czwartek, 14 marca 2013

Direction : Thirteen ♥

  cześć skarbeczki.x
przed wami rozdział 13.
kończę poprawianie 14, więc jutro postaram się ją wrzucić.
~~~
huh, mówiłam jak bardzo lubię pisać to opowiadanie?
mam co do niego duuuuużo planów, więc będę was męczyć jeszcze dość długo.
mam nadzieje, że nie będziecie mieli mnie dość ;p
 ~~~
i mam do was ogromną prośbę.
chcę zobaczyć ile was tak naprawdę jest, bo ankietę można sobie kliknąć kilka razy, co nie? więc jeśli przeczytasz to skomentuj.
kliknij kropkę, literkę, po prostu żebym wiedziała. 

miłego czytania, lov yaa.  ♥ 
 

 

~Hazz~

-Mój boże, Perrie błagam powiedz, że...-przerwał mi jej ponowny krzyk.-Jedziemy do szpitala.-zakomunikowałem i pobiegłem po jej rzeczy. Pomogłem jej założyć puchaty płaszczyk i wcisnąłem jej na głowę czapkę. Chwyciłem pod ramię i zaprowadziłem do swojego Land Rovera.-Cholera!-warknąłem uświadamiając sobie, że nie wziąłem kluczyków.-Poczekaj.-wyskoczyłem z auta i pobiegłem po nie....
Widząc, że nie ma ich na stałym miejscu rozejrzałem się wokół siebie i zacząłem zrzucać kolejno jakieś papiery i zegarki Liama z kremowej półeczki w przedpokoju. Przekląłem pod nosem i kopnąłem ją powodując upadek. Na moje szczęście klucze z niej wypadły i chwytając je szybko wybiegłem z domu. Jak dobrze, że drzwi blokują się automatyczne, odetchnąłem i wsiadłem za kierownicę. Spojrzałem w lusterko na krzywiącą się z bólu Pezz i odpaliłem silnik, wyjeżdżając z posesji.
-Ha-rry.-zaczęła, by po chwili zagryźć mocno wargi.-Zadzwoń po Zayna i Nialla.-znów krzyknęła, doprowadzając mnie do przerażenia.
-Ale..
-Dzwoń po niego.-wykrzyczała zamykając oczy.
Boże, weź od niej ten cały ból i daj go mnie, niech tak nie cierpi.
Spojrzałem na nią jeszcze raz i wyjąłem z kieszeni czarnych rurek Blackberry. Odblokowałem go i klikając odpowiedni numer w książce telefonicznej, po chwili słyszałem dźwięk, oznajmiający połączenie. Połączenie odrzucone. Kolejne odrzucone. Następne – odrzucone. Szybko zastrzeżyłem numer i zadzwoniłem ponownie.
-Halo?-usłyszałem zachrypnięty głos Zayna.
-Zayn?
-Styles po jaką cholerę do mnie dzwo..-w jego głosie wyczułem nutkę złości, ale tylko nutkę. No bo przecież nie był wściekły, no co wy. Czujecie ten sarkazm?
-Perrie zaczęła rodzić. Jedziemy do szpitala St.Louis, bierz Niallera i szybko przyjeżdżajcie.-powiedziałem na jednym oddechu i skręciłem w Picadilly Circus.
-Jak to zaczęła rodzić?! Jeszcze tydzień!-krzyczał przerażony. Co za baba, wywróciłem oczami.
-Mnie się pytasz?-zadrwiłem, a maleństwa podkreślając, iż chcą wyjść już na świat znów mnie w to uświadomiły, zmuszając Pezzę do pisku i głośnego wybuchu płaczu.
-Słodki Allahu! Co ty jej zrobiłeś?! Dlaczego ona tak krzyczy?!-chyba nigdy nie słyszałem, żeby był tak przerażony. Zresztą, kto by nie był? Jego dziewczyna rodzi, a on jest jakieś 20 km od niej.
-Nic jej nie zrobiłem kretynie! Dzieci ci się rodzą!-wrzasnąłem.-Pezz weź to. Spokojnie zaraz będziemy.-rzuciłem w jej stronę chusteczki, którymi zaraz otarła zapłakaną twarz.
-Co ty jej dajesz, skurwysynie!? Jak jej się coś stanie to przyrzekam, że urwę ci jaja przy samej szyi!-syczy, a ja odsuwam od ucha telefon, mając dość jego zgryźliwych i oskarżycielskich uwag.
-Dałem jej chusteczki jasne? I weź spierdalaj.-rozłączyłem się widząc szpital.
Dodałem gazu i podjechałem jak najbliżej drzwi, wyskoczyłem z auta i pomogłem wysiąść różowowłosej. Chwyciła mnie mocno za ramie, a ja obejmując ją w pasie i podtrzymując jej ciało doprowadziłem do drzwi.
-Potrzebujemy lekarza!-krzyknąłem przekraczając drzwi, jednak nikt nie zwrócił na mnie jakoś szczególnej uwagi. Jedynie jakaś pielęgniarka podeszła do mnie z wózkiem i kazała zaczekać na korytarzu.
-Ona rodzi! Widzi to pani?!-krzyknąłem jej w twarz.-Kurwa weźcie ją na ta pieprzoną porodówkę, żeby mogła mieć już wszystko za sobą. Pomóżcie jej bo ją to boli!-błagałem.
-Proszę poczekać na lekarza.-powiedziała rudowłosa pielęgniarka ze stoickim pokojem, a mi puściły nerwy.
-Ja pierdole czy w tym szpitalu jest ktoś odpowiedzialny?! Halo, potrzebujemy lekarza!-krążyłem po korytarzu wrzeszcząc jak pojebany, ale co tam. Jestem Harry Niedorobiony Edward Styles! Mnie wolno wszytko.-Tu jest kobieta, która rodzi TERAZ, kurwa TERAZ!
-Harry daj mi rękę muszę się odstresować.-powiedziała Perrie głośno sapiąc. Posłusznie podałem jej dłoń kucając obok niej.
-Spokojnie mała, będzie dobrze.-pogładziłem jej kolano, a ona ścisnęła moją dłoń. Oh, na Boga, ile ta dziewczyna ma siły!
-Ałaaa!-pisnąłem zaraz.-Teraz to ja potrzebuję pomocy. Heeeeelp! Heeeelp me!-krzyknąłem doprowadzając tym Perrie do śmiechu, przerywanego krzykami i sapnięciami.
-SOMEBODY NEEDS HELP?!-odwróciliśmy się w stronę drzwi wejściowych szpitala i wytrzeszczyliśmy oczy. Cisnący we mnie piorunami Zayn, spoko rozumiem. Niall z hot-dogiem, okej. Ale kurwa co wymyślił znowu TOMLINSON?!-SUPERMAN IS HERE, DON'T WORRY, HONEY! I'LL HELP YOU!-wykrzykuje doprowadzając Nialla do dzikiego śmiechu i zwrócenia na siebie uwagę połowy personelu, który nie raczył nam pomóc.
-Mi się to śni?-wybełkotałem patrząc na ubranego w koszulkę 'SUPERMAN', Louisa. Stał w drzwiach w obcisłych niebieskich rurkach, na plecach miał czerwoną pelerynę. Do tego ta ręka uniesiona w górę, niczym Buzz Astral. Tak, Lou to kompletny zjeb, ale wszyscy go kochają. Czemu? Nie ma się chyba co dziwić.
-Zayn!-pisnęła Perrie, a zaraz potem krzyknęła krzywiąc się z bólu i ściskając moją dłoń, co nie uszło uwadze wściekłego Malika. Zmroził mnie wzrokiem i szybko podbiegł do swojej ukochanej mocno wpijając się w jej wargi. Oddała pocałunek, ciągle trzymając mnie za rękę. To było...miłe. Naprawdę miłe.
-Coś ty zrobiła w włosami wariatko?-wychrypiał w jej usta, a ona układając dłoń na jego zarośniętym policzku zagryzła jego wargę.
-Mała zmiana nigdy nikomu nie zaszkodziła, prawda, moja ty seks bombo z CZARNYMI włosami?-zaśmiała się podziwiając nową fryzurę swojego faceta. Czy oni się zmówili? Gdy brązowooki się od niej oderwał, podszedł do niej Nialler, którego ucałowała w gładziutki policzek- zupełne przeciwieństwo skóry Malika i przycisnęła do siebie.
-Jak się czujesz, piękna, różowa Marcheweczko?-spytał Louis, mierzwiąc różowe kosmyki ciężarnej.
-Dziękuję piękny Supermanie.-uśmiecha się uroczo.-A czuję się jakby mi ktoś krocze rozrywał. I wybacz Lou, ale tym razem nie mam na myśli Zayna.-puściła mu oczko.
-Nawet o tym nie pomyślałem.-bronił się operowym głosem Tommo, a ja wybuchnąłem śmiechem, siadając na posadzkę obok wózka Edwards.
-Z czego się kurwa śmiejesz?!-warknął na mnie brunet.-Przez ciebie Perrie teraz cierpi.
-Zayn, spokojnie.-Perrie puściła moją dłoń i pogładziła ową cześć ciała narzeczonego.
-Jak mam być spokojny kiedy największy nieudaniec świata sprawia ci ból?! Gdybyś tam nie poszła i gdyby on..-wskazał na mnie palcem.-..nie zamienił z tobą żadnego słowa nie zdenerwowałabyś się i nie musiałabyś siedzieć teraz w szpitalu! Urodziłabyś za tydzień i bylibyśmy tutaj całą naszą rodziną, bez niego.-teraz to zrobiło mi się przykro, ale przecież miał rację, tak? Podniosłem się z podłogi, otrzepałem czarne rurki i spojrzałem na przyszłe państwo Malik.

 słuchajcie again,again,agaaaain. <3

-Masz rację Zayn. Nie powinienem tu być. To taki moment w życiu Perrie, który powinna spędzić w rodzinnym gronie.-popatrzyłem na dziewczynę.-Powodzenia Pers i... ucałuj ode mnie dziewczynki.-posłałem jej szczery uśmiech i odwróciłem się w stronę drzwi. Opuściłem głowę i poczułem jak dopada mnie pewnego rodzaju smutek. Tylko nie mam pojęcia, czy to dlatego, że nie może być po prostu moja, czy dlatego, że Malik mnie stąd wyprosił i nie mogę patrzeć na jej radość?
To okrutne jak lekkomyślna jest miłość. Człowiek żyje sobie spokojnie, nic mu nie brakuje, jest szczęśliwy, a gdy do salonu wchodzi niska blondynka to, wszystko przestaje istnieć. Zrzuciła ją z nieba, trafiając akurat w ramiona Zayna. Przypadek? Nie. Przypadki nie istnieją. Wystarczyło jedno spojrzenie w jej błękitne oczy by uświadomić sobie, że właśnie wywróciła mi cały świat o sto osiemdziesiąt stopni. Do tamtego momentu nie wiedziałem co tak naprawdę oznacza termin 'miłość'. Wiedziałem, że to bezgraniczna miłość działająca w obydwie strony, ale jakoś w to nie wierzyłem. W dodatku wierność w związku? Pff, no błagam was! Bo jak ja Harry Styles, który rozdziewiczył pół Londynu i Los Angeles mam być wierny jednej lasce? Wcześniej starałem się wybrać bardziej partnerkę do łóżka niż taką do spędzenia z nią życia, ale gdy poznałem Edwards, szybko zapomniałem o innych. Liczyła się tylko ona i to jak bardzo kręciła mnie będąc dla mnie tabu.
Najgorsze było to, że widząc ją z Zaynem miałem ochotę wstać, zabrać mu ją i uciec na drugi koniec świata, byle była tylko moja. By jej ciało, jej usta, jej oczy były moje. By jej głos, mówił tylko mnie słowa będące balsamem dla mojej duszy. By pieściły tylko moje ucho co noc, zapewniając o swoich uczuciach do mnie i bezgranicznej miłości. By jej smukłe, blade ciało wiło się pode mną, wykrzykując moje imię w godzinach szczytu. Czy prosiłem o tak wiele?

'...Why don't you love me?
Touch me, tell me i'm your everything...'

Dzięki niej poznałem czym cechuje się to silne uczucie zwane miłością. Bo nieświadomie pozwoliła mi, zatracić się w sobie, nie pytając mnie nawet o zdanie. Pociągała i nadal pociąga mnie w każdym detalu. Nie ważne czy na gali Brit Awards rozmył jej się makijaż, gdy JEJ mężczyzna, którego KOCHA NAD ŻYCIE, zaśpiewał jej piosenkę i patrzyło na nią wtedy pół świata czy wyszła do Nando's z Niallem w roztrzepanych włosach, spodniach od piżamy i ciapach z Myszką Miki. I tak była piękna. Delikatna, kobieca, seksowna, słodka. Wprost idealna. Idealna dla mnie, nie dla kogoś kto ma opinię Bad Boya w świecie show biznesu.
~Harry, oglądałeś przecież wywiad Allan'a Carr'a z Zerrie, prawda? Perrie powiedziała, że w gruncie rzeczy biorąc pod uwagę ich wygląd, nie pasuje do Zayna, ani on do niej, ale przecież przeciwieństwa się przyciągają.
~Miałem wtedy choć gram nadziei, że robi to dla mediów i Zayna, który jako solowy wokalista chce się jeszcze bardziej wybić, będąc uważanym za romantyka w skórze bydlaka.
~Nie bądź naiwny Harold.
~Przykro mi, ale jestem.
Perrie Louise Edwards kipiała seksem, a to to co najbardziej lubię w kobietach. Te jej niebieskie, wręcz niebiańskie oczy, malinowe, idealnie wykrojone wargi, w które miałem tak cholerną ochotę się wpić i nie odrywać już nigdy.
~Ugh, Styles kretynie, przestań! Zrobiło mi się nie dobrze, na myśl, że chciałbyś pocałować kogoś kto prawdopodobnie miał przyrodzenie twojego wroga numer jeden w ustach. Jesteś obrzydliwy!
-Harry! Hazz stój!-usłyszałem krzyk dziewczyny i szybko zerknąłem na nią przez ramię. Właśnie szarpała się z Zaynem i próbowała poprosić Nialla by pomógł jej do mnie dojechać na tym żelaznym ustrojstwie.
-Albo znajdę się za dziesięć sekund obok Stylesa, albo wypierdalać mi ze szpitala! Urodzę sama, choćbym miała obudzić cały Londyn swoimi wrzaskami!-przerażeni Lou, Niall, a tym bardziej mulat, spoglądali na siebie, będąc w kompletnym szoku.
Czekaj. Stop,stop,stop. Czy ta blondynka właśnie przeciwstawiła się swojemu facetowi, by znaleźć się teraz obok mnie? Ja śnię? Jestem w niebie, tak? To gdzie stado aniołów i seksowne anielice? Ah, no rzeczywiście. Jedyna seksowna anielica była kilka metrów ode mnie i prosiła, wręcz błagała o zbliżenie ze mną.
~Nie mówmy o 'takim' zbliżeniu Harry. Ona chce im tylko pokazać, że się pogodziliście i że można polubić takiego chuja jak ty.
-Czy ja mówię nie wyraźnie?! W tej chwili zawieźcie mnie pod te pieprzone drzwi!-krzyczała, wyrywając się przerażonemu Pakistańczykowi. Chwyciła szybko jego twarz w dłonie i przyciągnęła do siebie, całując. Składała pocałunki na jego policzkach, skroniach, czole, wracała do ust. Szeptała mu coś do ucha, lekko je przygryzając. Miałem ochotę rozpłakać się teraz jak małe dziecko, któremu ktoś zabrał lizaka. Ból, który odczułem widząc ich pocałunki wypełnił moje (nie)czułe serce. Zaraz jednak ustąpił i zastąpiła go nienawiść do bruneta z czekoladowymi oczyma, który z mordem w oczach prowadził wózek ze swoim skarbem ku mnie. Zatrzymuje się metr przede mną i patrząc mi wciąż w oczy, podnosi, z ogromną delikatnością swoją pociechę. Ta staje niepewnie na nogach i spogląda mi w oczy. Wyciąga ku mnie trzęsącą się dłoń, a ja automatycznie ją chwytam. Nastolatka stawia niepewne kroki ku mnie i po chwili wtula się w moją klatkę piersiową, która czuję, że zaraz eksploduje z nadmiaru emocji i czułości dziewiętnastolatki jak na jeden dzień. Zaciska jedną dłoń na mojej granatowej marynarce, wędrując drugą do ciemnych, loczków. Widzę niesamowita zazdrość w oczach jej chłopaka, która jest tak strasznie satysfakcjonująca, jak to, że trzymam w ramionach cały swój świat. Uśmiechając się zadziornie do Malika, oplatam chłodne ciało jego dziewczyny i zaciągam się jej zapachem, zagryzając wargę.
-Chyba nie myślałeś, że pozwolę ci tak po prostu wyjść, co?-chichota mi cicho do ust, powodując jeszcze większy uśmiech na mojej twarzy.
-Bałem się tego, ale chyba się myliłem.-kieruje słowa wprost do jej ucha. Jest tak gładkie i kuszące, iż mam ochotę delikatnie go zagryźć, ale widząc zaciskające się pięści Muzułmanina, odpuszczam delikatnie muskając plecy mojej osobistej definicji seksu.
-Należysz do rodziny i dlatego wejdziesz ze mną na salę. Mam w dupie, to co powie Zayn. To mój dzień i ja wybieram to jak chce rodzić, przy kim chcę rodzić i gdzie chcę rodzić.-szepcze by po chwili głośno stęknąć i złapać się za swój kręgosłup, opadając z sił w moich ramionach. W porę łapię, jej ciężarne ciało i przestraszony szukam spojrzenia, ojca dzieci Pezz. Podbiega natychmiastowo, pomagając mi usadzić różowowłosą z powrotem na wózku i obracając go z szybkością światła, biegnie do rozmawiającego nieco dalej lekarza. Nie baczy na to czy ktoś przed nim idzie czy krzyczy, że jest nieodpowiedzialny. Jego kobieta rodzi i to jest teraz najważniejsze.
_______
POPROSZĘ O KOMENTARZE I GŁOSOWANIE W ANKIETACH.  ♥ 

@Zerrie_x69





5 komentarzy:

  1. Zajebiste! *_* Zapraszam do sb: this-is-love-bitch.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Super *.* Cieszę się bardzo ,że masz dużo planów na to opowiadanie. Zabraniam Ci go przestać pisać ,bo jest świetne *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. *.* Kocham CIĘ! ;> Zaglądam komentuję, wszystko zrobię byś pisała dalej :*
    Jak chcesz, możesz do mnie zajrzeć, ale to Twoja decyzja :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski, mam nadzieję, że te udupy w końcu się pogodzą i będzie dobrze, bardzo cieszy mnie fakt, że masz dużo planów co do tego bloga, to oznacza, że będzie ciekawie i opowiadanie jeszcze trochę potrwa, jestem szczęśliwa z tego powodu Czekam na nn i życzę weny, ;DD

    OdpowiedzUsuń
  5. <3<3<3<3<3 Kocham!
    Nigdy mnie nie zmęczysz XD

    OdpowiedzUsuń