poniedziałek, 20 maja 2013

Season II : Direction Three ♥

O jezu, nie wieżę, że to publikuję xD
weźcie mnie wykastrujcie i powieźcie na płocie jak coś.
Mam nadzieję, że nie wyszło tak fatalnie jak mi się zdaję.
Piosenka jest tylko jako tło, więc nie patrzcie na jej znaczenie.
Do napisania! xx


~Perrie~

[…] jego usta znalazły się na moim dekolcie, schodząc coraz niżej. Po chwili moja koszulka upadła na podłogę, a Zayn utorował sobie całkiem nową ścieżkę wzdłuż mojego brzucha, aż po talię.
Miękkie usta bruneta były wszędzie; na moim brzuchu, ramionach, wracały do piersi, twarzy, a ja odpływałam. Każdy jego dotyk, każdy pocałunek przyprawiał mnie o zawrót głowy.
Zayn zawsze sprawiał, że czułam się dowartościowana, piękna i kochana. Zawsze potrafił odgonić ode mnie smutek, pozbyć się cierpienia, nigdy nie naciskał, nie wywierał presji. Był przy mnie i kochał mnie. To mi wystarczało.
-Jesteś taka delikatna.-wymruczał całując moja szyję i jednocześnie odpinając guzik moich spodni.-Piękna...
-I cała twoja.-wtrąciłam, oddając pocałunek.-Na zawsze.-chwyciłam jego czarny podkoszulek i przerzuciłam go przez głowę, mierzwiąc jego nienaganną fryzurę. Sięgnęłam do jego spodni i z jego pomocą odrzuciłam je na podłogę, na której plątały się inne części naszej garderoby.
Jego gładkie dłonie zsunęły moje rurki, a usta przeniosły się na wewnętrzną część moich ud. Automatycznie przeniosłam swoją dłoń w jego włosy, zatapiając w nich swoje palce. Mruknął zadowolony moim czynem i szybkim ruchem pozbył się moich czarnych majtek. Sapnęłam czując jak składa delikatny pocałunek, w miejscu niedostępnych dla innych. Zaczął scałowywać linię od podbrzusza, aż po miejsce pomiędzy piersiami. Sięgając dłońmi do zapięcia na plecach, rozpiął mój stanik i odrzucił go za siebie, delikatnie przygryzając mój sutek. Jęknęłam przyciskając jego głowę do piersi.
Kocham to, że w każdy dotyk, każdy pocałunek wkłada tyle ciepła i uczucia. Nie ważne gdzie i kiedy – to zawsze ukazywało jego miłość. Nasz seks nigdy nie polegał na zwykłym zaspokajaniu się. To nawet nie był seks. Łączyła nasz bezgraniczna miłość, którą również podczas takiego zbliżenia pokazywaliśmy sobie nawzajem. Byliśmy stworzeni dla siebie, kochaliśmy się, a seks to tylko głupie dopełnienie, niekiedy będące zupełnie niepotrzebne. Dla nas liczyło się uczucie i druga osoba.
Kocham gdy mówi mi w najmniej spodziewanym momencie, że mnie kocha. To sprawia, iż moje serce bije dla niego mocniej.
Kocham gdy całuje moją szyję i delikatnie przygryza ucho, muska mój bark, ramię, wierzch dłoni i opuszki palców. To urocze, że takie gesty przyprawiają mnie o palpitację serca.
Kocham kiedy tak po prostu prowokuje mnie, gdy ociera się bezczelnie swoim udem o mój tyłek czy inny fragment ciała. Kusi mnie i wie, że mu ulegnę. Podstępny drań, wykorzystuje moją słabość do siebie.
-Zayn.-sapnęłam czując jego wybrzuszenie między swoimi nogami. Znowu to robił. Znowu się o mnie ocierał.
-Czujesz?-szepnął wprost do mojego ucha.-Pragnę cię jak nikt inny.-jego schludna, chłodna dłoń dotknęła po raz kolejny wnętrza moich ud. Chwyciłam skrawek jego czarnych bokserek i powoli je z niego zsunęłam. Swoimi palcami przemieszczał się coraz wyżej, by zaraz gwałtownym ruchem wsunąć we mnie swój palec. Pisnęłam gardłowo, wbiłam paznokcie w jego plecy i przejechałam po całej ich długości.-Kurwa, Perrie.-warknął wpijając się w moje usta. Chwycił w zęby moją wargę i zaraz złączył nasze języki w pełnym namiętności tańcu.
Pragnęliśmy się, łaknęliśmy się nawzajem ile tylko daliśmy radę. To były najgorsze dwa miesiące w moim życiu. Bez Zayna, bez jego dotyku.
-Zrób to Zi.-powiedziałam między pocałunkami. Nie minęła minuta, gdy chłopak zagłębił się we mnie całą swoją długością, powodując zaciśnięcie się moich mięśni wokół jego członka. Zaraz wycofał się i ponowił ruch. Oplotłam nogami jego biodra i przyciągnęłam do siebie chcąc mieć go przy sobie jak najbliżej. Jego rozgrzane od pocałunków wargi, muskały moją szyję, podczas gdy ja szeptałam mu nieprzyzwoite rzeczy do jego ucha, nakręcając go jeszcze bardziej. Przyśpieszył swoje ruchy, złączając w szybkim tempie swoje biodra z moimi. Nasze oddechy mieszały się ze sobą, a nagie ciała idealnie współgrały ocierając się. Wszystkie zagłębienia jego skóry, pasowały do moich jak ulał. Wszystkie blizny, pozostałości po młodzieńczych bójkach, tatuaże. Każda z tych rzeczy miała jakieś znaczenie - mniejsze, większe, błahe. Znałam historię każdego zarysowania na jego ciemnej skórze, znałam historię każdego z tatuażów oraz powód powstania go w tym, a nie innym miejscu. Wiedziałam dlaczego wszczynał bójki i za co obrywał.
Opuszkiem palca przeciągnęłam po jego prawej brwi. Pamiętałam o niej, bo dostał od jakiegoś faceta w barze butelką, gdy mnie bronił. Przeniosłam dotyk na bliznę w prawym rogu czoła. W to miejsce uderzyła go jego siostra Waliyha, gdy próbowała odtrącić go od uścisku. Dotknęłam zgrubienia w okolicach prawego ramienia – tu dostał scyzorykiem od Danniego. Nie było to oczywiście specjalnie. Zayn po prostu leżał przy ognisku otulając mnie swoim ciepłem, a młody Riach popisywał się swoimi zdolnościami, i tak jakoś wyszło, że wypadł mu wbijając się w ramię Mulata. Dan zawsze był fajtłapą, ale niezwykle uroczą.
Pamiętałam o wypukłej, uformowanej bliźnie pod jego umięśnioną piersią. Musnęłam ją wargami, zahaczając o sutek, na co jęknął i wbił się we mnie doprowadzając do białej gorączki.
Sięgnęłam kciukiem do miejsca na jego brzuchu, tuż nad pępkiem. Tutaj chciał wbić sobie swój długopis gdy dowiedział się, jak bardzo cierpiałam gdy zrobiono mi w tym miejscu kolczyka, podczas gdy ja leżałam wpółprzytomna na jednej z kanap, gdzieś w domu Riachów na imprezie sylwestrowej.
Zacisnęłam palce w jego kruczoczarnych włosach i głośno jęknęłam jego imię, gdy poczułam jak dochodzi razem ze mną. Cmokałam go teraz w przypadkowe miejsca na jego rozpalonej i wilgotnej od potu twarzy. Natrafiłam na jaśniejszy fragment skóry na linii jego szczęki i przejechałam po nim końcówką języka. Pod wpływem mojego dotyku z jego ust wyrwało się ciche westchnienie. Wyczerpany opadł na mnie, podpierając się silnymi ramionami po obu stronach mojej głowy. Miał zamknięte oczy, a gdy je uchylił czekoladowe tęczówki wpatrywały się w ciepłym spojrzeniu w moje. Nachylił się nade mną jeszcze bardziej i potarł nasze nosy, nie zapominając o przejechaniu swoim po moim bladym policzku. Przymknęłam oczy pod wpływem narastającego ciepła i poczułam jego ciepłe usta na powiekach.
-Śpij kochanie.-wyszeptał chrypiącym głosem, po czym ucałował kąciki moich oczu ponownie.-Będę z tobą, śpij spokojnie. Kocham cię.
-Ja ciebie też, Zaynee.
Nadal próbowałam uspokoić nierównomierny oddech. Jego gorące ramiona oplotły mnie, tym samym przekręcając nas tak bym swobodnie mogła ułożyć się na jego klatce piersiowej. Podniosłam się jeszcze tylko na chwilę, by połączyć nasze usta w namiętnym pocałunku i wróciłam do poprzedniej pozycji wsłuchując się w szybko bijące serce brązowookiego. Bijące tylko dla mnie.

***

~Zayn~

-Co ty mówisz, El?-szepnąłem do słuchawki telefonu, by nie obudzić wciąż śpiącej Pers. Była prawie dziewiąta, a Eleanor dobijała się do mnie od piętnastu minut, więc w końcu odebrałem i staram się uspokoić od dobrych pięciu minut.-To niemożliwe, Els. Może masz coś z oczami? Lou nie wziął cię ostatnio do okulisty.-usłyszałem ciche parsknięcie dwudziestoswulatki i sam mimowolnie zachochotałem.
-Zayn, mam dwadzieścia dwa lata i nie mam jeszcze problemów ze wzrokiem. Wiem co widzę. To może wydawać się niemożliwe, bo dzwoniłam do Lou i też mi nie uwierzył, ale gdybyś to zobaczył... Chryste Panie, Zayn ja... ja nie widziałam nigdy nic ohydniejszego. Proszę przyjedź tu, to zaczyna mnie przerażać.-jęknęła zdenerwowana Calder. No tak, nie ma Louisa – Zayn robi za faceta Eleanor Calder. Proste i logiczne.
-Dobrze, El. Ubiorę się, zostawię wiadomość Pezz i będę. Obiecuję.-zapewniłem dziewczynę i lekko skrzywiłem się na myśl opuszczenia ciepłego łóżka o tak wczesnej porze.
-Dziękuję Zayn.
-Drobiazg. Daj mi pół godziny.-powiedziałem i rozłączyłem się wzdychając.
W moim życiu dzieje się coraz więcej dziwnych rzeczy, pomyślałem.
-Coś się stało?-usłyszałem ciepły głosik. Zerknąłem na przytuloną do mnie blondynkę i musnąłem jej czoło.
-Eleanor znalazła rozstrzelanego Peppera* powieszonego na drzwiach wejściowych do jej domu. Przestraszyła się i poprosiła bym do niej przyjechał, Lou jeszcze nie wrócił z Doncaster.-poinformowałem ją marszcząc brwi nie wierząc w to co sam powiedziałem. Uniosłem kołdrę i usiadłem na skraju łóżka rozglądając się za swoją bielizną.
-To okropne. Kto mógł coś takiego zrobić? Idiota.-skomentowała, podczas gdy ja nasunąłem na swój tyłek to co powinno na nim być.-Musisz iść? Jest jeszcze Niall i Li.
Spojrzałem na jej psią minkę i westchnąłem.
-Li jest z Dan u jej rodziców, a Niall jest z Cher i Nellie. Wolałbym zostać z tobą w łóżku. Ale wiem jaka El jest strachliwa i wiesz...to trochę dziwne znaleźć psa na... umm własnych drzwiach. Sprawdzę to szybko i wrócę. Po drodze zahaczę o Tesco czy coś i zjemy coś dobrego na śniadanie.-wziąłem do ręki całkiem przyzwoicie wyglądające spodnie z wczorajszego wieczora i naciągnąłem na siebie z wielkim trudem.
-Komuś się przytyło.-zachichotała Perrie, podciągając pościel by zakryć swoje piersi.
-Spokojnie, to tylko moje mięśnie nie mieszczą się w te zajebiście obcisłe rurki.-sapnąłem poprawiając nogawkę dżinsów.-Już wiem dlaczego w podstawówce byłem dresem. Luźne spodnie – luźno w gaciach.
-Co racja to racja, ale taki tyłek warto eksponować. Co prawda wolę go oglądać bez niczego, ale w tych spodniach jest okej.-wytknęła mi na co pokazałem jej język i nachylając się nad nią złączyłem nasze wargi w subtelnym pocałunku.-Kocham cię.
-Ja ciebie też.-odpowiedziałem i niechętnie się odsunąłem podchodząc do czarnej szafy z lustrzanymi drzwiami, niczym model prosto z London Fashion Week. Gdy stałem już wystarczająco blisko, oparłem dłoń na biodrze i poruszyłem nimi kusząco, zerkając w lustrze na uśmiechniętą od ucha do ucha żonę. Dmuchnąłem w wpadające do oczu kosmyki i puściłem jej oko, na co wybuchnęła uroczym śmiechem.
-To niesamowite jak uroczy potrafisz być robiąc tak błahe rzeczy.-pokręciła głową w niedowierzaniu, a w jej policzkach zagościły dołeczki, które tak uwiebiałem.
-To niesamowite, że wciąż mnie kochasz.-odwróciłem się w jej stronę, dokładnie lustrując jej twarz, która momentalnie spochmurniała.
-Wątpiłeś w to kiedykolwiek?-spytał nagle, analizując zapewne ostatnie miesiące. Spojrzała mi w oczy, a ja naciągnąłem swój t-shirt i podszedłem do niej, usadzając się na miękkim materacu. Chwyciłem jej dłoń i zagryzłem wargę. Kurde.
-Gdy dowiedziałem się o umm... Harry'm.-odpowiedziałem.-Myślałem... myślałem, że masz mnie dość.-moje ręka automatycznie powędrowała do lewego policzka, gdy poczułem na nim uderzenie dłoni Pezz.
-Mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś kretynem?-warknęła.
-Do wczoraj słyszałem to codziennie, kilka razy.-na Allaha ile ta dziewczyna miała siły? Boli jak cholera.
-Więc powiem to i ja. JESTEŚ. KRETYNEM. MALIK.-powiedziała, po czym ujęła moją twarz w swoje malutkie ręce i pocałowała mój czerwieniący się policzek.-Nigdy nie będę miała cię dość. Nawet wtedy gdy będziesz chciał żebym robiła ci codziennie herbatę. Gdy będziesz chciał bym prasowała ci koszulki, spodnie, marynarki, składała skarpetki i układała w szufladach bokserki. Gdy będziesz prosił żebym wypastowała ci twoje buty, gdy poprosisz bym zrobiła pranie, obiad, kolacje, śniadanie, czy inne rzeczy. Nawet gdy zapragniesz mieć ze mną jeszcze trójkę dzieci. Kocham cię i nic i nikt tego nie zmieni.-zakończyła swój monolog złączając nasze usta w pocałunku.-I przepraszam za twarz. Musiałam.-uśmiechnęła się nieśmiało.
-Wybaczam. I też cię kocham, królewno.-przysunąłem nasze nosy do Eskimoskiego pocałunku.-Ale z tymi dziećmi to nie był żart, nie?-spytałem zaraz, na co dostałem w ramię. Zaśmiałem się i wyszedłem z sypialni.

***

-O kurwa.-skomentowałem oglądając drzwi wejściowe, domu Eleanor. Pepper był naprawdę uroczym pieskiem. El dostała go od Tomlinsona na pierwszą rocznicę. Będę tęsknił za tym futrzastym czworonogiem.
-To nie wszystko.-westchnęła, owinięta w różowy szlafrok szatynka.-Znalazłam to przed chwilą.-podała mi białą kartkę z nabazgranymi cyferkami. Zmarszczyłem czoło nie bardzo wiedząc o co chodzi.
-Umm...
-To numer konta Louis'a.-podała mi zaraz drugą kartkę, gdzie wypisane były te same liczby i napis 'Louis'.
-Po huj komuś jego numer konta?-zdziwiłem się.
-Pewnie po to.-zerknąłem na dziewczynę przyjaciela idącą w kierunku piętra.-Chodź Zayn.-powędrowałem za nią przez lawendowy korytarz i doszedłem do biura Lou.-Śmiało.-skinęła głową w kierunku drzwi. Niepewnie nacisnąłem klamkę i wszedłem do pomieszczenia.
-Ja pierdole.

*Pepper – pies Eleanor i Louisa. :)

_____________________________________________________
KOMENTARZE MILE WIDZIANE :)x

9 komentarzy:

  1. Hahaha, więcęj, więcej!
    Love ya Xx.

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG Zajebisty rozdział. Ciekawe kto zabił Peppera. Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega! Nie wiem dlaczego myślisz, że jest beznadziejny.. Dla mnie jest fantastyczny i ten moment kiedy Malik pyta się o dzieci jest genialny <3
    Nie mogę się doczekać następnego :*

    Justyna

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział. Twój bloga należy do moich ulubionych. Cieszę się, zę miedzy Perrie i Zaynem wszystko już w porządku. Pisz następny bo nie mogę sie doczekać co takeigo zobaczył Zayn.
    Przy okazji zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem ciekawa co Zayn znalazł ;) Rozdział BOSKI<333 czekam na nn Pozdrawiam;*
    @kika1263

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział cudowny :) Nie mogę się doczekać kolejnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. WIĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘCEJ,WIEEEEEEEEEEEEEEEEEEECEJ

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak pogłaś przerwać w takim momencie!!!!!! Rozdział genialny najlepsze jak Pezz go spoliczkowalła

    OdpowiedzUsuń