dzień dobry! :D wydaję mi się, że niektóre z was czytają mi w myślach, bo owszem mam zaplanowane całe opowiadanie. cóż, mam nadzieję, że rozdział się spodoba i do zobaczenia za tydzień lub wcześniej! do napisaniaa!x
+rozdział dla @PatrycjaDuda150. Kocham Cie Aniołkuu♡
_____________________________________
15 listopada 2015
~Zayn~
Pięć dni. Pięć pieprzonych dni od
wypadku i dwa od zniknięcia Danielle. Co się kurwa dzieje?
Najpierw pies, potem forsa Louisa i on
sam, a teraz Dans.
Boję się jak cholera, że następna
może być Perrie albo dziewczynki. Dlatego dzisiaj wyjeżdżamy na
kilka dni do Bradford, razem z mamą Pezz i bliźniaczkami. Nie będę
ryzykował ich bezpieczeństwa. Wszystkie cztery są dla mnie zbyt
ważne.
-Skarbie jesteś gotowa?-krzyknąłem,
podczas zawiązywania sznurówek w małych trampkach Nels.
Dziewczynka wesoło machała nóżkami, nawet nie wiedząc o grożącym
jej niebezpieczeństwie.
-I zwarta.-oznajmiła wchodząc z
ogromną walizką do salonu.-A dziewczynki?
-Gotowe.-odpowiedziałem. Wstałem i
odebrałem blondynce bagaż.-Poczekaj z nimi, idę zanieść ją do
samochodu.
-Mama powinna być dziesięć minut
temu.-mruknęła Perrie, zerkając na zegarek na kominku.-Martwię
się Zayn. Mogliśmy po nią pojechać.-spojrzałem na jej smutną
twarz. Nie rozświetliła się nawet na chwilę od wypadku Louiego.
Martwiła się, chodziła smutna, ciągle się bała, a ja nie mogłem
nic zrobić poza pocieszeniem jej. Cóż normalny facet wskoczyłby
jej do łóżka i myślał, że poprawił jej humor, ale ja jestem
mężem, ojcem i kocham Pezz, nie będę jej też do niczego zmuszał.
Jej moim małym okruszkiem, który znaczy wszystko.
-Spokojnie, na pewno zaraz będzie. Na
wszelki wypadek do niej zadzwonię, dobrze?-kiwnęła głową w
odpowiedzi i usiadła obok oglądających kreskówki, bliźniaczek.
Ucałowała je w czółka, a ja mimowolnie się uśmiechnąłem.
Chwyciłem walizkę, w której Pers zmieściła rzeczy Nellie i
Charlotte, oraz nasze i wywlokłem ją na zewnątrz. Sięgnąłem
jeszcze do kieszeni po klucze od naszego Land Rovera i naciskając
odpowiedni przycisk, otworzyłem zamek. Wsunąłem je z powrotem do
kieszeni rurek i biorąc za rączkę bagażu, ruszyłem w stronę
auta. Podszedłem do bagażnika, władowałem walizkę i kłapnąłem
tylnymi drzwiami, po czym otrzepałem dłonie.
-Muszę cię umyć, Jackson.-mruknąłem
pod nosem krzywiąc się na widok zakurzonego wozu. Jak na zawołanie
zadzwonił mój telefon. Zdziwiłem się gdy zobaczyłem na nim imię
Stylesa.
-Masz jeszcze czelność do mnie
dzwonić?-warknąłem po naciśnięciu zielonej słuchawki.
-Per... Perrie.-sapał głośno.-Jest w
niebe... niebezpieczeństwie.-zmarszczyłem brwi i poprosiłem by
powtórzył.- Jadą po was, Zayn. Ratuj ją i bliźniaczki i ucie...
-przerwał my głośny huk. Usłyszałem jęknięcie Harry'ego i
dałbym sobie rękę uciąć, że wylądował na podłodze.
-Harry? Harry! Jesteś tam?-starałem
się skupić i usłyszeć jakikolwiek dźwięk, głos, ale połączenie
zostało zerwane. Nie zwlekając na nic pobiegłem do domu, chwytając
po drodze z wieszaka kurtkę Pezz i płaszczyki trzylatek. Wszystkie
siedziały w salonie spokojnie, dopóki nie wbiegłem zdyszany.
Rzuciłem swojej żonie kurtkę, a sam przyklęknąłem i pomogłem
Nellie ubrać różową tkaninę.
-Co jest?-spytała niebieskooka, ale
pospieszyłem ją i nie pytała o nic więcej. Nagle stukot obcasów
rozniósł się w pomieszczeniu i ujrzeliśmy Debbie.
-Mamo martwiłam się!-jęknęła
Perrie i podbiegła do niej mocno przytulając.
-Przepraszam, ale ten cholerny
taksówkarz wjechał chyba w największy korek w
Londynie.-uśmiechnęła się szczerze. Byłem pewny, że
przynajmniej jej nic teraz nie grozi. Teraz.
-Dobrze, zbierajcie się szybko do
samochodu i jedziemy. Nie ma na co czekać. Mamo możesz zabrać
dziewczynki do samochodu?-poprosiłem, a gdy kobieta przytaknęła
ruszyłem schodami na piętro.-Perrie! Chodź ze mną.
Nie musiałem długo czekać po zaraz
dorównała mi kroku. Weszliśmy do garderoby znajdującej się na
końcu korytarza i zaraz rzuciłem się do wysokich półek w mojej
szafie.
-Co robisz?-spytała widząc jak
wyrzucam po kolei wszystkie koszulki i swetry.
-Cholera gdzie to jest...-mamrotałem
pod nosem. Przerzuciłem kolejną stertę t-shirtów i uśmiechnąłem
się triumfalnie.-Bingo.-odwróciłem się biorąc w ręce szare,
niewielkie pudełko. Zerknąłem na zniecierpliwioną blondynkę i
uśmiechnąłem się tajemniczo.
-Pamiętasz lekcje ze strzelnicy,
kochanie?
XxX
~Niall~
-Pan Louis czuje się
dobrze, jest w pełni świadom więc możecie go państwo
zobaczyć.-oznajmiła pogodnym głosem pielęgniarka wychodząca z
sali naszego przyjaciela. Eleanor wyminęła ją i wbiegła do sali
niczym na wyprzedaż w Top Shopie, a uwierzcie, że El naprawdę
szybko biega. Zwłaszcza z portfelem Louisa po centrum handlowym. Nie
żebym miał jej to za złe, bo Lou sam jej to proponuje, ale to
trochę dziwne. Ale cóż mi osądzać? Jestem Niall Horan, a nie
Sędzia Najwyższy.
Zerknąłem na zmartwionego
Liama, siedzącego na krześle przed salą. Nie chciał wchodzić i
słuchać kolejnego 'przykro mi' , 'będzie dobrze'. Westchnąłem i
wszedłem do środka. Nadal był zdruzgotany zniknięciem Danielle.
Wyszła tylko do szpitalnego barku i rozpłynęła się w powietrzu.
Zawiadomiliśmy policję, ale nie możemy nic zrobić, bo to cholerne
prawo każe nam czekać czterdzieści osiem godzin. Nienawidzę
policji.
-Cześć Lou, jak się
trzymasz kaleko?-zagaiłem siadając na łóżku Tomlinsona. Nie
wyglądał najlepiej przez te dwie operacje, ale kilka dni, tygodni i
wróci do nas seksowny Louis William Tomlinson.
-Całkiem nieźle. Eli
mówiła o Dan.-zmarszczył czoło.-Co się dokładnie stało?
Westchnąłem i spuściłem
głowę.
-Zniknęła, rozpłynęła
się. Nikt jej nie widział, nikt nic nie słyszał. Dupa.-jęknąłem.
-Gdzie reszta?-zapytał
zaraz.-Gdzie Zayn, Perrie? Wszystko okej z dziewczynkami? Jak z
Liamem?
-Liam jest przed salą, Zayn
zabrał swoje księżniczki i teściową na małe wakacje do
Bradford, a o Stylesie słuch zaginał odkąd Zayn kazał mu,
delikatnie mówiąc wypierdalać z ich życia.-wyjaśniłem machając
nogami. Mimo że byłem już dorosły to robiłem to za każdym razem
gdy siedziałem na czymś wyższym. W końcu forever young, nie?
-Co się do chuja
dzieje?-powiedział Louis kręcąc w niedowierzaniu głową.
Niesforne kosmyki brązowych włosów, opadły mu na twarz, na co
jedynie dmuchnął w grzywkę.-Kiedy już wszystko było okej, Zayn w
końcu był szczęśliwy, kiedy my wszyscy byliśmy szczęśliwi
pojawił się ten ktoś i wszystko psuje.
-Następna może być
Perrie!-Liam wpadł do sali cały przerażony. Spojrzeliśmy wszyscy
na niego jak na kogoś z innej planety.-Zanim wyjechali do Bradford,
do Zayna zadzwonił Harry i mówił, że Pezz i dziewczynki są w
niebezpieczeństwie i połączenie się urwało. Wcześniej słyszał
jeszcze jakieś szumy, jęki Harry'ego i chyba jego upadek. Są już
w drodze. Prosił żebyśmy wszyscy trzymali się razem i nie
próbowali znikać. I nikt z was nie wie również gdzie oni są,
jasne?-zapytał, a my jednocześnie kiwnęliśmy głowami. Między
nami trwała cisza, dopóki nie przerwał jej telefon Liama. Wyjął
niechętnie swojego Iphone'a z kieszeni, a gdy odczytał kto dzwoni
zerwał się na nogi i przystawił go do ucha.
-Danielle?! Danielle,
skarbie gdzie jesteś?! Dan nie słyszę cię, dlaczego płaczesz?
Danielle halo! Dan... Kurwa mać!-wrzasnął i łapiąc się za włosy
opadł na kolana.
-Li...-zacząłem, ale jego
telefon znów się rozdzwonił. Poprosiłem by włączył głośnik.
-Nieznany numer.-powiedział
zaskoczony. Wcisnął odpowiedni przycisk i drgającą dłonią
wyciągnął go w naszą stronę.-Ha... halo?
-Liam! Liam oni chcą zabrać
Danielle! Mają broń! Grozili, że złapią też Perrie. Błagam
pilnujcie jej, błagam!-krzyczał... zaraz. Harry?
-Harry? Harry co się tam
dzieję? Gdzie wy jesteście? Co ty tam robisz?-pytałem szybko, by
zdobyć jak najwięcej informacji. Chodziło tu o naszych przyjaciół!
-Mnie złapali zaraz po
wyjściu od Zayna tydzień temu, przetrzymują nas w jakichś
magazynach.-tłumaczył szybko.-Wiem, że jechaliśmy na północ od
Londynu, jakąś godzinę może dwie...-jego wypowiedź przerwał
głośny pisk i strzał. O mój Boże Danielle!-Kurwa mać!-przeklął
loczek.-Chcą ją przestraszyć bo zorientowali się, że Zayn i
reszta zniknęła. Liam obiecuję, że będę ją chronić. Zrobię
co wszystko by przeżyła, tylko pilnujcie Perrie. Zayn powinien mieć
dwa pistolety w swojej garderobie, powiedzcie mu, żeby dał jeden
Pezz. Musi mieć się czym obronić gdyby cokolwiek jej zagroziło.
Miejcie ją na oku! Jest dla mnie wszystkim, nie mogę jej stracić!-w
tym momencie głośny huk przerwał naszą rozmowę, a my wmurowani w
podłogę gapiliśmy się w komórkę Payne'a.
-Wiedziałem, kurwa
wiedziałem, że nie bez powodu kręci się obok Perrie. Te wszystkie
podchody, spacerki, opieka nas Nellie, obiadki, wspólnie spędzany
czas.-warknął nagle Tommo.-Jaki ja byłem głupi, że wierzyłem w
te wszystkie dobre intencje! Przecież on chciał się tylko wkupić
w jej łaski i odbić ją Zaynowi.
-To nie zmienia faktu, że
Harry ma rację, że musimy ją chronić, Lou. Już raz otarła się
o śmierć i prawie wszystko straciła.-przypomniałem.-Nie możemy
pozwolić na to ponownie.
-Jak to wszystko się
skończy to obiecuję, że mu wpierdolę. Nie pozwolę by Zayn znowu
cierpiał.-Louis był wściekły. Naprawdę wściekły, ale miał
rację. To wszystko co robił Harry... on się w niej zakochał.
Najnormalniej w świecie się zakochał. Jedyną przeszkodą był
Zayn, którego chciał wyeliminować. Nawet w chwili takiej jak ta
martwił się o jej życie, mając gdzieś własne. Tylko... co my
mamy powiedzieć Zaynowi?
XxX
~Perrie~
-Co to ma w ogóle
znaczyć?!-szepnęłam zdenerwowana. Dostałam od niego w domu
pistolet, cały zestaw naboi i kurwa nie powiedział nawet po co.
Staliśmy na stacji benzynowej, tzn. ja z Zaynem i śpiącymi z tyłu
bliźniaczkami czekaliśmy na mamę, która poszła skorzystać z
toalety i kupić coś do jedzenia.
-Umiesz się nią
obsługiwać, więc nie rób problemów, proszę cię.-jęknął
układając głowę na dłoniach, usytuowanych na kierownicy. Zaraz
mu przywalę, jak Boga kocham zaraz mu przywalę.
-To mi kurwa powiedz po co
mi ona!-powiedziałam trochę za głośno i zaraz zerknęłam na
kręcącą się w foteliku Charlotte. Wróciłam wzrokiem do Zayna i
uniosłam pytająco brew.-Pytałam o coś, więc mnie nie ignoruj.
-Po prostu użyj jej w
odpowiednim momencie, jasne?-nawet nie raczył na mnie spojrzeć.
Chyba sobie kpi, że tak po prostu odpuszczę. Nie wahając się ani
chwili, chwyciłam mocno w dłoń włosy na jego głowie,
jednocześnie odciągając go od kierownicy samochodu. Jęknął
głośno i zacisnął szczękę.
-Pytałam o coś więc mi do
jasnego chuja odpowiedz.-warknęłam patrząc na niego wściekle.
Przez chwilę słychać było tylko nasze ciężkie oddechy, dopóki
mój kochany mąż nie raczył się odezwać.
-Chcą ciebie.
-Słucham?-uniosłam brew.
-Chcą ciebie i dziewczynek,
rozumiesz?-mruknął i chwytając mnie za nadgarstek, odciągnął
moją dłoń od swoich włosów.-Gdy zaniosłem rano walizkę do
samochodu zadzwonił do mnie Harry. Nie wiem co się z nim
dzieję...cholera.-przeklął i wyjął z kieszeni wibrujący
telefon.-Co jest Niall? Tak jest, moment.-odsunął od ucha telefon i
włączył tryb głośno mówiący.
-Wiemy gdzie jest
Danielle.-usłyszałam głos zdyszanego Niallera.-To znaczy tak
jakby.
-Co znaczy tak jakby,
Niall?-spytał Zayn ściszając radio.
-Dzwoniła do nas ze swojego
telefonu, ale zaraz się rozłączyła, wiem tyle że płakała i
krzyczała. Chwilę później zadzwonił Harry z jakiegoś innego
numeru. Tłumaczył, że gdy od was ostatnio wyszedł jacyś ludzie
go złapali, a teraz chcą Perrie. Prosił, żebyś się upewnił że
będzie bezpieczna i byś dał jej tą broń z garderoby...
-Już to
zrobiłem.-odpowiedział, a mnie zatkało. Harry'ego porwali?
-Przetrzymują ich w jakichś
magazynach.-tłumaczył Niall.-Gdzieś na północ od Londynu.
-Mówił coś
jeszcze?-spytałam, zerkając na zdenerwowanego Zaynkinsa.
-Później ktoś strzelił,
Harry zaczął przeklinać i obiecał, że zrobi wszystko by chronić
Danielle i prosił...
-Błagał! On kurwa błagał,
nie prosił!-usłyszeliśmy głos Louisa.
-Umm... Hazz błagał żebyś
miał na oku Perrie, bo to ona może być następna.-Zayn momentalnie
zamknął oczy. Zauważyłam zmianę na twarzy Mulata. Skamieniał,
nie ruszał się, nie wyrażał żadnych uczuć. Ani strachu, ani
smutku. Co jest?
-Wiedzą już, że was nie
ma. Próbują to wyciągnąć z Dani. Hazz mówił, że nic nie mówi
i straszą ją bronią.
-Ale z wami wszystko w
porządku, prawda?-upewniłam się. Nie chciałam by coś im się
stało. To nasi przyjaciele.
-Z nami tak Księżniczko,
ale Liam... Liam nie da sobie rady. Cholernie przeżywa to zniknięcie
Danielle.
-North Palaces.-wypalił
nagle Zayn. Otworzył oczy i zerknął w kierunku, z którego szła
moja mama.-To są jedyne magazyny jadąc na północ z Londynu,
Niall. Byłem tam z Riachami po skończeniu się X Factora. Tam musi
być i Dani i Harry. Chyba, że Styles robi nas w balona.
-Nie, na pewno
nie.-zaprzeczył od razu Horan.-Nie okłamał by nas w takiej
sprawie. Jestem tego pewien.
-Zadzwonię do ciebie
później Niall. Musimy jechać.-bez pożegnania rozłączył się i
odpalił auto. Po chwili moja mama znalazła się w środku, a Zayn
ruszył z piskiem opon.
Co się dzieje z naszym
życiem?
CHCEMY WIĘCEJ!
OdpowiedzUsuńCHCEMY WIĘCEJ!
CHCEMY WIĘCEJ!
Super rozdział dawaj next plooooooooooose
Ojeju... Od czego by tu zacząć :D
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: Bardzo Ci dziękuję za dedykację. Ja też Cię bardzo kocham <3 Jesteś dla mnie bardzo ważna i nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła ;*
Po drugie: Rozdział jest boski. Cały czas coś się dzieje i nie ma miejsca na nudę. Hazza i Dan porwani, Louis w szpitalu, a rodzinie Zayna grozi niebezpieczeństwo *.* Po prostu agsfhdivfssvvdadgds
I po trzecie: Grzecznie czekam na kolejny rozdział i życzę przypływu weny xD
Kocham Cię xoxo
@PatrycjaDuda150
<3
OdpowiedzUsuńCudowny cudowny !!! akcja coraz bardziej nabiera tępa i powiem ci, że cudownie to opisujesz :) masz talent :* czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńŚwietny. Czekam na dalsze części. :)
OdpowiedzUsuńDodasz następny dodatek? ;)
OMG. Nie sądziłam że to fanfiction pójdzie w taką stronę
OdpowiedzUsuń