niedziela, 10 marca 2013

Direction : Twelve ♥

miał być wczoraj wiem.
ugh, nienawidzę nie mieć internetu ;/
ale to mnie zmotywowało do napisania dłuższego rozdziału i kilku do przodu.
niestety muszę je mocno poprawić.

oh, tak w ogóle to dobry wieczór skarbeczki.x
zmieniłam wygląd. podoba się?
bo mi baaaardzo, huh.

co do rozdziału.
mam nadzieję, że zauważcie coś 'dziwnego' w zachowaniu Harry'ego.
próbowałam to tak ująć by było w miarę 'widoczne'.
no, cóż. mam tylko nadzieję, że nie nawaliłam.
kocham was bardzo za te komentarze, wiecie?

dobra,dobra, bo się rozczulę, a tego nie chcemy.
 więc w rozdziale będzie piosenka, która kocham w owym wykonaniu i szczerze to przy niej płaczę jak głupia. nie wiem czy przez ten głos czy przez samego wykonawce ♥
tak na marginesie jeśli wam się skończy to włączcie ją again,again,again.

i gdybyście chcieli mnie follownąć to @Zerrie_x69

do następnego.xxX



~Perrie~

W pełni zadowolona i dumna ze swojej nowej fryzury siedziałam w taksówce, przed domem Stylesa. Poprawka – przed willą. O ile to nie był pałac. Spojrzałam jeszcze raz na biały budynek i zastanowiłam się jakby to było z nim mieszkać. Przecież Zaynowi było tutaj dobrze. Blondynkowi i Lou też. Wszystko zepsułam ja. Głupia blondynka, która zakochała się w jego przyjacielu.  Hazz jest naprawdę świetnym chłopakiem. Może i nie przekonałam się o tym na własne oczy, ale w głębi serca byłam tego pewna. Kobieca intuicja? Możliwe.
Przeanalizowałam dokładnie ostatnią rozmowę z Niallem o Loczku i przemyślałam wszystko dokładnie. Jeśli rzeczywiście się pogubił, a ja będę w stanie mu pomóc to, to zrobię. Nawet jeśli Malikowi i Horanowi się to nie spodoba. Jestem Perrie Edwards, która pomaga ludziom, a nie patrzy jak cierpią. Lekkie kopnięcie w moim potężnym brzuchu wystarczyło, żebym znowu wróciła do punktu wyjścia. Iść czy nie? Następne kopnięcie. To znaczy, że nie? Ugh. Dziewczynki nie pomagacie.
-Panienko śpieszę się.-upomniał się taksówkarz, któremu już po chwili wcisnęłam w dłoń   dwadzieścia siedem funtów. Zdzierstwo.
-Mógłby mi pan pomóc wyjść? Sama nie dam rady.-zaśmiałam się wskazując na brzuch, a kierowca tylko westchnął głośno i z grymasem wysiadł zza kierownicy. Otworzył moje drzwi i chwytając moją dłoń wyciągnął mnie z auta.-Dziękuję.-mężczyzna nie odpowiedział tylko trzasnął drzwiami i odjechał z piskiem opon.-Co za kretyn.-mruknęłam pod nosem. Gdy zrobiłam pierwszy krok ku domowi Hazzy, zadzwonił mi telefon. Zaczęłam szperać w torebce, wywracając wszystko do góry nogami.
-Halo?-warknęłam do słuchawki, zdając sobie sprawę, że chyba prędko nie dotrę do drzwi Stylesa.
-Hej Księżniczko, jesteś w domu?-usłyszałam słodki głos Niallera, który sprawił, że cała złość uciekła.
-Cześć Blondynku. Obecnie nie, a o co chodzi?-spytałam.
-Siedzę właśnie w gabinecie u dentystki, swoją drogą całkiem niezłej i dopiero zorientowałem się, że nie wziąłem książeczki wizyt, a za Chiny nie chce mnie bez niej wpuścić.-potok słów wypływający z jego ust tak mnie zahipnotyzował, że nie zauważyłam kiedy skończył mówić.-Pezz? Halo, jesteś tam?
-Tak, tak jestem.-szybko potrząsnęłam głową.-Więc co w związku z tym, Nini?
-Wspominałem, że jestem na drugim końcu miasta i zanim dojadę do domu i wrócę z powrotem minie dwie godziny?-zaśmiał się.-Byłabyś tak dobra i przewietrzyła tyłek i dowiozła mi go? Wyślę Sam'a.
-Nialler, przykro mi, ale nie jestem w domu.
-Wyszłaś na dwór?! Jest z tobą Zayn?!-krzyknął, a ja musiałam odsunąć telefon od ucha.
-Nie.-mruknęłam.
-A Debby?!
-Nie, jestem sama.
-Zdurniałaś do reszty?-zapytał już łagodnie.-Co jak zaczniesz rodzić? Tak nagle?
-Nialler nie kracz, bo ci nogi z dupy powyrywam.
-Gdzie jesteś?-westchnął, zapewne wywracając oczami, jak to miał w zwyczaju.
-Nie ważne.
-Perrie? Jak to nie ważne? Gdzie jesteś?
-Obiecasz, że nie powiesz Zaynowi?-zapytałam cicho.
-Co ty kombinujesz?-czy on zawsze gdy słyszy słowa 'nie powiesz Zaynowi?, musi panikować.
-U....Harrego.-szepnęłam, wyobrażając sobie jak Horan teraz kopie w jakieś krzesło i klnie pod nosem z jej głupoty.
-Perrie! Jak mogłaś tam pójść!? W dodatku sama?!-jego delikatny, anielski głos zamienił się na głośny krzyk. Nie to, że lubiłam złego Nialla, ale ten spokojny był słodszy.
-Nie krzycz na mnie, proszę.-poprosiłam.-Niall ja chcę mu pomóc. Zadzwonię później. Kocham cię, pa.-rozłączyłam się i wypuściłam z płuc powietrze. Powolnym krokiem ruszyłam do ciemnych drzwi, domu Loczka.

_____________

-Dasz radę, Pezz.-powtórzyłam sobie dziesiąty raz pod nosem i sięgnęłam do dzwonka prędko go naciskając, byle nie spanikować. Minęło kilka chwil i gdy już miałam odchodzić, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Odwróciłam się i spojrzałam na wysoką postać w drzwiach. Burza kręconych włosów, była w tym momencie tak urocza, iż zapragnęłam wtopić w nie swoją dłoń. Lekko zmarszczone czoło, dodawało uroku nastolatkowi, a zgrabny nosek go dopełniał. Wydatne, malinowe usta, ułożone były teraz w idealne kółeczko.
Na koniec spojrzałam w jego szmaragdowo zielone oczy. Patrzyły na mnie z wymalowanym zdziwieniem i szokiem. Po chwili na twarzy Hazzy pojawiła się wściekłość. Może rzeczywiście nie powinnam była tu przychodzić?
-Cześć Harry.-posłałam mu niepewny uśmiech, na który -co mnie nie zdziwiło- nie odpowiedział.
-Wynoś się stąd.-warknął, posyłając mi groźne spojrzenie, na które mimowolnie zadrżałam.
-Hazz, proszę możemy porozmawiać?-zerknęłam na niego.-To ważne.-poprosiłam i zauważyłam, że spiął mięśnie.
-Słucham.-założył ręce na piersi. Westchnęłam cicho i zaczęłam monolog.

~Hazza~

-Słucham.-założyłem ręce, którymi w tym momencie miałem ochotę owinąć jej zgrabne, blade ciało. Dziewczyna westchnęła cicho i uchyliła swoje różowe wargi.
-Wiem, że mnie nienawidzisz...-ugh, Perrie. Nawet nie wiesz jak bardzo nienawidzę tego, że nie możesz być moja, jęknąłem w duchu, jednocześnie karcąc się za to, że w ogóle o czymś takim pomyślałem.- I wiem, że przysporzyłam ci mnóstwo problemów...-masz na myśli problemy takie jak to, że oglądając twoje zdjęcia mimowolnie...yhm mój kolega staje na baczność? Tak to zdecydowanie jest problem.-...że przeze mnie straciłeś trójkę przyjaciół.-to mogę ci wybaczyć. Mam Nicka, Eda Liama i dziewczyny i..
Styles, no wyliczaj,wyliczaj. Chyba, że...ojej! Nie masz więcej przyjaciół?
Czy musisz zjawiać w najmniej odpowiednich momentach? Nienawidzę cię ty pedalski głosie.
Też cię kocham, Harry.
-Przepraszam, że przeze mnie Zayn odszedł z zespołu. I...-mówiła trzęsącym się głosem.
-Wejdź, zaraz zrobię ci herbaty.-jęknąłem, widząc jak trzęsie się cała z zimna. W końcu londyńska zima czasami daje w kość mimo, że jest ciepła. Gdy zdjęła bawełnianą, beżową czapkę skarpetkę i przeczesała smukłymi palcami włosami, słowo daję szczęka mi opadła.-Do twarzy ci w różowym.-rzuciłem przepuszczając ją w drzwiach i zatrzaskując je. Podszedłem do Perrie, pomagając zdjąć jej płaszcz.
-Dziękuję.-posłała mi uroczy uśmiech, który sprawił, że moje cholerne, pieprzone, kretyńskie, idiotyczne, zdradzieckie wargi uniosły się w górę.
Uhuh, Harry dlaczego użyłeś tylu epitetów? Denerwuje cię jej obecność?
Zamknij się ty pieprzony...właściwie kim ty w ogóle jesteś?
Powiedzmy, że jestem twoją wróżką.
Jesteś żałosny.
Mi nie miękną kolana przy lasce LEPSZEGO od ciebie faceta.
Spieprzaj.
-Idź do salonu.-mruknąłem znikając w drzwiach kuchni. Wcisnąłem pomarańczowy przycisk na elektrycznym czajniku, wyjąłem przypadkowy kubek i wrzuciłem do niego torebkę Yorkshire Tea, pamiętając o tym, że Pezza pije tylko taką.
Harry, co ty wyprawiasz? I skąd wiesz jaką herbatę piję ta..ta...
Nie kończ.
Oh, Harry broni kobiety MALIKA, jakie to słodkie, zadrwił ze mnie, a ja spiąłem mięśnie i zamknąłem oczy.
Spadaj.
Momentalnie łzy napłynęły mi do oczu.' Kobiety Malika..'. Nie musiał mi o tym przypominać. Tak właściwie to, czy ja gadam z wewnętrznym sobą?
Delikatne kliknięcie czajnika, pomogło mi wrócić na ziemię. Otarłem wilgotne oczy i zalałem gorącą wodą herbatę dla ślicznej blondynki. Harry, ona ma teraz różowe włosy, przypomniałem sobie. Swoją drogą, ten róż dodawał jej uroku. Wyglądała teraz jak mała,bezbronna dziewczynka, która powinna ubierać się w cukierkowego koloru sukienki i w ręce ciągle trzymać czerwonego lizaka, a nie nosić dzieci tego pakistańskiego kretyna z okładki Vogua.
Na którym TY nie byłeś. I wiesz co? Pewnie córki Edwards, będą tak ubierane.-zauważył z przekąsem.-Oops! Zapomniałem – to nie tylko dzieci Perrie, ale i MALIKA.
Nie dobijaj mnie, proszę.
Powiedz jej.
Co mam jej powiedzieć?
-Harry!-usłyszałem krzyk Pers i chwytając kubek, szybko wróciłem do salonu. Widząc chwytającą się za brzuch dziewczynę, wmurowało mnie w podłogę. Ciężkie oddechy dziewiętnastolatki przeraziły mnie doszczętnie.
-Co-co jest?-spytałem przerażony, odstawiając kubek na etażerkę i siadając obok narzeczonej Malika.
Narzeczonej, słyszysz?-podkreślił drugi Harry.
-Nie wiem, po prostu mocniej kopnęły.-wysapała. Położyłem dłoń na jej ramieniu i spojrzałem w nieziemsko błękitne oczy.
-Spokojnie Perrie, poczekamy jeszcze chwilkę i jeśli będzie gorzej zawiozę cię do szpitala, dobrze? A teraz się połóż.-nastolatka kiwnęła głową i posłusznie ułożyła się na białej sofie. Podłożyłem jej kilka poduszek pod plecy i okryłem jaskrawoniebieskim kocem...skąd się tu wziął koc Malika?!-Podać ci herbatę?-spytałem, a widząc pozytywną reakcję, podałem błękitny kubek dziewczynie. Gdy nasze palce spotkały się, zadrżałem.
Harry, skarbie dlaczego się trzęsiesz?
-Dziękuję.-uśmiechnęła się pogodnie. Upiła łyk i spojrzała na mnie pytająco.-Skąd wiedziałeś, że lubię pić tę herbatę?
-Emm...powiedzmy, że Lou lubił opowiadać o swoich 'herbacianych klientkach'.-uśmiechnąłem się i spuściłem wzrok.
-'Herbacianych klientkach'?-wybuchnęła śmiechem, a po chwili do niej dołączyłem.
-No wiesz, Louis lubi rozpowszechniać swoją 'Yorkshire Tea Infection'.-mrugnąłem okiem, a Perrie się lekko uśmiechnęła.
-Harry mogę cię o coś spytać?-kiwnąłem głową.-Dlaczego mnie tak nienawidzisz? Jeśli robię coś nie tak, powiedz mi. Postaram się to zmienić, naprawdę. Nie chcę żyć z tobą w niezgodzie i patrzeć jak wszyscy skaczecie sobie do gardła.-szepnęła ciągle patrząc mi w oczy.
Ojej! Harry, to ty jej nienawidzisz? Myślałem, że chcesz sprawić, aby jęczała z rozkoszy pod twoim gorącym ciałem.
Takie marzenia pozostaw dla siebie.
Zaskoczyła mnie tym pytaniem. Co ja mam jej powiedzieć? ' Ej mała, ja cię wcale nie nienawidzę. To tylko moja idiotyczna duma, boi się, że odrzucisz takiego dupka jak ja.' To nawet nie wchodzi w grę.
Boże, Styles jaki ty jesteś żałosny. Przecież żadna laska ci się nie oprze. Prędzej czy później wskoczyłaby ci do łóżka.
-Widzisz...to nie takie proste.-zacząłem. Chciałem jej powiedzieć co leży mi na sercu, ale przerwała mi jej dzwoniąca komórka.
Nie zapominaj, że nie masz serca, nie znasz tego terminu i jesteś pieprzonym, samolubnym dupkiem.
-Hazz, podasz mi go, proszę?-ta dziewczyna zdecydowanie nadużywa słowa 'proszę'.
-Co znowu?-mruknęła znudzona, gdy podałem jej telefon.-Niall, mówiłam ci, że masz mu nie mówić!-pisnęła do słuchawki.-Jesteś głupi, wiesz?! Jak mogłeś?! Wiesz, co ja będę miała po powrocie do domu?! Nie kurwa, to ja oberwę za to, że jestem tutaj,a nie ty. A z resztą, co ja się przejmuję? Zayn jest dzisiaj na sesji,a potem ma zajechać do Bradford.-przypomniała, cwaniacko się uśmiechając. Awww, te dołeczki, zachwyciłem się.-Jak to wraca do Londynu? Za ile będzie? Godzinę?-jak Boga kocham , jej oczy wyglądały teraz jak guziki od mojego płaszcza. A są naprawdę duże.-Przysięgam ci, że więcej z tobą nie będę spała.-warknęła i odrzuciła telefon na fotel obok.
-Śpisz z Niallem?-uniosłem brew.
-To zależy czy mam ochotę na seks czy spanie cały dzień.-rzuciła, a ja udławiłem się śliną.
-Ymm...co miałaś na myśli mówiąc, że 'co ja będę miała po powrocie do domu.'?-zapytałem.
-Zayn da mi jakąś karę.
-Karę?-zdziwiłem się.-On ci coś robi?-zmartwiłem się wyobrażając sobie najgorsze.
-Nie mów mi, że pomyślałeś, że on mnie kiedykolwiek uderzył.-powiedziała, a ja spaliłem buraka.-Posłuchaj Harry.-westchnęła.-Zayn nigdy, przenigdy mnie nie uderzył.  Nie jest złym człowiekiem i nie robi nikomu krzywdy. A jego kara dla mnie to co najwyżej, kilka dni bez jakichkolwiek pieszczot. Ugh, to naprawdę jest straszne.-jęknęła.
-Przepraszam.-szepnąłem.
-To możemy wrócić do mojego pytania? Zależy mi żebyś mi na nie odpowiedział i będę uciekać, bo wiesz..Zayn.-wywróciła oczami.
-To nie jest proste.-po raz który, spuściłem dzisiaj wzrok?
-Coś się dzieję?-położyła swoją zgrabną, małą dłoń, na mojej, będącej zupełnym przeciwieństwem.-Nie chcę być wścibska czy coś, ale dlaczego płakałeś?
-Nie płakałem.-zaprzeczyłem szybko.
-Hazz, nie jestem ślepa.-wywróciła oczyma. Czy ona zauważa wszystko? To kompletnie nie fair.-Harry możesz mi zaufać.-pogładziła kciukiem wierzch mojej dłoni. Odnalazłem wzrokiem jej piękne oczy i utonąłem w ich błękicie. Czy ta drobna dziewczyna się o nie martwiła? Czy w ogóle ktoś się o mnie martwił? No dobra, Liam może pytał mnie czasem o samopoczucie, ale to nie to samo.
-Perrie to nie tak, że ja cię nienawidzę. Bo jest zupełnie odwrotnie.-zacząłem.-Jesteś wspaniałą dziewczyną. Będziesz miała śliczne córeczki, męża. Masz przyjaciół, którzy cie kochają i ci pomagają. To nie łatwe patrzeć, jak wszyscy wokół ciebie, których kochasz nagle z dnia na dzień olewając cię i zaczynają biegać wokół dziewczyny...przyjaciela. To wszystko...to co robiłem, to jak nastawiłem wszystkich przeciwko tobie..ja przepraszam.
Nie kłam Styles. Powiedz jej, że masz na nią ochotę i nie bierz jej na litość. W końcu to ma być jednorazowa noc, prawda?
-W porządku Hazz.-przyciągnęła mnie do siebie i wplatając dłonie w moje loki, mocno przycisnęła do swojego ciała. Poczułem się wtedy taki chciany. Szybko się jednak opamiętałem. To nie było punktem w moim planie.
-Nic nie jest w porządku!-oderwałem się od niej i przyciągnęłam do siebie kolana. Schowałem w nie twarz i poczułem ciecz na swoich policzkach. Kurwa, to nie miało tak wyglądać, zbeształem się.-Straciłem trzech najważniejszych facetów w moim życiu, rozwaliłem zespół, który – szczerze – nie funkcjonuje i stoi w miejscu. Uderzyłem kobietę w ciąży! Rozumiesz!? Ja nigdy nie biłem kobiet, a zwłaszcza tych w ciąży!-żaliłem się czekając na reakcję Edwards. Takowa nie nastąpiła więc uniosłem lekko głowę i spojrzałem na ciężarną.-Przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam za to i za to co zrobiłem.-kontynuowałem.-Nie chciałem być takim chujem i tracić tego wszystkiego, po prostu byłem na ciebie wściekły. Zabrałaś mi Louisa, który jest dla mnie niesamowicie ważny, Nialla, Zayna, który nie chce mnie teraz znać. Eleanor i Danielle mimo szczerych chęci nie chętnie ze mną rozmawiają. Zresztą one zamieniają ze mną jakiekolwiek słowo jeśli są do tego zmuszone. Wiesz kiedy ostatnio widziałem Els? Miesiąc temu na rozdaniu Brit Awards. Od tamtej pory nie była u mnie ani sama, ani z Lou. Danielle jeśli już tu jest to siedzi ciągle u Liama. Zabrałaś mi wszystkich. Wszystkie ważne dla mnie osoby, jednym skinieniem palca. Od tak po prostu. Ciągle siedzi mi w głowie ten moment kiedy Zayn wszedł tu z tobą i cię przedstawił.

~wspomnienie Harry'ego~

-Cześć moje wy dupcie, mamy gościa.-do salonu wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Malik.-Bądźcie mili i jej nie wypłoszcie.-Nialler zaśmiał się słysząc słowa przyjaciela, a po chwili obok mulata stanęło metr sześćdziesiąt pięć czystego seksu.-To jest Perrie.-cmoknął dziewczynę w skroń i objął ramieniem w pasie.
-Cześć.-uśmiechnęła się uroczo.
-Oh, Malik nie chwaliłeś się, że wyrwałeś taką laskę.-rzucił z wyrzutem Lou, a blondynka się zarumieniła.
-Nie jesteśmy razem. Przyjaźnimy się.-wytłumaczyła szybko i złapała Zayna za dłoń. Oh, czyżby? To tyko przyjaźń?
-Wyrwałem ją już dawno temu.-zaśmiał się i ucałował zaczerwieniony policzek Perrie.-Pamiętacie jak opowiadałem wam o tej ślicznej blondynce, która zawróciła mi w głowie gdy miałem piętnaście lat? To właśnie ona.-nagle Louie zerwał się z kanapy i podbiegł do niej, mocno obejmując i całując w policzek.
-Witaj w rodzinie piękna niewiasto!-wykrzyknął okręcając ją i powodując śmiech w pomieszczeniu. Powodując jej śmiech. Wtedy poczułem jak moje serce zabiło mocniej.

_______

-Na początku cię polubiłem, nawet bardzo. Gdybym nie był wtedy tak zazdrosny o chłopaków i nie chciał się na tobie zemścić, co mi kompletnie nie wyszło, teraz nie było by tego wszystkiego.-tłumaczyłem dalej gestykulując rękoma na wszystkie strony.
-Skarbie, każdy popełnia błędy.-pocieszyła mnie.
-Ale nie takie, przez które ma ochotę zniknąć z powierzchni ziemi.-złapałem się za włosy i zacisnąłem na nich ręce.-nawet nie masz pojęcia jak mam ochotę cofnąć czas o ten rok. Wtedy nie
-Nie ma takiej potrzeby. Jeśli tylko pozwolisz sobie pomóc to naprawimy wszystko razem i będzie jak dawniej.-zaproponowała, a ja wpatrując się w jej pogodną twarz, kiwnąłem lekko głową.
-Zazdroszczę Zaynowi wiesz?-wyszeptałem, a ona uniosła pytająco wymodelowane brwi.-Zazdroszczę mu ciebie, dziewczynek i tego, że znalazł kogoś kto jest dla niego całym światem, całym jego życiem. I że ta osoba odwzajemnia jego uczucia w każdym najmniejszym detalu.
-Znajdziesz kogoś takiego. Każdy w końcu znajduje. Ja znalazłam Zayna, on znalazł mnie. Jesteśmy razem szczęśliwy. Nie zamieniłabym go na nikogo innego.-gdy wymówiła ostatnie zdanie, coś w środku mnie ukuło. Zabolało, bardzo zabolało.
Mówiłem ci, żebyś sobie odpuścił. Ona cię nie chce. Ma Zayna, po co jej jakiś smarkacz z burzą dziecinnych loczków?
Pokochałbym ją bardziej niż on.
Czyżby?
-Już znalazłem, ale ona mnie nie chce.-powiedziałem zupełnie nie świadomy swoich słów.
-Próbuj Styles. Próbuj cały czas. Może się tylko boi?-próbowała dodać mi otuchy. To akurat ci nie wyszło, złotko.
-Ona ma faceta.-sprostowałem, myśląc o nikim innym niż Maliku.
-Uh, to kiepsko.-skrzywiła się.-Ale mi mimo wszytko się nie poddawaj, dobrze?
-No matter how hard is life, never lost hope.-przypomniałem sobie jedne z mądrzejszych słów Malika i uśmiechnąłem się.
-Dokładnie.-zachichotała.-Tylko nie powtarzaj innych 'złotych myśli Malika', bo słucham ich codziennie z ust Niallera.-wywróciła oczyma, doprowadzając mnie do śmiechu.
-Pezz?
-Tak?-uniosła kąciki ust w niezwykle uroczy uśmiech.
-Zgoda?-wyciągnąłem rękę ku niej. Spojrzała na mnie jak na kretyna.
-Żartujesz sobie?-parsknęła przybierając poważny wyraz twarzy.
-Myślałem, że..
-Że podam ci rękę na zgodę? Chyba kpisz.-odrzuciła od siebie koc i wstała z kanapy.-Mogę przypieczętować to tylko przytulaskiem.-zaśmiała się widząc moją minę. Szybko wstałem i przycisnąłem ją do siebie uważając na jej krągły brzuszek. Ułożyłem głowę we wgłębieniu jej szyi i zaciągnąłem się jej zapachem. Wyczułem w jej zapachu nutkę znanych mi perfum. Ach, no tak. Zapomniałem, że mieszka z Zaynem i ma na sobie jego bluzę.
-Ugh!-jęknęła nagle i zacisnęła dłonie na mojej marynarce.
-Co się dzieję?-odsunąłem się od niej, lustrując jej twarz.
-Hazz, wody mi odeszły.-oznajmiła z przerażeniem w głosie.



'...she is so sweetest drug,
she is so sweetest drug...'

3 komentarze:

  1. Super rozdział *.* Niby Zerrie wszystko się układa ,ale jednak bardzo szkoda mi Harry'ego... A co do następnego rozdziału ,czuję ,że chłopaki odwalą niezłe jajca na porodówce :D @Monia_Shii

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, dopiero teraz skapłam sië, że jest nowy rozdział
    , ten jest jeszcze lepszy, nie będe się powtarzać więc napiszę iż kopiuję życzenia z poprzedniego rozdziału i ponownie zapraszm do sb ;DD

    OdpowiedzUsuń
  3. No chyba sobie kpisz ?!Przerwać w takim momencie ?
    Czekam na następny *.*


    Truskawk0waa222

    OdpowiedzUsuń