poniedziałek, 10 czerwca 2013

Season II: Direction Six ♡

 dzień dobry! :D wydaję mi się, że niektóre z was czytają mi w myślach, bo owszem mam zaplanowane całe opowiadanie. cóż, mam nadzieję, że rozdział się spodoba i do zobaczenia za tydzień lub wcześniej! do napisaniaa!x
+rozdział dla @PatrycjaDuda150. Kocham Cie Aniołkuu
_____________________________________


15 listopada 2015

~Zayn~

Pięć dni. Pięć pieprzonych dni od wypadku i dwa od zniknięcia Danielle. Co się kurwa dzieje?
Najpierw pies, potem forsa Louisa i on sam, a teraz Dans.
Boję się jak cholera, że następna może być Perrie albo dziewczynki. Dlatego dzisiaj wyjeżdżamy na kilka dni do Bradford, razem z mamą Pezz i bliźniaczkami. Nie będę ryzykował ich bezpieczeństwa. Wszystkie cztery są dla mnie zbyt ważne.
-Skarbie jesteś gotowa?-krzyknąłem, podczas zawiązywania sznurówek w małych trampkach Nels. Dziewczynka wesoło machała nóżkami, nawet nie wiedząc o grożącym jej niebezpieczeństwie.
-I zwarta.-oznajmiła wchodząc z ogromną walizką do salonu.-A dziewczynki?
-Gotowe.-odpowiedziałem. Wstałem i odebrałem blondynce bagaż.-Poczekaj z nimi, idę zanieść ją do samochodu.
-Mama powinna być dziesięć minut temu.-mruknęła Perrie, zerkając na zegarek na kominku.-Martwię się Zayn. Mogliśmy po nią pojechać.-spojrzałem na jej smutną twarz. Nie rozświetliła się nawet na chwilę od wypadku Louiego. Martwiła się, chodziła smutna, ciągle się bała, a ja nie mogłem nic zrobić poza pocieszeniem jej. Cóż normalny facet wskoczyłby jej do łóżka i myślał, że poprawił jej humor, ale ja jestem mężem, ojcem i kocham Pezz, nie będę jej też do niczego zmuszał. Jej moim małym okruszkiem, który znaczy wszystko.
-Spokojnie, na pewno zaraz będzie. Na wszelki wypadek do niej zadzwonię, dobrze?-kiwnęła głową w odpowiedzi i usiadła obok oglądających kreskówki, bliźniaczek. Ucałowała je w czółka, a ja mimowolnie się uśmiechnąłem. Chwyciłem walizkę, w której Pers zmieściła rzeczy Nellie i Charlotte, oraz nasze i wywlokłem ją na zewnątrz. Sięgnąłem jeszcze do kieszeni po klucze od naszego Land Rovera i naciskając odpowiedni przycisk, otworzyłem zamek. Wsunąłem je z powrotem do kieszeni rurek i biorąc za rączkę bagażu, ruszyłem w stronę auta. Podszedłem do bagażnika, władowałem walizkę i kłapnąłem tylnymi drzwiami, po czym otrzepałem dłonie.
-Muszę cię umyć, Jackson.-mruknąłem pod nosem krzywiąc się na widok zakurzonego wozu. Jak na zawołanie zadzwonił mój telefon. Zdziwiłem się gdy zobaczyłem na nim imię Stylesa.
-Masz jeszcze czelność do mnie dzwonić?-warknąłem po naciśnięciu zielonej słuchawki.
-Per... Perrie.-sapał głośno.-Jest w niebe... niebezpieczeństwie.-zmarszczyłem brwi i poprosiłem by powtórzył.- Jadą po was, Zayn. Ratuj ją i bliźniaczki i ucie... -przerwał my głośny huk. Usłyszałem jęknięcie Harry'ego i dałbym sobie rękę uciąć, że wylądował na podłodze.
-Harry? Harry! Jesteś tam?-starałem się skupić i usłyszeć jakikolwiek dźwięk, głos, ale połączenie zostało zerwane. Nie zwlekając na nic pobiegłem do domu, chwytając po drodze z wieszaka kurtkę Pezz i płaszczyki trzylatek. Wszystkie siedziały w salonie spokojnie, dopóki nie wbiegłem zdyszany. Rzuciłem swojej żonie kurtkę, a sam przyklęknąłem i pomogłem Nellie ubrać różową tkaninę.
-Co jest?-spytała niebieskooka, ale pospieszyłem ją i nie pytała o nic więcej. Nagle stukot obcasów rozniósł się w pomieszczeniu i ujrzeliśmy Debbie.
-Mamo martwiłam się!-jęknęła Perrie i podbiegła do niej mocno przytulając.
-Przepraszam, ale ten cholerny taksówkarz wjechał chyba w największy korek w Londynie.-uśmiechnęła się szczerze. Byłem pewny, że przynajmniej jej nic teraz nie grozi. Teraz.
-Dobrze, zbierajcie się szybko do samochodu i jedziemy. Nie ma na co czekać. Mamo możesz zabrać dziewczynki do samochodu?-poprosiłem, a gdy kobieta przytaknęła ruszyłem schodami na piętro.-Perrie! Chodź ze mną.
Nie musiałem długo czekać po zaraz dorównała mi kroku. Weszliśmy do garderoby znajdującej się na końcu korytarza i zaraz rzuciłem się do wysokich półek w mojej szafie.
-Co robisz?-spytała widząc jak wyrzucam po kolei wszystkie koszulki i swetry.
-Cholera gdzie to jest...-mamrotałem pod nosem. Przerzuciłem kolejną stertę t-shirtów i uśmiechnąłem się triumfalnie.-Bingo.-odwróciłem się biorąc w ręce szare, niewielkie pudełko. Zerknąłem na zniecierpliwioną blondynkę i uśmiechnąłem się tajemniczo.
-Pamiętasz lekcje ze strzelnicy, kochanie?

XxX

~Niall~

-Pan Louis czuje się dobrze, jest w pełni świadom więc możecie go państwo zobaczyć.-oznajmiła pogodnym głosem pielęgniarka wychodząca z sali naszego przyjaciela. Eleanor wyminęła ją i wbiegła do sali niczym na wyprzedaż w Top Shopie, a uwierzcie, że El naprawdę szybko biega. Zwłaszcza z portfelem Louisa po centrum handlowym. Nie żebym miał jej to za złe, bo Lou sam jej to proponuje, ale to trochę dziwne. Ale cóż mi osądzać? Jestem Niall Horan, a nie Sędzia Najwyższy.
Zerknąłem na zmartwionego Liama, siedzącego na krześle przed salą. Nie chciał wchodzić i słuchać kolejnego 'przykro mi' , 'będzie dobrze'. Westchnąłem i wszedłem do środka. Nadal był zdruzgotany zniknięciem Danielle. Wyszła tylko do szpitalnego barku i rozpłynęła się w powietrzu. Zawiadomiliśmy policję, ale nie możemy nic zrobić, bo to cholerne prawo każe nam czekać czterdzieści osiem godzin. Nienawidzę policji.
-Cześć Lou, jak się trzymasz kaleko?-zagaiłem siadając na łóżku Tomlinsona. Nie wyglądał najlepiej przez te dwie operacje, ale kilka dni, tygodni i wróci do nas seksowny Louis William Tomlinson.
-Całkiem nieźle. Eli mówiła o Dan.-zmarszczył czoło.-Co się dokładnie stało?
Westchnąłem i spuściłem głowę.
-Zniknęła, rozpłynęła się. Nikt jej nie widział, nikt nic nie słyszał. Dupa.-jęknąłem.
-Gdzie reszta?-zapytał zaraz.-Gdzie Zayn, Perrie? Wszystko okej z dziewczynkami? Jak z Liamem?
-Liam jest przed salą, Zayn zabrał swoje księżniczki i teściową na małe wakacje do Bradford, a o Stylesie słuch zaginał odkąd Zayn kazał mu, delikatnie mówiąc wypierdalać z ich życia.-wyjaśniłem machając nogami. Mimo że byłem już dorosły to robiłem to za każdym razem gdy siedziałem na czymś wyższym. W końcu forever young, nie?
-Co się do chuja dzieje?-powiedział Louis kręcąc w niedowierzaniu głową. Niesforne kosmyki brązowych włosów, opadły mu na twarz, na co jedynie dmuchnął w grzywkę.-Kiedy już wszystko było okej, Zayn w końcu był szczęśliwy, kiedy my wszyscy byliśmy szczęśliwi pojawił się ten ktoś i wszystko psuje.
-Następna może być Perrie!-Liam wpadł do sali cały przerażony. Spojrzeliśmy wszyscy na niego jak na kogoś z innej planety.-Zanim wyjechali do Bradford, do Zayna zadzwonił Harry i mówił, że Pezz i dziewczynki są w niebezpieczeństwie i połączenie się urwało. Wcześniej słyszał jeszcze jakieś szumy, jęki Harry'ego i chyba jego upadek. Są już w drodze. Prosił żebyśmy wszyscy trzymali się razem i nie próbowali znikać. I nikt z was nie wie również gdzie oni są, jasne?-zapytał, a my jednocześnie kiwnęliśmy głowami. Między nami trwała cisza, dopóki nie przerwał jej telefon Liama. Wyjął niechętnie swojego Iphone'a z kieszeni, a gdy odczytał kto dzwoni zerwał się na nogi i przystawił go do ucha.
-Danielle?! Danielle, skarbie gdzie jesteś?! Dan nie słyszę cię, dlaczego płaczesz? Danielle halo! Dan... Kurwa mać!-wrzasnął i łapiąc się za włosy opadł na kolana.
-Li...-zacząłem, ale jego telefon znów się rozdzwonił. Poprosiłem by włączył głośnik.
-Nieznany numer.-powiedział zaskoczony. Wcisnął odpowiedni przycisk i drgającą dłonią wyciągnął go w naszą stronę.-Ha... halo?
-Liam! Liam oni chcą zabrać Danielle! Mają broń! Grozili, że złapią też Perrie. Błagam pilnujcie jej, błagam!-krzyczał... zaraz. Harry?
-Harry? Harry co się tam dzieję? Gdzie wy jesteście? Co ty tam robisz?-pytałem szybko, by zdobyć jak najwięcej informacji. Chodziło tu o naszych przyjaciół!
-Mnie złapali zaraz po wyjściu od Zayna tydzień temu, przetrzymują nas w jakichś magazynach.-tłumaczył szybko.-Wiem, że jechaliśmy na północ od Londynu, jakąś godzinę może dwie...-jego wypowiedź przerwał głośny pisk i strzał. O mój Boże Danielle!-Kurwa mać!-przeklął loczek.-Chcą ją przestraszyć bo zorientowali się, że Zayn i reszta zniknęła. Liam obiecuję, że będę ją chronić. Zrobię co wszystko by przeżyła, tylko pilnujcie Perrie. Zayn powinien mieć dwa pistolety w swojej garderobie, powiedzcie mu, żeby dał jeden Pezz. Musi mieć się czym obronić gdyby cokolwiek jej zagroziło. Miejcie ją na oku! Jest dla mnie wszystkim, nie mogę jej stracić!-w tym momencie głośny huk przerwał naszą rozmowę, a my wmurowani w podłogę gapiliśmy się w komórkę Payne'a.
-Wiedziałem, kurwa wiedziałem, że nie bez powodu kręci się obok Perrie. Te wszystkie podchody, spacerki, opieka nas Nellie, obiadki, wspólnie spędzany czas.-warknął nagle Tommo.-Jaki ja byłem głupi, że wierzyłem w te wszystkie dobre intencje! Przecież on chciał się tylko wkupić w jej łaski i odbić ją Zaynowi.
-To nie zmienia faktu, że Harry ma rację, że musimy ją chronić, Lou. Już raz otarła się o śmierć i prawie wszystko straciła.-przypomniałem.-Nie możemy pozwolić na to ponownie.
-Jak to wszystko się skończy to obiecuję, że mu wpierdolę. Nie pozwolę by Zayn znowu cierpiał.-Louis był wściekły. Naprawdę wściekły, ale miał rację. To wszystko co robił Harry... on się w niej zakochał. Najnormalniej w świecie się zakochał. Jedyną przeszkodą był Zayn, którego chciał wyeliminować. Nawet w chwili takiej jak ta martwił się o jej życie, mając gdzieś własne. Tylko... co my mamy powiedzieć Zaynowi?

XxX

~Perrie~

-Co to ma w ogóle znaczyć?!-szepnęłam zdenerwowana. Dostałam od niego w domu pistolet, cały zestaw naboi i kurwa nie powiedział nawet po co. Staliśmy na stacji benzynowej, tzn. ja z Zaynem i śpiącymi z tyłu bliźniaczkami czekaliśmy na mamę, która poszła skorzystać z toalety i kupić coś do jedzenia.
-Umiesz się nią obsługiwać, więc nie rób problemów, proszę cię.-jęknął układając głowę na dłoniach, usytuowanych na kierownicy. Zaraz mu przywalę, jak Boga kocham zaraz mu przywalę.
-To mi kurwa powiedz po co mi ona!-powiedziałam trochę za głośno i zaraz zerknęłam na kręcącą się w foteliku Charlotte. Wróciłam wzrokiem do Zayna i uniosłam pytająco brew.-Pytałam o coś, więc mnie nie ignoruj.
-Po prostu użyj jej w odpowiednim momencie, jasne?-nawet nie raczył na mnie spojrzeć. Chyba sobie kpi, że tak po prostu odpuszczę. Nie wahając się ani chwili, chwyciłam mocno w dłoń włosy na jego głowie, jednocześnie odciągając go od kierownicy samochodu. Jęknął głośno i zacisnął szczękę.
-Pytałam o coś więc mi do jasnego chuja odpowiedz.-warknęłam patrząc na niego wściekle. Przez chwilę słychać było tylko nasze ciężkie oddechy, dopóki mój kochany mąż nie raczył się odezwać.
-Chcą ciebie.
-Słucham?-uniosłam brew.
-Chcą ciebie i dziewczynek, rozumiesz?-mruknął i chwytając mnie za nadgarstek, odciągnął moją dłoń od swoich włosów.-Gdy zaniosłem rano walizkę do samochodu zadzwonił do mnie Harry. Nie wiem co się z nim dzieję...cholera.-przeklął i wyjął z kieszeni wibrujący telefon.-Co jest Niall? Tak jest, moment.-odsunął od ucha telefon i włączył tryb głośno mówiący.
-Wiemy gdzie jest Danielle.-usłyszałam głos zdyszanego Niallera.-To znaczy tak jakby.
-Co znaczy tak jakby, Niall?-spytał Zayn ściszając radio.
-Dzwoniła do nas ze swojego telefonu, ale zaraz się rozłączyła, wiem tyle że płakała i krzyczała. Chwilę później zadzwonił Harry z jakiegoś innego numeru. Tłumaczył, że gdy od was ostatnio wyszedł jacyś ludzie go złapali, a teraz chcą Perrie. Prosił, żebyś się upewnił że będzie bezpieczna i byś dał jej tą broń z garderoby...
-Już to zrobiłem.-odpowiedział, a mnie zatkało. Harry'ego porwali?
-Przetrzymują ich w jakichś magazynach.-tłumaczył Niall.-Gdzieś na północ od Londynu.
-Mówił coś jeszcze?-spytałam, zerkając na zdenerwowanego Zaynkinsa.
-Później ktoś strzelił, Harry zaczął przeklinać i obiecał, że zrobi wszystko by chronić Danielle i prosił...
-Błagał! On kurwa błagał, nie prosił!-usłyszeliśmy głos Louisa.
-Umm... Hazz błagał żebyś miał na oku Perrie, bo to ona może być następna.-Zayn momentalnie zamknął oczy. Zauważyłam zmianę na twarzy Mulata. Skamieniał, nie ruszał się, nie wyrażał żadnych uczuć. Ani strachu, ani smutku. Co jest?
-Wiedzą już, że was nie ma. Próbują to wyciągnąć z Dani. Hazz mówił, że nic nie mówi i straszą ją bronią.
-Ale z wami wszystko w porządku, prawda?-upewniłam się. Nie chciałam by coś im się stało. To nasi przyjaciele.
-Z nami tak Księżniczko, ale Liam... Liam nie da sobie rady. Cholernie przeżywa to zniknięcie Danielle.
-North Palaces.-wypalił nagle Zayn. Otworzył oczy i zerknął w kierunku, z którego szła moja mama.-To są jedyne magazyny jadąc na północ z Londynu, Niall. Byłem tam z Riachami po skończeniu się X Factora. Tam musi być i Dani i Harry. Chyba, że Styles robi nas w balona.
-Nie, na pewno nie.-zaprzeczył od razu Horan.-Nie okłamał by nas w takiej sprawie. Jestem tego pewien.
-Zadzwonię do ciebie później Niall. Musimy jechać.-bez pożegnania rozłączył się i odpalił auto. Po chwili moja mama znalazła się w środku, a Zayn ruszył z piskiem opon.
Co się dzieje z naszym życiem?



6 komentarzy:

  1. CHCEMY WIĘCEJ!
    CHCEMY WIĘCEJ!
    CHCEMY WIĘCEJ!
    Super rozdział dawaj next plooooooooooose

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojeju... Od czego by tu zacząć :D
    Po pierwsze: Bardzo Ci dziękuję za dedykację. Ja też Cię bardzo kocham <3 Jesteś dla mnie bardzo ważna i nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła ;*

    Po drugie: Rozdział jest boski. Cały czas coś się dzieje i nie ma miejsca na nudę. Hazza i Dan porwani, Louis w szpitalu, a rodzinie Zayna grozi niebezpieczeństwo *.* Po prostu agsfhdivfssvvdadgds

    I po trzecie: Grzecznie czekam na kolejny rozdział i życzę przypływu weny xD

    Kocham Cię xoxo
    @PatrycjaDuda150

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny cudowny !!! akcja coraz bardziej nabiera tępa i powiem ci, że cudownie to opisujesz :) masz talent :* czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny. Czekam na dalsze części. :)
    Dodasz następny dodatek? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG. Nie sądziłam że to fanfiction pójdzie w taką stronę

    OdpowiedzUsuń