19
marca 2008
Uda
mi się. Uda mi się. Uda mi się. Uda mi się. Uda mi się. Uda mi
się. Uda mi się, powtarzałem jak mantrę. Stałem właśnie pod
domem Perrie. Chciałem zabrać ją na spacer. Nad nasze jeziorko.
Uwielbialiśmy tam przesiadywać, rozmawiać całymi dniami o tych
mniej i więcej ważnych rzeczach. Dziś miało być tak samo,
tylko...może chciałem coś zmienić?
Miałem
dość tego, że od ostatnich tygodni Pezz przychodzi do mnie z
płaczem. Cholerny Ant. Miałem taką wielką ochotę mu przywalić,
ale niestety musiałem się powstrzymać ze względu na blondynkę.
Oh, wspomniałem że znów przemalowała włosy? Tym razem jej blond
pasma zdobią delikatnie ubarwione niebieską farbą, końcówki.
Wygląda naprawdę uroczo, ale zapłakane oczy w ogóle z nimi nie
współgrają. Nawet nie wiem, o co dokładnie chodzi Anthowi. Pezzie
zresztą też. Wyjaśniła, że Riach zaczął na nią krzyczeć, iż
nie ma dla niego czasu spędzając go ciągle ze mną, albo dodatkowo
Dannym. Nie rozumiałem go. Przecież powinien uszanować to, że ona
ma prawo się przyjaźnić z kim chce.
Nagle
kasztanowe drzwi otworzyła mi mama dziewczyny. O nie, pomyślałem.
-Jeśli
nie wiesz do czego służą drzwi, to chętnie pokażę ci jak się
puka.-zaśmiała się patrząc na mnie wesołymi oczami. Umm, to
trochę..dziwne? Mama Perrie od początku mnie nie lubiła.
Twierdziła, że 'popsułem' jej córeczkę. Ale przecież to nie
moja wina, że nie chciała chodzić w sukienkach, tylko moich
starych, przetartych spodenkach i za dużych t-shirtach. Wyglądała
uroczo, ale jej matka uważała co innego.
-To
nie tak...ja...ja po prostu...chciałem...-zacząłem się
niemiłosiernie jąkać. Jezu, zaraz mi przywali, albo wyrzuci spod
swojego domu.
-Z
tego co Pezz mówiła, zwykle się nie jąkasz.-uniosła brew.
Spuściłem wzrok na swoje buty. Chryste panie, słodki Allahu.-Hej –
zaczęła podnosząc schludną dłonią mój podbródek.- ja nie
gryzę.-zaśmiała się uroczo. Zupełnie jak Perrie.
-A
myślałem, że właściwie to tak.-jęknąłem czerwieniąc się i
doprowadzając ją do jeszcze większej salwy śmiechu.
-Jesteś
taki uroczy, Zayn.-zmierzwiła mi włosy rażąc śnieżnobiałym
uśmiechem.-Wejdziesz?
-Jeśli
mnie pani nie ugryzie, to jasne, że tak.-posłałem jej niewinny
uśmiech. Otworzyła szerzej drzwi zapraszając mnie do środka, a
gdy znalazłem się w przytulnie urządzonym salonie odwróciłem się
w jej stronę.
-Napijesz
się czegoś?-zapytała, a gdy pokręciłem przecząco głową,
westchnęła i poprosiła bym usiadł, lokując się tym samym obok
mnie.-Umm, Zayn chciałabym z tobą porozmawiać.-jej poważny ton
głosu sprawił, że moje ciało przeszedł dreszcz, a w gardle
uwiązła gula.
-Coś
się st-stało?-spytałem niepewnie.
-Oh,
nie! Skąd!-zaprzeczyła natychmiast.-Chciałam cię
przeprosić.-powiedziała, a ja zaniemówiłem. Że co proszę?
-Słucham?
-Chcę
cię przeprosić, Zayn. Za swoje zachowanie, słowa. Wiem, że zależy
ci na niej, a jej zależy na tobie. Widzę jaka jest z tobą
szczęśliwa gdy wraca wieczorami. Z każdym kolejnym dniem miałam
dosyć jej opowieści o tym jak schwytaliście kolejnego robala. To
było takie...dziwne. Moja malutka Pezz, zamiast szaleć z
przyjaciółkami, których właściwie tu nie ma, łazi po lasach,
stawach i grzebie w błocie. Nie chciałam stracić jedynej córki i
zrobić z niej kolejnego syna. Wystarczy, że Jonnie jest
nierozgarnięty.-wywróciła oczyma.-Nie chcę jej zmieniać na siłę,
zmuszać do czegoś czego nie chce, więc pozostaje mi zaufać tobie
i powierzyć w opiece moją Pers. Zadbaj o nią, bo nie chcę, żeby
się smuciła.-pogładziła moje ramię.
-W
porządku, nie gniewam się.-uśmiechnąłem się lekko.
-Dobrze,
nie zatrzymuję cię dłużej, pędź do niej.-wstałem z kanapy i
gdy już byłem u stóp schodu, usłyszałem jej głos ponownie.
-Zayn?
-Tak?-zwróciłem
się do niej. Uniosła cwaniacko kąciki ust i mrugnęła okiem.
-Wybij
jej tego Riacha z głowy.
Słysząc
jej słowa wybuchnąłem głośno śmiechem i pognałem do pokoju
Perrie. Urocza kobieta.
***
-Witaj
Pezzie.-przywitałem się i usiadłem na okrytym różową pościelą,
łóżku. Z tego chyba nie wyrośnie, zaśmiałem się w
duchu.
-Hej
Zi.-mruknęła niewyraźnie. Siedziała na szerokim parapecie i
zagryzała wargę, obserwując okolicę.-Co słychać?-spytała
cicho, nie odwracając się do mnie.
-Pojednałem
się z twoja mamą.-powiedziałem dumnie.-Jest świetna! Gadatliwa,
urocza...nie wiem dlaczego myślałem, że jest wredna.-zmarszczyłem
brwi.-Moja mama by się z nią dogadała. Sądząc po jej kolekcji
różnych wazonów, porcelanowych talerzy i tony różnych lakierów
do paznokci miałyby o czym gadać. Wali i Doni miałyby je komu
podkradać.-zaśmiałem się, wyobrażając sobie jak moje kochane
siostrzyczki skradają się w nocy do sypialni mamy i zabierają
kosmetyczkę.-Mogłyby też pooglądać razem te mdłe romansidła
typu Titanic czy coś...Perrie czy ty mnie w ogóle
słuchasz?-zapytałem wstając.
-Pewnie,
mówiłeś, że moja mama dogadałaby się z twoimi
siostrami.-powiedziała, a pasmo jej kolorowych włosów opadło,
zasłaniając jej bladą twarz.
-Czyli
nie słuchałaś.-westchnąłem.-Wiem, że czasami gadam bez sensu,
ale zawsze słuchałaś. Coś się stało?-podszedłem do niej i
odgarnąłem jej włosy za ucho. Dopiero teraz zauważyłem jej
zaczerwienione oczy i wilgotne policzki.-Hej skarbie, co jest?
-Ni-nic.-powiedziała
cichutko przyciągając kolana do siebie.
-Pers,
znamy się już trochę i wiem, że w tym momencie kłamiesz.-uniosłem
brew i trąciłem jej ramię.-Co się stało?
-Ja...ja
po prostu...pokłóciłam się z Anthem i on...-zaczęła jąkając
się.
-O
co poszło?
-O...o
ciebie.-wyjaśniła czerwieniąc się. Uhm, co?
-O
mnie?-zdziwiłem się.
Westchnęła
i przeniosła na mnie niebieskie oczy.
-On
jest o ciebie zazdrosny, Zi. Sądzi, że ci się...em
podobam.-jęknęła i schowała twarz w kolanach.
-Nie
zaprzeczam.-uśmiechnąłem się pod nosem.-Ale jesteśmy
przyjaciółmi i mamy prawo się spotykać, prawda? Anthony jest
kretynem więc...wiesz.
-Ugh
Zayn, nie pomagasz.-wyjęczała z kolan.-Wcale nie pomagasz.
-A
pomogę ci spacerem?
-Zależy
gdzie.
-Tam
gdzie zawsze.-oznajmiłem i podniosłem jej głowę. Zamknęła oczy.
-Nie
mam ochoty.-zamarudziła i opuściła nogi. Wyprostowałem je i
okręcając dziewczynę tak, że siedziała naprzeciwko mnie,
chwyciłem jej zgrabne ciało przerzucając ją sobie przez ramię.
Od razu zaprotestowała.-Zayn!
-Tak?
-Zostaw
mnie w tej chwili, słyszysz?!-pisnęła. Puściłem to mimo uszu i
ruszyłem w stronę drzwi. Zbiegłem z nią po schodach i
powędrowałem do kuchni.
-Pani
Edwards – zwróciłem się do Debbie. Od raz się odwróciła i
uniosła pytająco brew.-Zabieram Perrie na spacer, zwrócę ją
jakoś za...-spojrzałem na zegar wiszący na kremowej ścianie.- Za
dwie, może trzy godziny. Mogę?-zamrugałem oczami.
-Nie
ma ochoty nigdzie iść! Zayn zostaw mnie!-krzyknęła od razu
Pers.-Mamo powiedz mu coś!
-Nie
wracajcie szybko.-puściła mi oko i wróciła do zmywania naczyń.
-Mamo!-jęknęła
głośno blondynka.
-Mówiłem
już pani, że panią kocham?-spytałem i roześmiałem się
wychodząc z domu Edwardsów.
***
-Nie
licz na to, że odezwę się do ciebie przez najbliższe kilka dni,
Zayn.-warknęła na mnie Perrie, gdy postawiłem ją na ziemię.
Splotła ramiona na piersiach i odwróciła się do mnie plecami.
-Nie
musisz nic mówić.-odpowiedziałem. Blondynka jedynie fuknęła i
usiadł na skraju jeziorka. Podszedłem do niej pewnie i klapnąłem
obok. Nasze ramiona delikatnie się dotykały, co przyprawiało mnie
o dreszcze.-Pezz?-zwróciłem się do przyjaciółki. Odwróciła się
do mnie. Teraz albo nigdy, pomyślałem i nachyliłem się
stykając nasze czoła. Przeciągnąłem nosem od jej policzka, aż
do szyi i zagryzłem delikatnie miejsce pomiędzy zakończeniem szyi,
a jej ramieniem powodując u niej cichy jęk. Utorowałem sobie
ścieżkę mokrymi pocałunkami, wracając do punktu wyjścia. Nie
widziałem żadnych sprzeciwów w jej zachowaniu więc musnąłem jej
usta. Odsunąłem się od niej, opierając swoje czoło o jej.
Oddychała ciężko, co nie uszło mojej uwadze. Złączyłem nasze
usta ponownie, napierając przy tym na jej ciało. Pochyliła się
lekko, przyciągając mnie za sobą. Ułożyłem dłonie po obu
stronach jej głowy i zmusiłem ją do uchylenia swych warg.
Niepewnie złączyłem nasze języki, a gdy zdałem sobie sprawę, że
Perrie próbuje dołączyć do mojej gry, myślałem oszaleję.
-Jesteś
pierwszą osobą, z którą się całowałam, Zi.-szepnęła
czerwieniąc się.
-Ty
również Pers.-uśmiechnąłem się całując jej nosek.
Awww, jakie to słodkie *.*
OdpowiedzUsuńTen pocałunek jest taki...no słodki !
A mama Perrie to cudna kobieta.
Nie mogę doczekać się następnego.
KOCHAM TO!!!!!!!!!!!!!!nic więcej nie mogę powiedzieć bo po prostu nie wiem co ! Piszesz tyle cudnych rozdziałów i bonusów że skończyły mi się pomysły na schlebiające Ci komentarze , a nie chcę się powtarzać ;)
OdpowiedzUsuń@kika1263
Super ! Czekam na kolejny bonus ^^
OdpowiedzUsuńAwwww Dawaj kolejne PLOOOOOOOOOOOOOOOOOSE
OdpowiedzUsuńZOSTAŁAŚ NOMINOWANA DO LIBSTER AWARD ! ;3 Więcej na: http://one-direction-marzenia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAle supcio. To chyba będzie mój ulubiony bonus. Choć znając ciebie nie pozwolisz mi na to i napiszesz równie wspaniałe rozdziały
OdpowiedzUsuń