy cie kochają i ci pomagają. To
nie łatwe patrzeć, jak wszyscy wokół ciebie, których kochasz nagle z dnia na
dzień olewając cię i zaczynają biegać wokół dziewczyny...przyjaciela. To
wszystko...to co robiłem, to jak nastawiłem wszystkich przeciwko tobie..ja
przepraszam.
Nie kłam Styles. Powiedz jej, że masz na nią ochotę i nie
bierz jej na litość. W końcu to ma być jednorazowa noc, prawda?
-W porządku Hazz.-przyciągnęła mnie do siebie i wplatając
dłonie w moje loki, mocno przycisnęła do swojego ciała. Poczułem się wtedy taki
chciany. Szybko się jednak opamiętałem. To nie było punktem w moim planie.
-Nic nie jest w porządku!-oderwałem się od niej i
przyciągnęłam do siebie kolana. Schowałem w nie twarz i poczułem ciecz na
swoich policzkach. Kurwa, to nie miało tak wyglądać, zbeształem się.-Straciłem
trzech najważniejszych facetów w moim życiu, rozwaliłem zespół, który –
szczerze – nie funkcjonuje i stoi w miejscu. Uderzyłem kobietę w ciąży!
Rozumiesz!? Ja nigdy nie biłem kobiet, a zwłaszcza tych w ciąży!-żaliłem się
czekając na reakcję Edwards. Takowa nie nastąpiła więc uniosłem lekko głowę i
spojrzałem na ciężarną.-Przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam za to i za to
co zrobiłem.-kontynuowałem.-Nie chciałem być takim chujem i tracić tego
wszystkiego, po prostu byłem na ciebie wściekły. Zabrałaś mi Louisa, który jest
dla mnie niesamowicie ważny, Nialla, Zayna, który nie chce mnie teraz znać.
Eleanor i Danielle mimo szczerych chęci nie chętnie ze mną rozmawiają. Zresztą
one zamieniają ze mną jakiekolwiek słowo jeśli są do tego zmuszone. Wiesz kiedy
ostatnio widziałem Els? Miesiąc temu na rozdaniu Brit Awards. Od tamtej pory
nie była u mnie ani sama, ani z Lou. Danielle jeśli już tu jest to siedzi
ciągle u Liama. Zabrałaś mi wszystkich. Wszystkie ważne dla mnie osoby, jednym
skinieniem palca. Od tak po prostu. Ciągle siedzi mi w głowie ten moment kiedy
Zayn wszedł tu z tobą i cię przedstawił.
~wspomnienie
Harry'ego~
-Cześć moje wy dupcie, mamy gościa.-do salonu wszedł
uśmiechnięty od ucha do ucha Malik.-Bądźcie mili i jej nie wypłoszcie.-Nialler
zaśmiał się słysząc słowa przyjaciela, a po chwili obok mulata stanęło metr
sześćdziesiąt pięć czystego seksu.-To jest Perrie.-cmoknął dziewczynę w skroń i
objął ramieniem w pasie.
-Cześć.-uśmiechnęła się uroczo.
-Oh, Malik nie chwaliłeś się, że wyrwałeś taką
laskę.-rzucił z wyrzutem Lou, a blondynka się zarumieniła.
-Nie jesteśmy razem. Przyjaźnimy się.-wytłumaczyła szybko
i złapała Zayna za dłoń. Oh, czyżby? To tyko przyjaźń?
-Wyrwałem ją już dawno temu.-zaśmiał się i ucałował
zaczerwieniony policzek Perrie.-Pamiętacie jak opowiadałem wam o tej ślicznej
blondynce, która zawróciła mi w głowie gdy miałem piętnaście lat? To właśnie
ona.-nagle Louie zerwał się z kanapy i podbiegł do niej, mocno obejmując i
całując w policzek.
-Witaj w rodzinie piękna niewiasto!-wykrzyknął okręcając
ją i powodując śmiech w pomieszczeniu. Powodując jej śmiech. Wtedy poczułem jak
moje serce zabiło mocniej.
_______
-Na początku cię polubiłem, nawet bardzo. Gdybym nie był
wtedy tak zazdrosny o chłopaków i nie chciał się na tobie zemścić, co mi
kompletnie nie wyszło, teraz nie było by tego wszystkiego.-tłumaczyłem dalej
gestykulując rękoma na wszystkie strony.
-Skarbie, każdy popełnia błędy.-pocieszyła mnie.
-Ale nie takie, przez które ma ochotę zniknąć z
powierzchni ziemi.-złapałem się za włosy i zacisnąłem na nich ręce.-nawet nie
masz pojęcia jak mam ochotę cofnąć czas o ten rok. Wtedy nie
-Nie ma takiej potrzeby. Jeśli tylko pozwolisz sobie
pomóc to naprawimy wszystko razem i będzie jak dawniej.-zaproponowała, a ja
wpatrując się w jej pogodną twarz, kiwnąłem lekko głową.
-Zazdroszczę Zaynowi wiesz?-wyszeptałem, a ona uniosła
pytająco wymodelowane brwi.-Zazdroszczę mu ciebie, dziewczynek i tego, że
znalazł kogoś kto jest dla niego całym światem, całym jego życiem. I że ta
osoba odwzajemnia jego uczucia w każdym najmniejszym detalu.
-Znajdziesz kogoś takiego. Każdy w końcu znajduje. Ja
znalazłam Zayna, on znalazł mnie. Jesteśmy razem szczęśliwy. Nie zamieniłabym
go na nikogo innego.-gdy wymówiła ostatnie zdanie, coś w środku mnie ukuło.
Zabolało, bardzo zabolało.
Mówiłem ci, żebyś sobie odpuścił. Ona cię nie chce. Ma
Zayna, po co jej jakiś smarkacz z burzą dziecinnych loczków?
Pokochałbym ją bardziej niż on.
Czyżby?
-Już znalazłem, ale ona mnie nie chce.-powiedziałem
zupełnie nie świadomy swoich słów.
-Próbuj Styles. Próbuj cały czas. Może się tylko
boi?-próbowała dodać mi otuchy. To akurat ci nie wyszło, złotko.
-Ona ma faceta.-sprostowałem, myśląc o nikim innym niż
Maliku.
-Uh, to kiepsko.-skrzywiła się.-Ale mi mimo wszytko się
nie poddawaj, dobrze?
-No matter how hard is life, never lost hope.-przypomniałem
sobie jedne z mądrzejszych słów Malika i uśmiechnąłem się.
-Dokładnie.-zachichotała.-Tylko nie powtarzaj innych
'złotych myśli Malika', bo słucham ich codziennie z ust Niallera.-wywróciła
oczyma, doprowadzając mnie do śmiechu.
-Pezz?
-Tak?-uniosła kąciki ust w niezwykle uroczy uśmiech.
-Zgoda?-wyciągnąłem rękę ku niej. Spojrzała na mnie jak
na kretyna.
-Żartujesz sobie?-parsknęła przybierając poważny wyraz
twarzy.
-Myślałem, że..
-Że podam ci rękę na zgodę? Chyba kpisz.-odrzuciła od
siebie koc i wstała z kanapy.-Mogę przypieczętować to tylko
przytulaskiem.-zaśmiała się widząc moją minę. Szybko wstałem i przycisnąłem ją
do siebie uważając na jej krągły brzuszek. Ułożyłem głowę we wgłębieniu jej
szyi i zaciągnąłem się jej zapachem. Wyczułem w jej zapachu nutkę znanych mi
perfum. Ach, no tak. Zapomniałem, że mieszka z Zaynem i ma na sobie jego bluzę.
-Ugh!-jęknęła nagle i zacisnęła dłonie na mojej
marynarce.
-Co się dzieję?-odsunąłem się od niej, lustrując jej
twarz.
-Hazz, wody mi odeszły.-oznajmiła z przerażeniem w głosie.
'...she is so sweetest drug,
she is so sweetest drug...'
Super rozdział *.* Niby Zerrie wszystko się układa ,ale jednak bardzo szkoda mi Harry'ego... A co do następnego rozdziału ,czuję ,że chłopaki odwalą niezłe jajca na porodówce :D @Monia_Shii
OdpowiedzUsuńTak, dopiero teraz skapłam sië, że jest nowy rozdział
OdpowiedzUsuń, ten jest jeszcze lepszy, nie będe się powtarzać więc napiszę iż kopiuję życzenia z poprzedniego rozdziału i ponownie zapraszm do sb ;DD
No chyba sobie kpisz ?!Przerwać w takim momencie ?
OdpowiedzUsuńCzekam na następny *.*
Truskawk0waa222