poniedziałek, 13 maja 2013

Bonus Three ♥


19 marca 2008

Uda mi się. Uda mi się. Uda mi się. Uda mi się. Uda mi się. Uda mi się. Uda mi się, powtarzałem jak mantrę. Stałem właśnie pod domem Perrie. Chciałem zabrać ją na spacer. Nad nasze jeziorko. Uwielbialiśmy tam przesiadywać, rozmawiać całymi dniami o tych mniej i więcej ważnych rzeczach. Dziś miało być tak samo, tylko...może chciałem coś zmienić?

Miałem dość tego, że od ostatnich tygodni Pezz przychodzi do mnie z płaczem. Cholerny Ant. Miałem taką wielką ochotę mu przywalić, ale niestety musiałem się powstrzymać ze względu na blondynkę. Oh, wspomniałem że znów przemalowała włosy? Tym razem jej blond pasma zdobią delikatnie ubarwione niebieską farbą, końcówki. Wygląda naprawdę uroczo, ale zapłakane oczy w ogóle z nimi nie współgrają. Nawet nie wiem, o co dokładnie chodzi Anthowi. Pezzie zresztą też. Wyjaśniła, że Riach zaczął na nią krzyczeć, iż nie ma dla niego czasu spędzając go ciągle ze mną, albo dodatkowo Dannym. Nie rozumiałem go. Przecież powinien uszanować to, że ona ma prawo się przyjaźnić z kim chce.
Nagle kasztanowe drzwi otworzyła mi mama dziewczyny. O nie, pomyślałem.
-Jeśli nie wiesz do czego służą drzwi, to chętnie pokażę ci jak się puka.-zaśmiała się patrząc na mnie wesołymi oczami. Umm, to trochę..dziwne? Mama Perrie od początku mnie nie lubiła. Twierdziła, że 'popsułem' jej córeczkę. Ale przecież to nie moja wina, że nie chciała chodzić w sukienkach, tylko moich starych, przetartych spodenkach i za dużych t-shirtach. Wyglądała uroczo, ale jej matka uważała co innego.
-To nie tak...ja...ja po prostu...chciałem...-zacząłem się niemiłosiernie jąkać. Jezu, zaraz mi przywali, albo wyrzuci spod swojego domu.
-Z tego co Pezz mówiła, zwykle się nie jąkasz.-uniosła brew. Spuściłem wzrok na swoje buty. Chryste panie, słodki Allahu.-Hej – zaczęła podnosząc schludną dłonią mój podbródek.- ja nie gryzę.-zaśmiała się uroczo. Zupełnie jak Perrie.
-A myślałem, że właściwie to tak.-jęknąłem czerwieniąc się i doprowadzając ją do jeszcze większej salwy śmiechu.
-Jesteś taki uroczy, Zayn.-zmierzwiła mi włosy rażąc śnieżnobiałym uśmiechem.-Wejdziesz?
-Jeśli mnie pani nie ugryzie, to jasne, że tak.-posłałem jej niewinny uśmiech. Otworzyła szerzej drzwi zapraszając mnie do środka, a gdy znalazłem się w przytulnie urządzonym salonie odwróciłem się w jej stronę.
-Napijesz się czegoś?-zapytała, a gdy pokręciłem przecząco głową, westchnęła i poprosiła bym usiadł, lokując się tym samym obok mnie.-Umm, Zayn chciałabym z tobą porozmawiać.-jej poważny ton głosu sprawił, że moje ciało przeszedł dreszcz, a w gardle uwiązła gula.
-Coś się st-stało?-spytałem niepewnie.
-Oh, nie! Skąd!-zaprzeczyła natychmiast.-Chciałam cię przeprosić.-powiedziała, a ja zaniemówiłem. Że co proszę?
-Słucham?
-Chcę cię przeprosić, Zayn. Za swoje zachowanie, słowa. Wiem, że zależy ci na niej, a jej zależy na tobie. Widzę jaka jest z tobą szczęśliwa gdy wraca wieczorami. Z każdym kolejnym dniem miałam dosyć jej opowieści o tym jak schwytaliście kolejnego robala. To było takie...dziwne. Moja malutka Pezz, zamiast szaleć z przyjaciółkami, których właściwie tu nie ma, łazi po lasach, stawach i grzebie w błocie. Nie chciałam stracić jedynej córki i zrobić z niej kolejnego syna. Wystarczy, że Jonnie jest nierozgarnięty.-wywróciła oczyma.-Nie chcę jej zmieniać na siłę, zmuszać do czegoś czego nie chce, więc pozostaje mi zaufać tobie i powierzyć w opiece moją Pers. Zadbaj o nią, bo nie chcę, żeby się smuciła.-pogładziła moje ramię.
-W porządku, nie gniewam się.-uśmiechnąłem się lekko.
-Dobrze, nie zatrzymuję cię dłużej, pędź do niej.-wstałem z kanapy i gdy już byłem u stóp schodu, usłyszałem jej głos ponownie.
-Zayn?
-Tak?-zwróciłem się do niej. Uniosła cwaniacko kąciki ust i mrugnęła okiem.
-Wybij jej tego Riacha z głowy.
Słysząc jej słowa wybuchnąłem głośno śmiechem i pognałem do pokoju Perrie. Urocza kobieta.

***

-Witaj Pezzie.-przywitałem się i usiadłem na okrytym różową pościelą, łóżku. Z tego chyba nie wyrośnie, zaśmiałem się w duchu.
-Hej Zi.-mruknęła niewyraźnie. Siedziała na szerokim parapecie i zagryzała wargę, obserwując okolicę.-Co słychać?-spytała cicho, nie odwracając się do mnie.
-Pojednałem się z twoja mamą.-powiedziałem dumnie.-Jest świetna! Gadatliwa, urocza...nie wiem dlaczego myślałem, że jest wredna.-zmarszczyłem brwi.-Moja mama by się z nią dogadała. Sądząc po jej kolekcji różnych wazonów, porcelanowych talerzy i tony różnych lakierów do paznokci miałyby o czym gadać. Wali i Doni miałyby je komu podkradać.-zaśmiałem się, wyobrażając sobie jak moje kochane siostrzyczki skradają się w nocy do sypialni mamy i zabierają kosmetyczkę.-Mogłyby też pooglądać razem te mdłe romansidła typu Titanic czy coś...Perrie czy ty mnie w ogóle słuchasz?-zapytałem wstając.
-Pewnie, mówiłeś, że moja mama dogadałaby się z twoimi siostrami.-powiedziała, a pasmo jej kolorowych włosów opadło, zasłaniając jej bladą twarz.
-Czyli nie słuchałaś.-westchnąłem.-Wiem, że czasami gadam bez sensu, ale zawsze słuchałaś. Coś się stało?-podszedłem do niej i odgarnąłem jej włosy za ucho. Dopiero teraz zauważyłem jej zaczerwienione oczy i wilgotne policzki.-Hej skarbie, co jest?
-Ni-nic.-powiedziała cichutko przyciągając kolana do siebie.
-Pers, znamy się już trochę i wiem, że w tym momencie kłamiesz.-uniosłem brew i trąciłem jej ramię.-Co się stało?
-Ja...ja po prostu...pokłóciłam się z Anthem i on...-zaczęła jąkając się.
-O co poszło?
-O...o ciebie.-wyjaśniła czerwieniąc się. Uhm, co?
-O mnie?-zdziwiłem się.
Westchnęła i przeniosła na mnie niebieskie oczy.
-On jest o ciebie zazdrosny, Zi. Sądzi, że ci się...em podobam.-jęknęła i schowała twarz w kolanach.
-Nie zaprzeczam.-uśmiechnąłem się pod nosem.-Ale jesteśmy przyjaciółmi i mamy prawo się spotykać, prawda? Anthony jest kretynem więc...wiesz.
-Ugh Zayn, nie pomagasz.-wyjęczała z kolan.-Wcale nie pomagasz.
-A pomogę ci spacerem?
-Zależy gdzie.
-Tam gdzie zawsze.-oznajmiłem i podniosłem jej głowę. Zamknęła oczy.
-Nie mam ochoty.-zamarudziła i opuściła nogi. Wyprostowałem je i okręcając dziewczynę tak, że siedziała naprzeciwko mnie, chwyciłem jej zgrabne ciało przerzucając ją sobie przez ramię. Od razu zaprotestowała.-Zayn!
-Tak?
-Zostaw mnie w tej chwili, słyszysz?!-pisnęła. Puściłem to mimo uszu i ruszyłem w stronę drzwi. Zbiegłem z nią po schodach i powędrowałem do kuchni.
-Pani Edwards – zwróciłem się do Debbie. Od raz się odwróciła i uniosła pytająco brew.-Zabieram Perrie na spacer, zwrócę ją jakoś za...-spojrzałem na zegar wiszący na kremowej ścianie.- Za dwie, może trzy godziny. Mogę?-zamrugałem oczami.
-Nie ma ochoty nigdzie iść! Zayn zostaw mnie!-krzyknęła od razu Pers.-Mamo powiedz mu coś!
-Nie wracajcie szybko.-puściła mi oko i wróciła do zmywania naczyń.
-Mamo!-jęknęła głośno blondynka.
-Mówiłem już pani, że panią kocham?-spytałem i roześmiałem się wychodząc z domu Edwardsów.

***

-Nie licz na to, że odezwę się do ciebie przez najbliższe kilka dni, Zayn.-warknęła na mnie Perrie, gdy postawiłem ją na ziemię. Splotła ramiona na piersiach i odwróciła się do mnie plecami.
-Nie musisz nic mówić.-odpowiedziałem. Blondynka jedynie fuknęła i usiadł na skraju jeziorka. Podszedłem do niej pewnie i klapnąłem obok. Nasze ramiona delikatnie się dotykały, co przyprawiało mnie o dreszcze.-Pezz?-zwróciłem się do przyjaciółki. Odwróciła się do mnie. Teraz albo nigdy, pomyślałem i nachyliłem się stykając nasze czoła. Przeciągnąłem nosem od jej policzka, aż do szyi i zagryzłem delikatnie miejsce pomiędzy zakończeniem szyi, a jej ramieniem powodując u niej cichy jęk. Utorowałem sobie ścieżkę mokrymi pocałunkami, wracając do punktu wyjścia. Nie widziałem żadnych sprzeciwów w jej zachowaniu więc musnąłem jej usta. Odsunąłem się od niej, opierając swoje czoło o jej. Oddychała ciężko, co nie uszło mojej uwadze. Złączyłem nasze usta ponownie, napierając przy tym na jej ciało. Pochyliła się lekko, przyciągając mnie za sobą. Ułożyłem dłonie po obu stronach jej głowy i zmusiłem ją do uchylenia swych warg. Niepewnie złączyłem nasze języki, a gdy zdałem sobie sprawę, że Perrie próbuje dołączyć do mojej gry, myślałem oszaleję.
-Jesteś pierwszą osobą, z którą się całowałam, Zi.-szepnęła czerwieniąc się.
-Ty również Pers.-uśmiechnąłem się całując jej nosek.

6 komentarzy:

  1. Awww, jakie to słodkie *.*
    Ten pocałunek jest taki...no słodki !
    A mama Perrie to cudna kobieta.
    Nie mogę doczekać się następnego.

    OdpowiedzUsuń
  2. KOCHAM TO!!!!!!!!!!!!!!nic więcej nie mogę powiedzieć bo po prostu nie wiem co ! Piszesz tyle cudnych rozdziałów i bonusów że skończyły mi się pomysły na schlebiające Ci komentarze , a nie chcę się powtarzać ;)
    @kika1263

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ! Czekam na kolejny bonus ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Awwww Dawaj kolejne PLOOOOOOOOOOOOOOOOOSE

    OdpowiedzUsuń
  5. ZOSTAŁAŚ NOMINOWANA DO LIBSTER AWARD ! ;3 Więcej na: http://one-direction-marzenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale supcio. To chyba będzie mój ulubiony bonus. Choć znając ciebie nie pozwolisz mi na to i napiszesz równie wspaniałe rozdziały

    OdpowiedzUsuń