czwartek, 7 lutego 2013

Direction : Eight ♥

 czeeeeeeeeeeść :3
dodaję wam dzisiaj rozdział, pisałam go w niecałą godzinę, bo mnie wena dorwała.
byłam na lodowisku i wkładając pierwszy raz łyżwy na nogi, umiałam jeździć xDD hahah, możecie być ze mnie duuuumni. ^.^
wracając od rozdziału, myślę, że najgorszy nie wyszedł.
liczę na wasz a opinię. 
do napisania!.xx


Perrie.

-'...If I close my eyes, I can see your smile,
I can hear the laugh, I loved and I can't get enough...-zanuciłam, wprawiając struny w delikatne drganie.-I can pull you closer in a moment, just like this,
I can stop the world, with only just your kiss...'
-Kiedy mu to zaśpiewasz?-usłyszałam cichy głos Nialla za sobą.
-Nie wiem Niall.-westchnęłam delikatnie odkładając przedmiot, uważając by go nie uszkodzić. Niall za bardzo dbał o Ally – swoją gitarę.-Jak na razie ledwo co podnoszę gitarę. Nawet nie widzę strun.-zaśmiałam się cicho.
-Zawsze to ja mogę zagrać, nie? Sam chcę zobaczyć minę Zayna gdy mu zaśpiewasz tę piosenkę.-usiadł obok mnie gładząc mnie po ramieniu.-To nie jest byle co, Pezz. Tak chcesz wyrazić swoje uczucia Zaynowi. Wiem, że to nie jest łatwe, bo sam srałem w gacie przed wyznaniem Ally, że ją kocham. Ale się udało i praktycznie się nie rozstajemy.-uśmiechnął się pocieszająco.
-Mówisz o Ally - Ally czy gitarze?-uniosłam brwi, na co zachichotał.
-O Ally - Ally. Ale w sumie z gitarą też się zgadza.-spojrzał na drewnianą Als.-Ale moja Ally, Ally z Mullingar...kocham ją Perrie. Nawet nie wiesz jak bardzo. Gdy mam wolne od razu lecę do domu i staram się spędzać z nią dużo czasu. Czasem boję się, że ją stracę przez ciągłe wyjazdy i koncerty. Kocham śpiewać, ale przestaje mi się to podobać, gdy czuję, że się od siebie odsuwamy.
-Nie długo do niej wrócisz.-uściskałam go mocno. Niall był jedyną osobą, zaraz po Zaynie, z którą mogłam rozmawiać bez skrępowania o wszystkim. Zaczynając od opowieści o kupionej ostatnio bieliźnie, a kończąc na sprawach łóżkowych. Nie żebym nie ufała Carrot Monsterowi, ale czasami mam wrażenie, że robi sobie ze mnie jaja. Jest dzieckiem cyrku, a nie dzieckiem tzn, w naszych czasach 'prawdziwego życia'. Ale tak czy tak kocham go bardzo mocno.-Obiecuję, ci to. Nawet gdybym miała po nią pojechać i ściągnąć ją tutaj do Londynu.-poczułam mocniejszy uścisk ze strony blondyna.
-Kocham cię Perrie.-wyszeptał.
-Ja ciebie też braciszku.-pogładziłam go po plecach. Trwalibyśmy jeszcze dłużej w uścisku gdyby nie oślepiający nasz flesz od strony drzwi.
-Awwwwwwwww!-Zayn spojrzał na ekran aparatu.-Jesteście słodcy.-uśmiechnął się do nas.-A co tam macie?-spojrzał na stolik, a ja szybko zgarnęłam kartki do siebie.
-A niiiiiiic.-wyszczerzyłam się.
-Chodźcie bo zrobiłem obiad.
-Obiaaaaaaaaaaaaaad!-krzyknął Niall i tyle go było. Uniosłam kąciku ust w niewielki uśmiech i zaczęłam przygodę z podnoszeniem się z łóżka.
-Daj łapkę.-Zayn wysunął dłoń i pomagając mi wstać, przysunął mnie do siebie obdarzając słodkim pocałunkiem. Natychmiast się od niego odsunęłam.
-Piłeś?-chłopak pokręcił głową i chwycił mnie za rękę.
-Tylko doprawiałem mój specjał. Wiesz, że nie piję Perrie.
-Tak, wiem. Przepraszam.-w odpowiedzi jedynie się uśmiechnął.


~pół godziny później~

-O mój boże.-westchnął Niall, kładąc dłonie na brzuchu.-Chyba doświadczyłem poobiadowego orgazmu.-wysapał. Zaśmiałam się i popatrzyłam na tańczącego Zayna. Gangam Style dopadł i jego. Zresztą nie tylko jego. Zayn,Niall,El,Dani i ja zawsze go tańczyliśmy gdy chcieliśmy zdenerwować Lou, który go nienawidzi. Biedak zawsze chowa się w łazience.
-Wiedziałem, że wam posmakuje.-wykrzyknął i tanecznych krokiem posprzątał talerze ze stołu.
-Chyba się do was wprowadzę.-wyszczerzył się blondyn.
-Możesz zamieszkać w pokoju obok naszej sypialni. Co prawda chciałam tam wrzucić wszystkie graty ze szkoły i niepotrzebne rzeczy, ale to może poczekać.-uśmiechnęłam się.
-Kocham cię Perrie.-Niall zahipnotyzował mnie oceanicznym odcieniem swoich soczewek.
-Masz konkurencję, Leprachaunie.-rzucił Malik.
-Chyba macie.-mruknęłam. Zwrócili się w moją stronę.
-Ach..! Wiem, że kochasz też Lou, ale nie jest tak słodki jak ja i Niall. Właściwie to tylko ja i...
-Jackson jest w Londynie.-przerwałam Zaynowi, trzymającemu szklankę z wodą. Chociaż teraz to już jej nie było. Rozbiła się na drobne kawałeczki, zalała część stołu i podłogę.
-CO?!-wrzasnął Zayn.-Dzwonił do ciebie?!
-Zayne spokojnie.
-Dzwonił?-spytał ponownie, kipiąc ze złości.
-Tak, ale..
-Ja pierdole, zabiję gnoja!-krzyczał chodząc w kółko. Jackson Levine to mój były chłopak, zostawiłam go dla Zayna i chyba to go boli i za to się wścieka. Mówiąc w skrócie – chce się na mnie zemścić.-Gdzie jest twój telefon?
-Po co ci on?-wiedziałam po co, ale byłam ciekawa czy powie mi o swoich zamiarach.
-Pezz, przecież powiedział, że zabije gnoja więc...
-Niall!-spojrzałam na niego piorunująco.
-Co?
-Oh, nic.-warknęłam przewracając oczami i wstając z krzesła. Powolnym krokiem, ruszyłam do salonu.
-Gdzie masz ten telefon?-Zayn wyprzedził mnie i stanął przede mną.
-Zmień ton.-powiedziałam spokojnie.
-Daj mi ten pieprzony telefon!-warknął zastawiając mi drogę.
-Możesz mówić ciszej? Mamy gościa jakbyś jeszcze nie zauważył.-machnęłam dłonią wskazując na zszokowanego całym zajściem Nialla.
-Daj.Mi.Ten.Telefon.-wysyczał, chwytając mnie za nadgarstki.-Słyszysz?
-Zayn uspokój się!-Niall krzyknął na tyle głośno, by Malik na niego spojrzał.
-Możesz mnie puścić?-spytałam gdy ścisnął moje ręce mocniej.
-To mi go daj.-krzyknął mi w twarz.
-Jesteś wściekły na niego, a wyżywasz się na mnie.
-Ja się wyżywam?-nie dowierzał.
-Zgadza się.
-Ja?
-A ja kurwa ściskam cię za nadgarstki tak mocno, że nie czujesz palców kretynie?!-wykrzyczałam nie mogąc już dalej mówić spokojnie. Patrzyłam na niego wściekle, co chyba go ruszyło bo puścił moje ścierpnięte ręce.-Nie masz prawa mnie dotykać nawet jeśli jesteś ze mną w związku!-warknęłam rozmasowując ręce. Nie biorąc pod uwagę co pomyśli sobie o mnie teraz Niall, uderzyłam z Zayna w twarz.-Nie odzywaj się do mnie i nie dotykaj!-krzyknęłam czując wilgoć w swoich oczach.-I masz ten cholerny telefon. Wsadź go sobie w dupę.-warknęłam, wyjmując go z kieszeni. Otworzyłam tylną klapkę, wyciągnęłam baterię i kartę. Chciał telefon, nie kartę to proszę bardzo. Złożyłam go ponownie w całość i rzuciłam w niego.-Wychodzę.-chwytając kurtkę i czapkę, wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Zanim doszłam do furtki słyszałam jeszcze swoje imię, ale nie zwracałam na to uwagi. Skierowałam się w stronę domu mamy. Nie miałam do niej daleko, zaledwie cztery ulice. Mimo to dotarłam do niej cała zlana potem. Delikatnie zapukałam do drzwi i po chwili ujrzałam uśmiechniętą rodzicielkę.
-Boże, Perrie coś ty ze sobą zrobiła!? Chcesz być chora? Dziecko jesteś taka nie odpowiedzialna!-wciągnęła mnie za rękę do domu i kazała się przebrać w jakieś ubrania Zayna, które kiedyś zostawił u moich rodziców. Piętnaście minut później weszłam do salonu w szarych dresach Zayna i bluzie z nadrukowanymi kanapkami, zapewne należącej do Niallera. Z pomocą mamy usiadłam na kanapie i otrzymałam wielki kubek herbaty. Kobieta usiadła na fotelu naprzeciwko mnie i spojrzała wyczekując na jakiekolwiek słowa z mojej strony.
-Jason wrócił do Londynu.-zaczęłam, choć widząc minę mamy nie był to zbyt dobry początek.
-Jak to wrócił?-oburzyła się.-Miał się z tobą nie kontaktować.
-Zadzwonił przedwczoraj i mówił coś o tym, że mogę zacząć żałować swojej decyzji i dostanę za swoje.-upiłam łyk napoju.
-Skąd on ma w ogóle twój numer? Zmieniłaś go przecież.
-Nie mam pojęcia mamo, ale wiem, że jego plan ma już nogi.-westchnęłam.
-To znaczy?-uniosła pytająco brew.
-Pokłóciłam się z Zaynem. O Jasona.
-To dla tego masz takie sine nadgarstki?-spytała. Przeniosłam swój wzrok na ręce i faktycznie nadgarstki były sine. Nie odpowiedziałam.-Nie masz się co denerwować, ufam Zaynowi i wiem, że nie zrobi ci krzywdy,ale widocznie zaszłaś mu za skórę więc żeby cię przywołać do porządku złapał cię za ręce. Im mu dogryzałaś, tym był bardziej zły i bum! Mamy sine łapki.-wyjaśniła. Moja mama kocha Zayna jak swojego syna i zawsze wynajdzie pretekst, żeby go bronić, przez co zapomina o swojej jedynej córce. Jonnie rzadko bywa w domu, ale ZZ jej dziecka nie zastąpi.
-To nic takiego.-naciągnęłam rękawy.
-Chyba będę musiała was odwiedzić.-wyciągnęła telefon z kieszeni. Chwilę w nim szperała i odłożyła go na stolik.-Ubieraj się, a ja pójdę wziąć kilka ubrań i pomieszkam sobie z wami do porodu.
-Ale mamo!-zaprotestowałam.
-Nie Perrie.-odwróciła się będąc na schodach.-Nie chcę, żeby ten kretyn zniszczył to co jest między tobą, a Zaynem.-tyle jej było. Westchnęłam głośno i chwyciłam czarny płaszcz Horana, w którym zwykłam chodzić, odkąd przebywa u nas 69 godzin na dobę. Tak wiem, że doba ma 24h , ale Horan siedzi u nas ile wlezie, a 69 to dobra liczba by to określić. Cholera!...Hazza czuwa! Yeaah, moja Styles-mania się ujawnia. Chyba przestanę przeglądać facebook'a, twitter'a i blogi Directionerek.


~~~

-Nie wsiądę z nim do auta.-krzyknęłam widząc Zayna za kierownicą.
-Perrie, kochanie nie odstawiaj szopek, dobrze? Kłócić się będziecie w domu, do którego widzę, że szybko nie dojedziemy.-westchnęła mama.-Teraz usadź swoje cztery litery na siedzeniu obok Niallera i jedziemy.-powiedziała i wsiadła na miejsce pasażera.
-Chyba masz gorączkę mamo.-mruknęłam pod nosem i odwracając się od nich ruszyłam w stronę ulicy, na której mieszkałam z Zaynem.
-Perrie! Wracaj tu natychmiast!-usłyszałam krzyk matki. Ignorując rodzicielkę szłam dalej, napawając się świeżym,zimowym powietrzem.-Perrie!
-Pezz!-ten głos rozpoznałabym wszędzie. Odwróciłam się i uśmiechnęłam.
-Co tam Niall?
-Gdzie ty masz zamiar iść na tych chudych patykach?-spojrzał na moje...patyki, unosząc zabawnie brwi. Mimowolnie się zaśmiałam.
-Do domu..chyba.-mruknęłam.
-Z takim brzuchem?-teraz roześmiałam się całkowicie.
-Kocham cię mój ty mały książę.-uśmiechnęłam się wesoło. Chłopak wyciągnął do mnie rękę, którą zaraz chwyciłam. Przygarnął mnie do siebie i ucałował w czoło.
-Ja też cię kocham księżniczko. A teraz chodź, pojedziemy do domu, napijemy się herbatki,zjemy naleśniki, które zrobi nam twoja mama i wyjaśnicie sobie wszystko z Zaynem, okej?
-Te naleśniki są bardzo kuszące. Do tego jogurt truskawkowy, dżem jagodowy,musztarda i ogórki kiszone, co ty na to?-poruszyłam brwiami i z uśmiechami wróciliśmy do auta.

8 komentarzy:

  1. Zajebisty, nie potrafię znaleźć słów aby opisać jak mi się podoba twój blog, a o opowiadaniu to już wolę nie wspominać ;DD

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne zapraszam do siebie http://ziall-horlik-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Nominowałam cię do The Versatile Blogger. Szczegóły mnie w odpowiedniej zakładce --> http://opowiadannia1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Cuuuudowny :) masz talent .. z niecierpliwością czekam na następny, oby szybko :*

    OdpowiedzUsuń
  5. ta końcówka rozdziału sprawiła, że mało co nie zwróciłam swojego śniadania...
    całość spójna i bardzoooo ciekawa! nie mogę się doczekać ciągu dalszego, Zayna mieszkającego z teściową pod jednym dachem i nadchodzącej burzy z Jacksonem!
    Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam, odkryłam twój blog dość niedawno - i zostałam jego fanką. To jedyne opowiadanie poświęcone Zerrie po polsku, jakie znalazłam i szczerze powiem: ZAKOCHAŁAM SIĘ. Bardzo podoba mi się wątek opiekuńczego Zayn'a, ale i takiego, który umie się pokłócić - Nasz Bad Boi ;* Przyjaźń Perri z Niallem jest słodka - zwłaszcza, że jestem po uszy zakochana w Niallu.
    Najbardziej martwi mnie rozpad 1D, może Zayn jeszcze wróci do chłopaków? ;< Harry zachowuje się nieodpowiednio, ale to Harry... W każdym razie może się chłopaczyna nawróci.
    Czekam na rozwinięcie akcji i kolejną notkę. Liczę na ciebie kochana, pozdrawiam Ola.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy nowy rozdział no ! :c
    Nie mogę się doczekać : >
    Zapraszam do czytania, komentowania i przypominania o nn: fame-took-her-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. http://give-me-love-1d.blogspot.com/ zapraszam do siebie, dopiero sie rozkręcam mam nadzieje że się spodoba.;) a twój świetny .;*

    OdpowiedzUsuń