O
jezu, nie wieżę, że to publikuję xD
weźcie
mnie wykastrujcie i powieźcie na płocie jak coś.
Mam
nadzieję, że nie wyszło tak fatalnie jak mi się zdaję.
Piosenka
jest tylko jako tło, więc nie patrzcie na jej znaczenie.
Do
napisania! xx
~Perrie~
[…]
jego usta znalazły się na moim dekolcie, schodząc coraz niżej. Po
chwili moja koszulka upadła na podłogę, a Zayn utorował sobie
całkiem nową ścieżkę wzdłuż mojego brzucha, aż po talię.
Miękkie
usta bruneta były wszędzie; na moim brzuchu, ramionach, wracały do
piersi, twarzy, a ja odpływałam. Każdy jego dotyk, każdy
pocałunek przyprawiał mnie o zawrót głowy.
Zayn
zawsze sprawiał, że czułam się dowartościowana, piękna i
kochana. Zawsze potrafił odgonić ode mnie smutek, pozbyć się
cierpienia, nigdy nie naciskał, nie wywierał presji. Był przy mnie
i kochał mnie. To mi wystarczało.
-Jesteś
taka delikatna.-wymruczał całując moja szyję i jednocześnie
odpinając guzik moich spodni.-Piękna...
-I cała
twoja.-wtrąciłam, oddając pocałunek.-Na zawsze.-chwyciłam jego
czarny podkoszulek i przerzuciłam go przez głowę, mierzwiąc jego
nienaganną fryzurę. Sięgnęłam do jego spodni i z jego pomocą
odrzuciłam je na podłogę, na której plątały się inne części
naszej garderoby.
Jego
gładkie dłonie zsunęły moje rurki, a usta przeniosły się na
wewnętrzną część moich ud. Automatycznie przeniosłam swoją
dłoń w jego włosy, zatapiając w nich swoje palce. Mruknął
zadowolony moim czynem i szybkim ruchem pozbył się moich czarnych
majtek. Sapnęłam czując jak składa delikatny pocałunek, w
miejscu niedostępnych dla innych. Zaczął scałowywać linię od
podbrzusza, aż po miejsce pomiędzy piersiami. Sięgając dłońmi
do zapięcia na plecach, rozpiął mój stanik i odrzucił go za
siebie, delikatnie przygryzając mój sutek. Jęknęłam przyciskając
jego głowę do piersi.
Kocham
to, że w każdy dotyk, każdy pocałunek wkłada tyle ciepła i
uczucia. Nie ważne gdzie i kiedy – to zawsze ukazywało jego
miłość. Nasz seks nigdy nie polegał na zwykłym zaspokajaniu się.
To nawet nie był seks. Łączyła nasz bezgraniczna miłość, którą
również podczas takiego zbliżenia pokazywaliśmy sobie nawzajem.
Byliśmy stworzeni dla siebie, kochaliśmy się, a seks to tylko
głupie dopełnienie, niekiedy będące zupełnie niepotrzebne. Dla
nas liczyło się uczucie i druga osoba.
Kocham
gdy mówi mi w najmniej spodziewanym momencie, że mnie kocha. To
sprawia, iż moje serce bije dla niego mocniej.
Kocham
gdy całuje moją szyję i delikatnie przygryza ucho, muska mój
bark, ramię, wierzch dłoni i opuszki palców. To urocze, że takie
gesty przyprawiają mnie o palpitację serca.
Kocham
kiedy tak po prostu prowokuje mnie, gdy ociera się bezczelnie swoim
udem o mój tyłek czy inny fragment ciała. Kusi mnie i wie, że mu
ulegnę. Podstępny drań, wykorzystuje moją słabość do siebie.
-Zayn.-sapnęłam
czując jego wybrzuszenie między swoimi nogami. Znowu to robił.
Znowu się o mnie ocierał.
-Czujesz?-szepnął
wprost do mojego ucha.-Pragnę cię jak nikt inny.-jego schludna,
chłodna dłoń dotknęła po raz kolejny wnętrza moich ud.
Chwyciłam skrawek jego czarnych bokserek i powoli je z niego
zsunęłam. Swoimi palcami przemieszczał się coraz wyżej, by zaraz
gwałtownym ruchem wsunąć we mnie swój palec. Pisnęłam gardłowo,
wbiłam paznokcie w jego plecy i przejechałam po całej ich
długości.-Kurwa, Perrie.-warknął wpijając się w moje usta.
Chwycił w zęby moją wargę i zaraz złączył nasze języki w
pełnym namiętności tańcu.
Pragnęliśmy
się, łaknęliśmy się nawzajem ile tylko daliśmy radę. To były
najgorsze dwa miesiące w moim życiu. Bez Zayna, bez jego dotyku.
-Zrób
to Zi.-powiedziałam między pocałunkami. Nie minęła minuta, gdy
chłopak zagłębił się we mnie całą swoją długością,
powodując zaciśnięcie się moich mięśni wokół jego członka.
Zaraz wycofał się i ponowił ruch. Oplotłam nogami jego biodra i
przyciągnęłam do siebie chcąc mieć go przy sobie jak najbliżej.
Jego rozgrzane od pocałunków wargi, muskały moją szyję, podczas
gdy ja szeptałam mu nieprzyzwoite rzeczy do jego ucha, nakręcając
go jeszcze bardziej. Przyśpieszył swoje ruchy, złączając w
szybkim tempie swoje biodra z moimi. Nasze oddechy mieszały się ze
sobą, a nagie ciała idealnie współgrały ocierając się.
Wszystkie zagłębienia jego skóry, pasowały do moich jak ulał.
Wszystkie blizny, pozostałości po młodzieńczych bójkach,
tatuaże. Każda z tych rzeczy miała jakieś znaczenie - mniejsze,
większe, błahe. Znałam historię każdego zarysowania na jego
ciemnej skórze, znałam historię każdego z tatuażów oraz powód
powstania go w tym, a nie innym miejscu. Wiedziałam dlaczego
wszczynał bójki i za co obrywał.
Opuszkiem
palca przeciągnęłam po jego prawej brwi. Pamiętałam o niej, bo
dostał od jakiegoś faceta w barze butelką, gdy mnie bronił.
Przeniosłam dotyk na bliznę w prawym rogu czoła. W to miejsce
uderzyła go jego siostra Waliyha, gdy próbowała odtrącić go od
uścisku. Dotknęłam zgrubienia w okolicach prawego ramienia – tu
dostał scyzorykiem od Danniego. Nie było to oczywiście specjalnie.
Zayn po prostu leżał przy ognisku otulając mnie swoim ciepłem, a
młody Riach popisywał się swoimi zdolnościami, i tak jakoś
wyszło, że wypadł mu wbijając się w ramię Mulata. Dan zawsze
był fajtłapą, ale niezwykle uroczą.
Pamiętałam
o wypukłej, uformowanej bliźnie pod jego umięśnioną piersią.
Musnęłam ją wargami, zahaczając o sutek, na co jęknął i wbił
się we mnie doprowadzając do białej gorączki.
Sięgnęłam
kciukiem do miejsca na jego brzuchu, tuż nad pępkiem. Tutaj chciał
wbić sobie swój długopis gdy dowiedział się, jak bardzo
cierpiałam gdy zrobiono mi w tym miejscu kolczyka, podczas gdy ja
leżałam wpółprzytomna na jednej z kanap, gdzieś w domu Riachów
na imprezie sylwestrowej.
Zacisnęłam
palce w jego kruczoczarnych włosach i głośno jęknęłam jego
imię, gdy poczułam jak dochodzi razem ze mną. Cmokałam go teraz w
przypadkowe miejsca na jego rozpalonej i wilgotnej od potu twarzy.
Natrafiłam na jaśniejszy fragment skóry na linii jego szczęki i
przejechałam po nim końcówką języka. Pod wpływem mojego dotyku
z jego ust wyrwało się ciche westchnienie. Wyczerpany opadł na
mnie, podpierając się silnymi ramionami po obu stronach mojej
głowy. Miał zamknięte oczy, a gdy je uchylił czekoladowe tęczówki
wpatrywały się w ciepłym spojrzeniu w moje. Nachylił się nade
mną jeszcze bardziej i potarł nasze nosy, nie zapominając o
przejechaniu swoim po moim bladym policzku. Przymknęłam oczy pod
wpływem narastającego ciepła i poczułam jego ciepłe usta na
powiekach.
-Śpij
kochanie.-wyszeptał chrypiącym głosem, po czym ucałował kąciki
moich oczu ponownie.-Będę z tobą, śpij spokojnie. Kocham cię.
-Ja
ciebie też, Zaynee.
Nadal
próbowałam uspokoić nierównomierny oddech. Jego gorące ramiona
oplotły mnie, tym samym przekręcając nas tak bym swobodnie mogła
ułożyć się na jego klatce piersiowej. Podniosłam się jeszcze
tylko na chwilę, by połączyć nasze usta w namiętnym pocałunku i
wróciłam do poprzedniej pozycji wsłuchując się w szybko bijące
serce brązowookiego. Bijące tylko dla mnie.
***
~Zayn~
-Co ty
mówisz, El?-szepnąłem do słuchawki telefonu, by nie obudzić
wciąż śpiącej Pers. Była prawie dziewiąta, a Eleanor dobijała
się do mnie od piętnastu minut, więc w końcu odebrałem i staram
się uspokoić od dobrych pięciu minut.-To niemożliwe, Els. Może
masz coś z oczami? Lou nie wziął cię ostatnio do
okulisty.-usłyszałem ciche parsknięcie dwudziestoswulatki i sam
mimowolnie zachochotałem.
-Zayn,
mam dwadzieścia dwa lata i nie mam jeszcze problemów ze wzrokiem.
Wiem co widzę. To może wydawać się niemożliwe, bo dzwoniłam do
Lou i też mi nie uwierzył, ale gdybyś to zobaczył... Chryste
Panie, Zayn ja... ja nie widziałam nigdy nic ohydniejszego. Proszę
przyjedź tu, to zaczyna mnie przerażać.-jęknęła zdenerwowana
Calder. No tak, nie ma Louisa – Zayn robi za faceta Eleanor Calder.
Proste i logiczne.
-Dobrze,
El. Ubiorę się, zostawię wiadomość Pezz i będę.
Obiecuję.-zapewniłem dziewczynę i lekko skrzywiłem się na myśl
opuszczenia ciepłego łóżka o tak wczesnej porze.
-Dziękuję
Zayn.
-Drobiazg.
Daj mi pół godziny.-powiedziałem i rozłączyłem się wzdychając.
W
moim życiu dzieje się coraz więcej dziwnych rzeczy, pomyślałem.
-Coś
się stało?-usłyszałem ciepły głosik. Zerknąłem na przytuloną
do mnie blondynkę i musnąłem jej czoło.
-Eleanor
znalazła rozstrzelanego Peppera* powieszonego na drzwiach
wejściowych do jej domu. Przestraszyła się i poprosiła bym do
niej przyjechał, Lou jeszcze nie wrócił z
Doncaster.-poinformowałem ją marszcząc brwi nie wierząc w to co
sam powiedziałem. Uniosłem kołdrę i usiadłem na skraju łóżka
rozglądając się za swoją bielizną.
-To
okropne. Kto mógł coś takiego zrobić? Idiota.-skomentowała,
podczas gdy ja nasunąłem na swój tyłek to co powinno na nim
być.-Musisz iść? Jest jeszcze Niall i Li.
Spojrzałem
na jej psią minkę i westchnąłem.
-Li
jest z Dan u jej rodziców, a Niall jest z Cher i Nellie. Wolałbym
zostać z tobą w łóżku. Ale wiem jaka El jest strachliwa i
wiesz...to trochę dziwne znaleźć psa na... umm własnych drzwiach.
Sprawdzę to szybko i wrócę. Po drodze zahaczę o Tesco czy coś i
zjemy coś dobrego na śniadanie.-wziąłem do ręki całkiem
przyzwoicie wyglądające spodnie z wczorajszego wieczora i
naciągnąłem na siebie z wielkim trudem.
-Komuś
się przytyło.-zachichotała Perrie, podciągając pościel by
zakryć swoje piersi.
-Spokojnie,
to tylko moje mięśnie nie mieszczą się w te zajebiście obcisłe
rurki.-sapnąłem poprawiając nogawkę dżinsów.-Już wiem dlaczego
w podstawówce byłem dresem. Luźne spodnie – luźno w gaciach.
-Co
racja to racja, ale taki tyłek warto eksponować. Co prawda wolę go
oglądać bez niczego, ale w tych spodniach jest okej.-wytknęła mi
na co pokazałem jej język i nachylając się nad nią złączyłem
nasze wargi w subtelnym pocałunku.-Kocham cię.
-Ja
ciebie też.-odpowiedziałem i niechętnie się odsunąłem
podchodząc do czarnej szafy z lustrzanymi drzwiami, niczym model
prosto z London Fashion Week. Gdy stałem już wystarczająco
blisko, oparłem dłoń na biodrze i poruszyłem nimi kusząco,
zerkając w lustrze na uśmiechniętą od ucha do ucha żonę.
Dmuchnąłem w wpadające do oczu kosmyki i puściłem jej oko, na co
wybuchnęła uroczym śmiechem.
-To
niesamowite jak uroczy potrafisz być robiąc tak błahe
rzeczy.-pokręciła głową w niedowierzaniu, a w jej policzkach
zagościły dołeczki, które tak uwiebiałem.
-To
niesamowite, że wciąż mnie kochasz.-odwróciłem się w jej
stronę, dokładnie lustrując jej twarz, która momentalnie
spochmurniała.
-Wątpiłeś
w to kiedykolwiek?-spytał nagle, analizując zapewne ostatnie
miesiące. Spojrzała mi w oczy, a ja naciągnąłem swój t-shirt i
podszedłem do niej, usadzając się na miękkim materacu. Chwyciłem
jej dłoń i zagryzłem wargę. Kurde.
-Gdy
dowiedziałem się o umm... Harry'm.-odpowiedziałem.-Myślałem...
myślałem, że masz mnie dość.-moje ręka automatycznie
powędrowała do lewego policzka, gdy poczułem na nim uderzenie
dłoni Pezz.
-Mówił
ci ktoś kiedyś, że jesteś kretynem?-warknęła.
-Do
wczoraj słyszałem to codziennie, kilka razy.-na Allaha ile ta
dziewczyna miała siły? Boli jak cholera.
-Więc
powiem to i ja. JESTEŚ. KRETYNEM. MALIK.-powiedziała, po czym ujęła
moją twarz w swoje malutkie ręce i pocałowała mój czerwieniący
się policzek.-Nigdy nie będę miała cię dość. Nawet wtedy gdy
będziesz chciał żebym robiła ci codziennie herbatę. Gdy będziesz
chciał bym prasowała ci koszulki, spodnie, marynarki, składała
skarpetki i układała w szufladach bokserki. Gdy będziesz prosił
żebym wypastowała ci twoje buty, gdy poprosisz bym zrobiła pranie,
obiad, kolacje, śniadanie, czy inne rzeczy. Nawet gdy zapragniesz
mieć ze mną jeszcze trójkę dzieci. Kocham cię i nic i nikt tego
nie zmieni.-zakończyła swój monolog złączając nasze usta w
pocałunku.-I przepraszam za twarz. Musiałam.-uśmiechnęła się
nieśmiało.
-Wybaczam.
I też cię kocham, królewno.-przysunąłem nasze nosy do
Eskimoskiego pocałunku.-Ale z tymi dziećmi to nie był żart,
nie?-spytałem zaraz, na co dostałem w ramię. Zaśmiałem się i
wyszedłem z sypialni.
***
-O
kurwa.-skomentowałem oglądając drzwi wejściowe, domu Eleanor.
Pepper był naprawdę uroczym pieskiem. El dostała go od Tomlinsona
na pierwszą rocznicę. Będę tęsknił za tym futrzastym
czworonogiem.
-To
nie wszystko.-westchnęła, owinięta w różowy szlafrok
szatynka.-Znalazłam to przed chwilą.-podała mi białą kartkę z
nabazgranymi cyferkami. Zmarszczyłem czoło nie bardzo wiedząc o co
chodzi.
-Umm...
-To
numer konta Louis'a.-podała mi zaraz drugą kartkę, gdzie wypisane
były te same liczby i napis 'Louis'.
-Po
huj komuś jego numer konta?-zdziwiłem się.
-Pewnie
po to.-zerknąłem na dziewczynę przyjaciela idącą w kierunku
piętra.-Chodź Zayn.-powędrowałem za nią przez lawendowy korytarz
i doszedłem do biura Lou.-Śmiało.-skinęła głową w kierunku
drzwi. Niepewnie nacisnąłem klamkę i wszedłem do pomieszczenia.
-Ja
pierdole.
*Pepper
– pies Eleanor i Louisa. :)
_____________________________________________________
KOMENTARZE MILE WIDZIANE :)x
Hahaha, więcęj, więcej!
OdpowiedzUsuńLove ya Xx.
OMG Zajebisty rozdział. Ciekawe kto zabił Peppera. Kiedy następny?
OdpowiedzUsuńMega! Nie wiem dlaczego myślisz, że jest beznadziejny.. Dla mnie jest fantastyczny i ten moment kiedy Malik pyta się o dzieci jest genialny <3
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego :*
Justyna
Cudoowny<3
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział. Twój bloga należy do moich ulubionych. Cieszę się, zę miedzy Perrie i Zaynem wszystko już w porządku. Pisz następny bo nie mogę sie doczekać co takeigo zobaczył Zayn.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do mnie ;)
Jestem ciekawa co Zayn znalazł ;) Rozdział BOSKI<333 czekam na nn Pozdrawiam;*
OdpowiedzUsuń@kika1263
Rozdział cudowny :) Nie mogę się doczekać kolejnego ;*
OdpowiedzUsuńWIĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘCEJ,WIEEEEEEEEEEEEEEEEEEECEJ
OdpowiedzUsuńJak pogłaś przerwać w takim momencie!!!!!! Rozdział genialny najlepsze jak Pezz go spoliczkowalła
OdpowiedzUsuń