cześć skarbeczki.x
przed wami rozdział 13.
kończę poprawianie 14, więc jutro postaram się ją wrzucić.
~~~
huh, mówiłam jak bardzo lubię pisać to opowiadanie?
mam co do niego duuuuużo planów, więc będę was męczyć jeszcze dość długo.
mam nadzieje, że nie będziecie mieli mnie dość ;p
~~~
i mam do was ogromną prośbę.
chcę zobaczyć ile was tak naprawdę jest, bo ankietę można sobie kliknąć kilka razy, co nie? więc jeśli przeczytasz to skomentuj.
kliknij kropkę, literkę, po prostu żebym wiedziała.
miłego czytania, lov yaa. ♥
~Hazz~
-Mój boże, Perrie błagam
powiedz, że...-przerwał mi jej ponowny krzyk.-Jedziemy do
szpitala.-zakomunikowałem i pobiegłem po jej rzeczy. Pomogłem jej
założyć puchaty płaszczyk i wcisnąłem jej na głowę czapkę.
Chwyciłem pod ramię i zaprowadziłem do swojego Land
Rovera.-Cholera!-warknąłem uświadamiając sobie, że nie wziąłem
kluczyków.-Poczekaj.-wyskoczyłem z auta i pobiegłem po nie....
Widząc, że nie ma ich na stałym miejscu rozejrzałem się wokół siebie i zacząłem zrzucać kolejno jakieś papiery i zegarki Liama z kremowej półeczki w przedpokoju. Przekląłem pod nosem i kopnąłem ją powodując upadek. Na moje szczęście klucze z niej wypadły i chwytając je szybko wybiegłem z domu. Jak dobrze, że drzwi blokują się automatyczne, odetchnąłem i wsiadłem za kierownicę. Spojrzałem w lusterko na krzywiącą się z bólu Pezz i odpaliłem silnik, wyjeżdżając z posesji.
Widząc, że nie ma ich na stałym miejscu rozejrzałem się wokół siebie i zacząłem zrzucać kolejno jakieś papiery i zegarki Liama z kremowej półeczki w przedpokoju. Przekląłem pod nosem i kopnąłem ją powodując upadek. Na moje szczęście klucze z niej wypadły i chwytając je szybko wybiegłem z domu. Jak dobrze, że drzwi blokują się automatyczne, odetchnąłem i wsiadłem za kierownicę. Spojrzałem w lusterko na krzywiącą się z bólu Pezz i odpaliłem silnik, wyjeżdżając z posesji.
-Ha-rry.-zaczęła, by po
chwili zagryźć mocno wargi.-Zadzwoń po Zayna i Nialla.-znów
krzyknęła, doprowadzając mnie do przerażenia.
-Ale..
-Dzwoń po niego.-wykrzyczała
zamykając oczy.
Boże, weź od niej ten cały
ból i daj go mnie, niech tak nie cierpi.
Spojrzałem na nią jeszcze raz
i wyjąłem z kieszeni czarnych rurek Blackberry. Odblokowałem go i
klikając odpowiedni numer w książce telefonicznej, po chwili
słyszałem dźwięk, oznajmiający połączenie. Połączenie
odrzucone. Kolejne odrzucone. Następne – odrzucone. Szybko
zastrzeżyłem numer i zadzwoniłem ponownie.
-Halo?-usłyszałem
zachrypnięty głos Zayna.
-Zayn?
-Styles po jaką cholerę do
mnie dzwo..-w jego głosie wyczułem nutkę złości, ale tylko
nutkę. No bo przecież nie był wściekły, no co wy. Czujecie ten
sarkazm?
-Perrie zaczęła rodzić.
Jedziemy do szpitala St.Louis, bierz Niallera i szybko
przyjeżdżajcie.-powiedziałem na jednym oddechu i skręciłem w
Picadilly Circus.
-Jak to zaczęła rodzić?!
Jeszcze tydzień!-krzyczał przerażony. Co za baba, wywróciłem
oczami.
-Mnie się
pytasz?-zadrwiłem, a maleństwa podkreślając, iż chcą wyjść
już na świat znów mnie w to uświadomiły, zmuszając Pezzę do
pisku i głośnego wybuchu płaczu.
-Słodki Allahu! Co ty jej
zrobiłeś?! Dlaczego ona tak krzyczy?!-chyba nigdy nie słyszałem,
żeby był tak przerażony. Zresztą, kto by nie był? Jego
dziewczyna rodzi, a on jest jakieś 20 km od niej.
-Nic jej nie zrobiłem
kretynie! Dzieci ci się rodzą!-wrzasnąłem.-Pezz weź to.
Spokojnie zaraz będziemy.-rzuciłem w jej stronę chusteczki,
którymi zaraz otarła zapłakaną twarz.
-Co ty jej dajesz,
skurwysynie!? Jak jej się coś stanie to przyrzekam, że urwę ci
jaja przy samej szyi!-syczy, a ja odsuwam od ucha telefon, mając
dość jego zgryźliwych i oskarżycielskich uwag.
-Dałem jej chusteczki jasne? I
weź spierdalaj.-rozłączyłem się widząc szpital.
Dodałem gazu i podjechałem
jak najbliżej drzwi, wyskoczyłem z auta i pomogłem wysiąść
różowowłosej. Chwyciła mnie mocno za ramie, a ja obejmując ją w
pasie i podtrzymując jej ciało doprowadziłem do drzwi.
-Potrzebujemy
lekarza!-krzyknąłem przekraczając drzwi, jednak nikt nie zwrócił
na mnie jakoś szczególnej uwagi. Jedynie jakaś pielęgniarka
podeszła do mnie z wózkiem i kazała zaczekać na korytarzu.
-Ona rodzi! Widzi to
pani?!-krzyknąłem jej w twarz.-Kurwa weźcie ją na ta pieprzoną
porodówkę, żeby mogła mieć już wszystko za sobą. Pomóżcie
jej bo ją to boli!-błagałem.
-Proszę poczekać na
lekarza.-powiedziała rudowłosa pielęgniarka ze stoickim pokojem, a
mi puściły nerwy.
-Ja pierdole czy w tym szpitalu
jest ktoś odpowiedzialny?! Halo, potrzebujemy lekarza!-krążyłem
po korytarzu wrzeszcząc jak pojebany, ale co tam. Jestem Harry
Niedorobiony Edward Styles! Mnie wolno wszytko.-Tu jest kobieta,
która rodzi TERAZ, kurwa TERAZ!
-Harry daj mi rękę muszę się
odstresować.-powiedziała Perrie głośno sapiąc. Posłusznie
podałem jej dłoń kucając obok niej.
-Spokojnie mała, będzie
dobrze.-pogładziłem jej kolano, a ona ścisnęła moją dłoń. Oh,
na Boga, ile ta dziewczyna ma siły!
-Ałaaa!-pisnąłem
zaraz.-Teraz to ja potrzebuję pomocy. Heeeeelp! Heeeelp
me!-krzyknąłem doprowadzając tym Perrie do śmiechu, przerywanego
krzykami i sapnięciami.
-SOMEBODY NEEDS
HELP?!-odwróciliśmy się w stronę drzwi wejściowych szpitala i
wytrzeszczyliśmy oczy. Cisnący we mnie piorunami Zayn, spoko
rozumiem. Niall z hot-dogiem, okej. Ale kurwa co wymyślił znowu
TOMLINSON?!-SUPERMAN IS HERE, DON'T WORRY, HONEY! I'LL HELP
YOU!-wykrzykuje doprowadzając Nialla do dzikiego śmiechu i
zwrócenia na siebie uwagę połowy personelu, który nie raczył nam
pomóc.
-Mi się to śni?-wybełkotałem
patrząc na ubranego w koszulkę 'SUPERMAN', Louisa. Stał w drzwiach
w obcisłych niebieskich rurkach, na plecach miał czerwoną
pelerynę. Do tego ta ręka uniesiona w górę, niczym Buzz Astral.
Tak, Lou to kompletny zjeb, ale wszyscy go kochają. Czemu? Nie ma
się chyba co dziwić.
-Zayn!-pisnęła Perrie, a
zaraz potem krzyknęła krzywiąc się z bólu i ściskając moją
dłoń, co nie uszło uwadze wściekłego Malika. Zmroził mnie
wzrokiem i szybko podbiegł do swojej ukochanej mocno wpijając się
w jej wargi. Oddała pocałunek, ciągle trzymając mnie za rękę.
To było...miłe. Naprawdę miłe.
-Coś ty zrobiła w włosami
wariatko?-wychrypiał w jej usta, a ona układając dłoń na jego
zarośniętym policzku zagryzła jego wargę.
-Mała zmiana nigdy nikomu nie
zaszkodziła, prawda, moja ty seks bombo z CZARNYMI włosami?-zaśmiała
się podziwiając nową fryzurę swojego faceta. Czy oni się
zmówili? Gdy brązowooki się od niej oderwał, podszedł do niej
Nialler, którego ucałowała w gładziutki policzek- zupełne
przeciwieństwo skóry Malika i przycisnęła do siebie.
-Jak się czujesz, piękna,
różowa Marcheweczko?-spytał Louis, mierzwiąc różowe kosmyki
ciężarnej.
-Dziękuję piękny
Supermanie.-uśmiecha się uroczo.-A czuję się jakby mi ktoś
krocze rozrywał. I wybacz Lou, ale tym razem nie mam na myśli
Zayna.-puściła mu oczko.
-Nawet o tym nie
pomyślałem.-bronił się operowym głosem Tommo, a ja wybuchnąłem
śmiechem, siadając na posadzkę obok wózka Edwards.
-Z czego się kurwa
śmiejesz?!-warknął na mnie brunet.-Przez ciebie Perrie teraz
cierpi.
-Zayn, spokojnie.-Perrie
puściła moją dłoń i pogładziła ową cześć ciała
narzeczonego.
-Jak mam być spokojny kiedy
największy nieudaniec świata sprawia ci ból?! Gdybyś tam nie
poszła i gdyby on..-wskazał na mnie palcem.-..nie zamienił z tobą
żadnego słowa nie zdenerwowałabyś się i nie musiałabyś
siedzieć teraz w szpitalu! Urodziłabyś za tydzień i bylibyśmy
tutaj całą naszą rodziną, bez niego.-teraz to zrobiło mi się
przykro, ale przecież miał rację, tak? Podniosłem się z podłogi,
otrzepałem czarne rurki i spojrzałem na przyszłe państwo Malik.
słuchajcie
again,again,agaaaain. <3
-Masz rację Zayn. Nie
powinienem tu być. To taki moment w życiu Perrie, który powinna
spędzić w rodzinnym gronie.-popatrzyłem na dziewczynę.-Powodzenia
Pers i... ucałuj ode mnie dziewczynki.-posłałem jej szczery
uśmiech i odwróciłem się w stronę drzwi. Opuściłem głowę i
poczułem jak dopada mnie pewnego rodzaju smutek. Tylko nie mam
pojęcia, czy to dlatego, że nie może być po prostu moja, czy
dlatego, że Malik mnie stąd wyprosił i nie mogę patrzeć na jej
radość?
To okrutne jak lekkomyślna
jest miłość. Człowiek żyje sobie spokojnie, nic mu nie brakuje,
jest szczęśliwy, a gdy do salonu wchodzi niska blondynka to,
wszystko przestaje istnieć. Zrzuciła ją z nieba, trafiając akurat
w ramiona Zayna. Przypadek? Nie. Przypadki nie istnieją. Wystarczyło
jedno spojrzenie w jej błękitne oczy by uświadomić sobie, że
właśnie wywróciła mi cały świat o sto osiemdziesiąt stopni. Do
tamtego momentu nie wiedziałem co tak naprawdę oznacza termin
'miłość'. Wiedziałem, że to bezgraniczna miłość działająca
w obydwie strony, ale jakoś w to nie wierzyłem. W dodatku wierność
w związku? Pff, no błagam was! Bo jak ja Harry Styles, który
rozdziewiczył pół Londynu i Los Angeles mam być wierny jednej
lasce? Wcześniej starałem się wybrać bardziej partnerkę do łóżka
niż taką do spędzenia z nią życia, ale gdy poznałem Edwards,
szybko zapomniałem o innych. Liczyła się tylko ona i to jak bardzo
kręciła mnie będąc dla mnie tabu.
Najgorsze było to, że widząc
ją z Zaynem miałem ochotę wstać, zabrać mu ją i uciec na drugi
koniec świata, byle była tylko moja. By jej ciało, jej usta, jej
oczy były moje. By jej głos, mówił tylko mnie słowa będące
balsamem dla mojej duszy. By pieściły tylko moje ucho co noc,
zapewniając o swoich uczuciach do mnie i bezgranicznej miłości. By
jej smukłe, blade ciało wiło się pode mną, wykrzykując moje
imię w godzinach szczytu. Czy prosiłem o tak wiele?
'...Why
don't you love me?
Touch
me, tell me i'm your everything...'
Dzięki niej poznałem czym
cechuje się to silne uczucie zwane miłością. Bo nieświadomie
pozwoliła mi, zatracić się w sobie, nie pytając mnie nawet o
zdanie. Pociągała i nadal pociąga mnie w każdym detalu. Nie ważne
czy na gali Brit Awards rozmył jej się makijaż, gdy JEJ mężczyzna,
którego KOCHA NAD ŻYCIE, zaśpiewał jej piosenkę i patrzyło na
nią wtedy pół świata czy wyszła do Nando's z Niallem w
roztrzepanych włosach, spodniach od piżamy i ciapach z Myszką
Miki. I tak była piękna. Delikatna, kobieca, seksowna, słodka.
Wprost idealna. Idealna dla mnie, nie dla kogoś kto ma opinię Bad
Boya w świecie show biznesu.
~Harry,
oglądałeś przecież wywiad Allan'a Carr'a z Zerrie, prawda? Perrie
powiedziała, że w gruncie rzeczy biorąc pod uwagę ich wygląd,
nie pasuje do Zayna, ani on do niej, ale przecież przeciwieństwa
się przyciągają.
~Miałem
wtedy choć gram nadziei, że robi to dla mediów i Zayna, który
jako solowy wokalista chce się jeszcze bardziej wybić, będąc
uważanym za romantyka w skórze bydlaka.
~Nie
bądź naiwny Harold.
~Przykro
mi, ale jestem.
Perrie Louise Edwards kipiała
seksem, a to to co najbardziej lubię w kobietach. Te jej niebieskie,
wręcz niebiańskie oczy, malinowe, idealnie wykrojone wargi, w które
miałem tak cholerną ochotę się wpić i nie odrywać już nigdy.
~Ugh,
Styles kretynie, przestań! Zrobiło mi się nie dobrze, na myśl, że
chciałbyś pocałować kogoś kto prawdopodobnie miał przyrodzenie
twojego wroga numer jeden w ustach. Jesteś obrzydliwy!
-Harry! Hazz stój!-usłyszałem
krzyk dziewczyny i szybko zerknąłem na nią przez ramię. Właśnie
szarpała się z Zaynem i próbowała poprosić Nialla by pomógł
jej do mnie dojechać na tym żelaznym ustrojstwie.
-Albo znajdę się za dziesięć
sekund obok Stylesa, albo wypierdalać mi ze szpitala! Urodzę sama,
choćbym miała obudzić cały Londyn swoimi wrzaskami!-przerażeni
Lou, Niall, a tym bardziej mulat, spoglądali na siebie, będąc w
kompletnym szoku.
Czekaj. Stop,stop,stop. Czy ta
blondynka właśnie przeciwstawiła się swojemu facetowi, by znaleźć
się teraz obok mnie? Ja śnię? Jestem w niebie, tak? To gdzie stado
aniołów i seksowne anielice? Ah, no rzeczywiście. Jedyna seksowna
anielica była kilka metrów ode mnie i prosiła, wręcz błagała o
zbliżenie ze mną.
~Nie
mówmy o 'takim' zbliżeniu Harry. Ona chce im tylko pokazać, że
się pogodziliście i że można polubić takiego chuja jak ty.
-Czy ja mówię nie wyraźnie?!
W tej chwili zawieźcie mnie pod te pieprzone drzwi!-krzyczała,
wyrywając się przerażonemu Pakistańczykowi. Chwyciła szybko jego
twarz w dłonie i przyciągnęła do siebie, całując. Składała
pocałunki na jego policzkach, skroniach, czole, wracała do ust.
Szeptała mu coś do ucha, lekko je przygryzając. Miałem ochotę
rozpłakać się teraz jak małe dziecko, któremu ktoś zabrał
lizaka. Ból, który odczułem widząc ich pocałunki wypełnił moje
(nie)czułe serce. Zaraz jednak ustąpił i zastąpiła go nienawiść
do bruneta z czekoladowymi oczyma, który z mordem w oczach prowadził
wózek ze swoim skarbem ku mnie. Zatrzymuje się metr przede mną i
patrząc mi wciąż w oczy, podnosi, z ogromną delikatnością swoją
pociechę. Ta staje niepewnie na nogach i spogląda mi w oczy.
Wyciąga ku mnie trzęsącą się dłoń, a ja automatycznie ją
chwytam. Nastolatka stawia niepewne kroki ku mnie i po chwili wtula
się w moją klatkę piersiową, która czuję, że zaraz eksploduje
z nadmiaru emocji i czułości dziewiętnastolatki jak na jeden
dzień. Zaciska jedną dłoń na mojej granatowej marynarce, wędrując
drugą do ciemnych, loczków. Widzę niesamowita zazdrość w oczach
jej chłopaka, która jest tak strasznie satysfakcjonująca, jak to,
że trzymam w ramionach cały swój świat. Uśmiechając się
zadziornie do Malika, oplatam chłodne ciało jego dziewczyny i
zaciągam się jej zapachem, zagryzając wargę.
-Chyba nie myślałeś, że
pozwolę ci tak po prostu wyjść, co?-chichota mi cicho do ust,
powodując jeszcze większy uśmiech na mojej twarzy.
-Bałem się tego, ale chyba
się myliłem.-kieruje słowa wprost do jej ucha. Jest tak gładkie i
kuszące, iż mam ochotę delikatnie go zagryźć, ale widząc
zaciskające się pięści Muzułmanina, odpuszczam delikatnie
muskając plecy mojej osobistej definicji seksu.
-Należysz do rodziny i dlatego
wejdziesz ze mną na salę. Mam w dupie, to co powie Zayn. To mój
dzień i ja wybieram to jak chce rodzić, przy kim chcę rodzić i
gdzie chcę rodzić.-szepcze by po chwili głośno stęknąć i
złapać się za swój kręgosłup, opadając z sił w moich
ramionach. W porę łapię, jej ciężarne ciało i przestraszony
szukam spojrzenia, ojca dzieci Pezz. Podbiega natychmiastowo,
pomagając mi usadzić różowowłosą z powrotem na wózku i
obracając go z szybkością światła, biegnie do rozmawiającego
nieco dalej lekarza. Nie baczy na to czy ktoś przed nim idzie czy
krzyczy, że jest nieodpowiedzialny. Jego kobieta rodzi i to jest
teraz najważniejsze.
_______
POPROSZĘ O KOMENTARZE I GŁOSOWANIE W ANKIETACH. ♥
@Zerrie_x69
Zajebiste! *_* Zapraszam do sb: this-is-love-bitch.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSuper *.* Cieszę się bardzo ,że masz dużo planów na to opowiadanie. Zabraniam Ci go przestać pisać ,bo jest świetne *.*
OdpowiedzUsuń*.* Kocham CIĘ! ;> Zaglądam komentuję, wszystko zrobię byś pisała dalej :*
OdpowiedzUsuńJak chcesz, możesz do mnie zajrzeć, ale to Twoja decyzja :)
Boski, mam nadzieję, że te udupy w końcu się pogodzą i będzie dobrze, bardzo cieszy mnie fakt, że masz dużo planów co do tego bloga, to oznacza, że będzie ciekawie i opowiadanie jeszcze trochę potrwa, jestem szczęśliwa z tego powodu Czekam na nn i życzę weny, ;DD
OdpowiedzUsuń<3<3<3<3<3 Kocham!
OdpowiedzUsuńNigdy mnie nie zmęczysz XD