środa, 31 lipca 2013

Season II : Direction Nine ♥


Krzyczcie na mnie, hejtujcie, róbcie co chcecie.
U mnie panuje teraz taka pora jak WAKACJE.
W wakacje mam też dużo nieprzewidzianych wyjazdów,
gdzie często nie mam internetu i ogólnie komputera.
Nie siedzę też całymi dniami w domu, a jak już w nim jestem
to nie siadam od razu, żeby coś napisać.
Lubię coś nabazgrać, ale muszę mieć też co.
Nie chcę pisać pierdół i zanudzać was tysiącami rozdziałów z niczym.
Kolejny rozdział w sierpniu. xx






 ~Zayn~

Cześć! Jestem Zayn i dziś chcę zostać porwany.
Jak żałośnie to brzmi?-zastanawiałem się po przekroczeniu bramy wjazdowej, przed domem Calder i Tomlinsona. Po wpisaniu trzydziesto-cyfrowego kodu, z którego nie zapamiętałem żadnej liczby, spokojnym krokiem szedłem w kierunku ich posiadłości, otulony ciepłem zachodzącego słońca. Widok na niebo po dziewiętnastej jest przepiękny, zwłaszcza w Londynie jesienią. Mogę śmiało powiedzieć, że jestem dumnym Londyńczykiem.
Gdy byłem tuż przy werandzie umiejscowionej przed domem, sięgnąłem po kolejne kluczyki, podchodząc jednocześnie do miejsca gdzie po chwili wpisałem całe hasło. Następnie pod drzwiami wybrałem kolejny kluczyk, otworzyłem je i wszedłem do środka, uważając na włączone alarmy. Stojąc w progu, sięgnąłem do białego panelu na ścianie i wciskając odpowiednią kombinację liczb, odetchnąłem jednocześnie zamykając za sobą drzwi i kierując się do salonu.
Opadłem na ogromną kanapę, stojącą pośrodku pokoju i rozejrzałem się po pomieszczeniu.
-I co ja mam robić?-mruknąłem, wzdychając.
Czy czekanie na bandziorów/złodziei/bandytów zawsze jest takie nudne?
Bez namysłu włączyłem telewizor wiszący na przeciwnej ścianie i spojrzałem na zegar. 19:35.
Mam jeszcze chwilę, więc chyba powinienem zadzwonić do Perrie. Chcę usłyszeć jej głos przed, mam nadzieję, tylko kilkoma dniami totalnej rozłąki. W normalnej sytuacji dzwoniłbym do niej kilka rady dziennie, ale w nienormalnej uh... sami rozumiecie.
Gdy usłyszałem piąte 'mruknięcie' telefonu, usłyszałem najpiękniejszy dźwięk pod słońcem. Jej głos. Tak bardzo go kochałem.
-Zayn?-powiedziała, a w tle dało się usłyszeć coś w rodzaju włączonego radia.-Zayn, kochanie, jesteś tam?
-Tak, jestem Maleńka. Chciałem usłyszeć twój głos.-szepnąłem, nie wysilając się by mówić cokolwiek głośniej. Wiedziałem, że zaraz znajdzie w jakieś cichsze miejsce. Dla mnie.
-Tęsknie za tobą, Zi.-usłyszałem kłapnięcie drzwiami i jej urywany oddech. Nie, nie, nie. Perrie, księżniczko nie teraz.-Nie ma cię kilka godzin, a ja mam wrażenie jakby minął rok.-mamrotała ledwo zrozumiale, pociągając nosem.-Chcę być obok ciebie, Zayn. Proszę. Nie stanie mi się żadna krzywda. Mam ciebie, mojego rycerza w czarnych glanach, obcisłych rurkach i czarnej skórzanej kurtce, zamiast zbroi...-szeptała, a moje oczu niebezpiecznie szybko robiły się zbyt lśniące. Kurwa.-Wiem, że chcesz nas chronić i przepraszam, że tak wybuchnęłam wcześniej, po prostu... ty nie masz pojęcia jak to jest być na moim miejscu. Zostałam z dziewczynkami... i wiesz, ja nie czuję się bezpieczna bez ciebie. Jeśli mam być szczera, to ani trochę. Boję się, że oni przyjadą, po Nellie i Charlotte. Nie chcę żeby stała im się krzywda. Nie zasługują na to. A ty nie zasługujesz na to by przechodzić przez to piekło sam, więc w tym momencie podejdź do drzwi i mi je otwórz.-mówi stanowczo głośniej, a moje serce przestaje na chwilę bić. Jezusie Chrystusie, co ona powiedziała?!
Natychmiast zrywam się z kanapy i z szybkością światła, znajduję się pod drzwiami, które bez zastanowienia otwieram i, o kurwa. Ja śnię?
-Moje miejsce jest przy tobie, Zi.

~Perrie~


-Moje miejsce jest przy tobie, Zi.-mówię, pociągając nosem. Mężczyzna obserwuje mnie z wymalowanym przerażeniem i strachem w oczach, po czym zagarnia do uścisku. Czuję jak jego noga ociera się o moją, sięgając do drzwi by je zamknąć 'kopniakiem', a ramiona zaplatają się wokół mnie mocniej. Unosi mnie i kieruje się do salonu, usadzając się na fotelu, a mnie na swoich kolanach.
-Czyś ty zwariowała? Jak mogłaś, Perrie? Jak mogłaś?-pyta zdenerwowany, ale wymawiając ostatnie słowa jego głos załamuję się, a on sam wybucha płaczem, chowając twarz w mojej szyi. Co się dzieję?
-Prosiłem cię...-mówi, przytulając mnie mocniej.-Mówiłem, że masz tam zostać...-czuję jak jego łzy moczą mi bluzę, jak moczą moją skórę, ale w ogóle mi to nie przeszkadza.-Dlaczego nigdy mnie nie słuchasz? Chciałem dla ciebie dobrze, naprawdę chciałem ci zapewnić bezpieczeństwo, a ty...ty...-głosy z telewizora przerywa kolejny, głośny szloch Zayna. Tak dawno nie płakał. Ostatni raz kilka lat temu.
-Zayne, już jest dobrze...-szepczę cicho, gładząc jego plecy.-Jesteśmy razem, wszystko będzie dobrze.-nie odpowiada mi. Płacze. Płacze prze ze mnie. To tak boli. Nienawidzę tego, że sprawiam mu ból. Cierpi przeze mnie.
-Skrzywdzą cię, Perrie. Nie chcę by to robili. Nie zniosę tego.-jego zachrypnięty głos, dochodzi do mnie zza moich pleców.-Nie chcę...
-Zayn z tobą jestem bezpieczna. Z tobą nic mi nie grozi. Umiem się obronić i będę walczyć do końca. Nie boje się ich. Boję się tego, że cię stracę, tak samo jak ty.-zapewniam go, odsuwając jego głowę od siebie i chwytając ją w dłonie. Zerkam na jego wilgotną od płaczu twarz i nawet nie zauważam gdy moja robi się z każdą sekundą tak podobna. Jego czekoladowe oczy, wypełnione po brzegi lśniącą cieczą patrzą na mnie z ogromnym uczuciem. Sięgam kciukami do jego policzków, które lśnią od łez i ocieram je delikatnie, jakby sam Mulat by z porcelany.
-Kocham cię.-wyznaję mu, całują jego drgające usta.-Bardzo cię kocham. I nie opuszczę cię choćby na chwilę. Ja też chce zapewnić ci opiekę z mojej strony. Będę twoim aniołem, będę cię bronić na tyle ile będę w stanie. Wszystko dla ciebie.-złączam nasze czoła, zaplatając jednocześnie swoje ramiona na jego szyi.
Gdy zaczyna otwierać usta, stary zegar w salonie Tomlinsona i Calder zaczyna wybijać dwudziestą. Ciało Zayna momentalnie się spina, a ramiona zakleszczają mnie w silnym uścisku. Czuję jak wyciąga zza mojego pasa broń, którą dostałam od niego w celu samoobrony.
Przeładowuje pistolet i zastyga w tej pozycji, jakby na coś czekając.
-Zayn?-szepczę cicho, nie wiedząc jak się zachować.-Czy coś...-przerywa mi dźwięk otwieranych drzwi. Dreszcz przechodzi wzdłuż mojego ciała, gdy słyszę jak Zayn przełyka głośno ślinę i zaczyna odmawiać cicho jakąś niezrozumiałą modlitwę.
-Tylko nie panikuj, Skarbie.-całuje moją skroń.-Zostaniemy porwani.
Nie zdążam nic mu odpowiedzieć, bo do salonu wchodzą czterej postawni mężczyźni. Słyszę kroki innej osoby i nim wchodzi do salonu, Zayn zsuwa mnie ze swoich kolan i wstaje, wyciągając ku nim naładowaną broń, dokładnie obserwując wszystko co się dzieje.
-Witaj Perrie, Zayn.-słyszę znajomy głos i zamieram widząc kto stoi kilka metrów przede mną.
Levine. Jackson Levine*. Co on do chuja tutaj robi? Co on wyprawia?
-Co ty tutaj robisz Jackson?-warczę przez zęby. Naprawdę myślałam, że o mnie zapomniał jeszcze przed moim ślubem z Zaynem. Nie spodziewałam się, że to będzie on. Właściwie to nawet nie myślałam, że to będzie on.
-Oh, moja kochana Perrie. Chciałem cię odwiedzić.-posłał mi buziaka w powietrzu, a moje myśli właśnie zwymiotowały.
Prychnęłam jedynie w odpowiedzi.
Nagle głowa blondyna przekręciła się w prawą, a na jego twarzy zaistniał szeroki uśmiech. Wyciągnął dłoń w stronę, w którą patrzył i po chwili przy nim znalazła się wysoka szatynka. Jej długie włosy opadały na ramiona falami, a obcisłe czerwone rurki opinały zgrabne nogi. Na stopach miała wysokie koturny, a na ramionach zarzucony ciemny płaszcz.
Mój wzrok sunął się od dołu po całym ciele i gdy dotarł do twarzy po raz kolejny zamarłam. Co do licha?
-Christina* moja droga, poznaj proszę przyjaciółkę twojej siostrzyczki, Perrie oraz jej męża Zayna. Gretchen* dołączysz?-spytał, znów zerkając ku drzwiom.
Głośny stukot obcasów rozniósł się po pokoju i po chwili weszła do niego, kolejna szatynka i kurwa mać była identyczna do poprzedniej. Zaraz. Obie wyglądały jak Eleanor. Ja pierdole, kurwa mać.
Zilustrowałam 'Gretchen', która wpatrywała się we mnie i Zayna z cwaniackim uśmiechem.
Była piękna. Obie były. Eleanor też była. Jezu albo jestem pojebana, albo to się dzieje naprawdę.
-Czy ja mogę wiedzieć co tu się do cholery dzieje?-niezręczna ciszę przerwał Zayn. Zerknęłam na jego zaskoczoną twarz i szeroko otwarte oczy. Cud, że jeszcze mu nie wypadły.
-Mój drogi -zaczęła Christina, oblizując usta. Christina to ta w czerwonych spodniach, tak? - Wasza przyjaciółeczka Eleanor, jest moją i Gretchen siostrą bliźniaczką. Gdy się urodziłyśmy, nasi rodzice, cóż... nie mieli jakichkolwiek środków, by utrzymać nas trzy. Pech chciał, że to Eleanor została z nimi, a ja i Gretchen trafiłyśmy do domu dziecka.-powiedziała ze stoickim pokojem.-Byłyśmy tam osiemnaście lat. Osiemnaście. O osiemnaście za dużo. To chyba nic strasznego, że chcemy sprawić, żeby nasza Ellie poczuła się tak samo źle jak my w bidulu, prawda?-zaśmiała się.
-Eleanor ma naprawdę świetnych przyjaciół, więc co nam szkodzi poczuć się jak ona? Kochana, chciana?-mówiła Gretchen idąc w naszą stronę. Stanęła przed Zaynem, jednocześnie lustrując mnie od góry do dołu z pogardą w oczach. Wstrętna suka.
-Przestań.-warknął Zayn. Gretchen uniosła pytająco brew, a Zayn zacisnął wolna rękę w pięść.-Nie patrz na nią z takim obrzydzeniem.
Szatynka stojąca naprzeciwko Zayna strzeliła palcami i po chwili dwójka potężnych, do tej pory spokojnie stojących mężczyzn, podeszła do Zayna i chwytając go za ramiona odsunęło go ode mnie, o spory kawałek.
Pisnęłam głośno gdy został uderzony w brzuch, przez szarpanie się z ochroniarzami Jacksona, a jego głośny jęk rozniósł się po pokoju.
-Oh, jak słodko, prawda Perrie?-zaśmiała się Gretchen, gwałtownie chwytając mnie za włosy i ciągnąc ku górze, tak że mimowolnie podniosłam się z kanapy.-Jak to jest patrzeć na swojego męża okładanego pięściami?-spytała i jak na zawołanie, Zayn po raz kolejny dostał w brzuch od postawnego faceta, ubranego na czarno. Gdy próbował im się wyrwać, drugi z nich zamachnął się i jego pięść kilka razy znalazła się na twarzy Mulata. Boże, to mi się śni, prawda?
-Przestańcie!-krzyknęłam, mając nadzieję, że to zwróci ich uwagę.-Błagam, zostawcie go! Proszę!
-Panowie.-zwróciła się do nich Gretchen, dzięki czemu przestali bić Zayna. Puścili go, a on bezsilnie upadł na podłogę. Szybko wyrwałam się dziewczynie i podbiegłam do swojego męża.
-Mój Boże, Zayn.-załkałam, chwytając jego obitą twarz w dłonie. Miał przeciętą lewą brew i wargę, a wokół czekoladowego oka robił się wielki siniak.
Pocałowałam jego drgające wargi i zranione miejsca i nim się obejrzałam, byłam podnoszona za blond włosy do góry, przez pannę Gretchen.
-Czego chcecie?!-syknęłam przez zęby, chcąc ukryć przed przyglądającym mi się Zaynem, ból.-No czego?!
-Bólu Eleanor. Chcemy żeby cierpiała. Żeby zobaczyła jak to jest żyć bez rodziny, przyjaciół.-warknęła w moją stronę Christina.-Oh i żeby wszyscy byli szczęśliwi z przyjemnością zajmę się Louisem, a wkrótce samotnym Zaynem Gretchen.-czy ja się przesłyszałam? Jakim samotnym?
-Jackson chce ciebie, Kotku.-mówi szatynka. Zerkam na twarze wszystkich w salonie, by odnaleźć choć jedną, z której odczytam, że to co powiedziała siostra Eleanor jest fałszem.
Wyrywam się brązowookiej i wściekła bez wahania podchodzę do Levine'a.
-Posłuchaj mnie ty cholerny dupku -zaczęłam stając blisko niego.
-Perrie...-słyszałam za sobą głos męża, ale w tym momencie go zignorowałam.
- ...wszystko między nami już dawno się skończyło.-kontynuowałam.-Nie kocham cię i nie zmusisz mnie bym do ciebie wróciła.-uderzyłam go w twarz.-Jak mogłeś uwięzić dwójkę moich NIEWINNYCH przyjaciół?! Jesteś jakiś psychicznie chory, że więzisz kobietę w ciąży?! Czy ty w ogóle wiedziałeś, że Danielle jest w ciąży?! I po jaką cholerę mieszasz w to Harry'ego?! Nie jest ci nic winien! Nic ci nie...-mocne uderzenie w moją twarz przerwało mi mój monolog. Czy on właśnie mnie uderzył?
-Ty chuju!-krzyknął Malik, w momencie gdy upadłam pod wpływem uderzenia na podłogę. Zaczął się szarpać z postawnymi brunetami, chcąc znaleźć się obok mnie.
-Jeszcze jedno słowo, a ją zabiję.-ostrzegł Zayna chwytając dużą dłonią moją szyję i przyciskając mnie do ściany.-A ty posłuchaj mnie Księżniczko, -zmarszczył brwi, nierówno oddychając.- ty i twój kochaś – kiwnął głową na wściekłego Zayna.- pójdziecie teraz ze mną i jeśli odezwiesz się jeszcze raz nieproszona, on za to oberwie. Tak jak w tym momencie.-odsunął się ode mnie i podszedł spokojnie do Mulata, po czym kopnął go centralnie w żołądek. Gdy jego kolejny dzisiaj jęk bólu, rozniósł się w domu Louisa, a śmiech sióstr Calder trafił wprost do moich uszu, bez zastanowienia chwyciłam pierwszy lepszy przedmiot, którym okazała się parasolka i uderzyłam nią w Jacksona. Gdy się odwrócił z jego oczu biła furia. Wyglądał na mocno wściekniętego.
-Czy wiesz co właśnie zrobiłaś, dziwko?-warknął w moją stronę, a ja uniosłam wysoko głowę i splunęłam na jego twarz.
-Uderzyłam cię – spojrzałam na przedmiot w mojej ręce- parasolką? Jesteś takim idiotą, że tego nie wiesz?
-Nie igraj ze mną, Edwards.
-Dla ciebie pani Malik.-poprawiłam go, a on się cwaniacko uśmiechnął.
-Ten szczeniak naprawdę był wart wywrócenia twojego życia do góry nogami?-uniósł pytająco brew, a z gardła mojego męża, wyrwało się warknięcie.-A może wasze Kinder- niespodzianki była tego powodem?
-Pieprz się, Levine.
-Z tobą bardzo chętnie.-roześmiał się głośno.-Nadal jesteś taka ciasna?-zakpił, a ja miałam wrażenie, że krew wręcz gotowała się w moich żyłach.
-Wypuść Harry'ego i Danielle. Wtedy z tobą porozmawiam. Nie powinieneś był mieszać w to ich, a zwłaszcza Zayna. To sprawa moja i twoja, Jackson.
-Moje imię tak pięknie brzmi w twoich ustach.-zachwycił się, wzdychając.-A jeszcze lepiej gdy je wykrzykujesz. 'Jackson, kurwa..', 'Jackson mocniej!', 'Jackson tam, kurwa tam!'.-mówił podchodząc do mnie. Obszedł mnie dookoła i stanął za mną, chwytając mnie za ramiona i przyciskając do siebie.-Czujesz?-szepnął mi do ucha, wypychając swoje biodra, bliżej mnie, bym poczuła jego erekcję.-Mam na ciebie ochotę, śliczna.-przygryzł płatek mojego ucha.
-Panowie – Jackson podniósł głos- zabierzcie ich do auta. Tina, Gre wiecie co robić.-dziewczyny skinęły głową i ruszyły ku schodom, na piętro.
-Pożałujesz tego, Levine.-sapnął Zayn, gdy jeden z facetów prowadził go obok nas.-Zginiesz z moich rąk.-zawarczał.
-Boję się twojego chłoptasia.-szepnął do mnie teatralnie, po czym wybuchnął śmiechem i popchnął mnie na podłogę, skąd zostałam zabrana przez mężczyznę, który miał napisane na swojej plakietce Julian.
-Zobaczymy Malik, zobaczymy.

____________________________________________________________________
*Jackson Levine – jego postać pojawiła się w 8 rozdziale/sezon 1. Jest powodem tygodniowej kłótni Zayna & Perrie jeśli ktoś nie pamięta, jest byłym chłopakiem Pers.
*Christina, *Gretchen – siostry bliźniaczki Eleanor dołączają do obsady ZERRIE MEDWARDS. Miejcie mnie za wariatkę czy za co tam chcecie, ale ja wierzę w trio sióstr Calder. Są fakty, a ja analizowałam nie tylko takie w twitlongerach, poza tym każdy wierzy w co wierzy.

KOMENTARZE MILE WIDZIANE :)


11 komentarzy:

  1. OMG Extra i wybaczam Ci że tak długo rozumiem że sa wakacje i wgl

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie masz się co tłumaczyć ;) Rozumiemy.... w wakacje powinno się odpoczywać ,a nie od rana do wieczora charować nad nowym rozdziałem :) Rozdział = Świetny <3 <3 <3 @kika1263 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam/a jesteś pierdoloną tapeciarą. Mówiąc tak o Pezz nie zasługujesz na to by wiedzieć kto to Zayn, idioto!

      Usuń
  4. Ekmh.. zaczęłam czytać wczoraj, by zyskać inspiracje na opowiadanie właśnie o Zerrs, ale uważam że tak cudownego bloga nigdy nikt nie przebije! c: uwielbiam to opowiadanie! Bonus ze ślubem szczerze mi się nie spodobał. Był troszkę nudny, ale przeżyłam :D
    Widzę że robisz z tego kryminał, hmm.. no, zobaczymy co dalej :) x

    Ps mogłabyś 'zareklamować' mojego bloga w następnym rozdziale? Bardzo mi zależy z góry wielkie dzięki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałabym; link do bloga - ijustloveandiwillalwaysloveyouu.blogspot.com :) x

      Usuń
  5. WOW .. zajebiście piszesz mrauuu

    OdpowiedzUsuń
  6. Hm...byłabym wdzięczna gdybyś przedstawiła mi dowody na istnienie sióstr Eleanor ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest już wrzesień, a ostatni rozdział napisałaś w lipcu. Minęło już trochę czasu.
    Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się już w krutce.

    OdpowiedzUsuń